Logo Przewdonik Katolicki

Brytyjska logika

Krzysztof Mielnik-Kośmiderski, Edynburg
fot. DANIEL LEAL-OLIVAS/AFP East News

Mimo że świat zaczął patrzeć na nich z niekłamanym politowaniem, wielu Wyspiarzy w sprawie brexitu nadal stara się robić dobrą minę do złej gry.

Gdy w połowie września polski ambasador w Londynie wezwał rodaków do powrotu do ojczyzny, zapewniając, że Polska jest już innym krajem niż ten, z którego musieli wyemigrować – jego słowa cytowała większość brytyjskich dzienników. W odpowiedzi na ten apel w Wielkiej Brytanii zapanowała konsternacja, która najlepiej oddaje ostatnie zmiany w nastrojach społecznych.
Bo powiedzieć, że Brytyjczycy sami nie wiedzą, czego chcą, to nie powiedzieć nic. Proces wychodzenia z Unii Europejskiej trwa już od trzech długich lat, a podmęczone społeczeństwo patrzy w przyszłość z obawami co najmniej równymi niedawnemu optymizmowi. Według szacunków agencji ratingowych, niedoszły brexit już kosztował tutejszą gospodarkę ponad 70 mld funtów (!) i każdego tygodnia naraża ją na stratę kolejnych 550 mln. Świadomość tego, że zarówno w ubiegłym, jak i bieżącym roku liczba imigrantów z krajów Europy Środkowo-Wschodniej spadła o kilkadziesiąt tysięcy, stanowi wobec tego jedynie pyrrusowe zwycięstwo zwolenników opuszczenia Wspólnoty.

Część analityków zaczęła pojmować, że skoro imigranci masowo wyjeżdżają, może to oznaczać spadek konkurencyjności kraju i nadchodzące problemy gospodarcze. Rozpoczęło się szukanie alternatyw, włącznie z – dość typowym dla brytyjskiego sposobu myślenia – rozważaniem szerszego uchylenia granic na siłę roboczą pochodzącą spoza Europy, głównie z Afryki i Bliskiego Wschodu.
Mimo że świat zaczął patrzeć na nich z niekłamanym politowaniem, wielu Wyspiarzy nadal stara się robić dobrą minę do złej gry. Ucieleśnieniem tej postawy stał się Boris Johnson – polityk, który od początku swego urzędowania mocno polaryzował opinię publiczną. Jego stanowisko wobec Unii Europejskiej było nie tyle nieprzejednane, ile lekkomyślne. Nie mając pomysłu na to, jak wybrnąć z niewygodnego tematu backstopu dla Irlandii Północnej, wikłał się w tragikomicznym ultimatum „dacie nam umowę albo wyjdziemy bez niej”, co można porównać do dyktowania warunków własnej kapitulacji wobec znacznie potężniejszego przeciwnika. Taka postawa premiera doprowadziła do stanowczej reakcji opozycji oraz buntu wielu polityków jego własnej partii. W efekcie, w tym kluczowym dla kraju momencie, Johnson zawiesił obradowanie parlamentu i wysłał wszystkich na przymusowe, półtoramiesięczne wakacje.
 
Irlandia na włosku
W odpowiedzi na takie działania, Korona otrzymała ultimatum od premiera Finlandii Antti Rinne oraz prezydenta Francji Emmanuela Macrona. Kraj musi przedstawić konkretną, pisemną propozycję alternatywy dla backstopu do 30 września. W przeciwnym wypadku stanie w obliczu brexitu bez porozumienia. A przypomnijmy, że wystarczy jeden głos sprzeciwu, aby taki scenariusz stał się obowiązującym. W tej opcji ostatnie dwa miesiące miałyby posłużyć obu stronom jedynie na przygotowanie się do ograniczenia strat związanych z bezumownym rozwodem.
Pod koniec ubiegłego tygodnia przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker przestrzegał w brytyjskiej telewizji Sky News, że brak umowy nieuchronnie doprowadzi do przywrócenia granicy między Republiką Irlandii a Irlandią Północną: – Nie podoba mi się pomysł twardej granicy. Po porozumieniu wielkopiątkowym [układzie, który przyczynił się do pokoju w Irlandii Płn. – red.], które trzeba respektować w całej rozciągłości, sytuacja w Irlandii się poprawiła i nie powinniśmy z tym igrać – tłumaczył.
W istocie, jeśli dopuszczono by do bezumownego brexitu, na irlandzkiej wyspie mogłoby dojść do zaognienia tlącego się konfliktu między zwolennikami ściślejszej integracji z Londynem a tymi, którzy chcieliby zjednoczenia obu części Irlandii. Wyspie po raz pierwszy od podpisania porozumienia wielkopiątkowego z 1998 r. realnie zagrażałoby rozdrapanie konfliktu, a nawet wprowadzenie stanu wyjątkowego.
I chyba jedynie to, że w Europie coraz otwarciej powątpiewa się w logiczny porządek brytyjskiego sposobu myślenia, może sprawić, że Unia zaproponuje nowe, bardziej liberalne rozwiązania w kwestii backstopu. Na to, że jakaś konkretna propozycja wyjścia z impasu wypłynie z Wysp, dziś już nikt specjalnie nie liczy. Tajemnicę poliszynela stanowi to, że beztroskie podejście Londynu do hipotetycznych zagrożeń zaczęło kruszyć mur europejskiego nieprzejednania, a w rezultacie w ostatnich dniach Unia Europejska zaczęła szykować nowe, kompromisowe propozycje na rozwiązanie kłopotliwej kwestii. Według wczesnych deklaracji mogą zostać przedstawione wraz z końcem września – w momencie, w którym minie czas dany stronie brytyjskiej na zaprezentowanie własnych pomysłów.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki