Logo Przewdonik Katolicki

Serialowy Wiedźmin

Natalia Budzyńska
fot. Mat Pras

Cały świat czeka na premierę serialu Wiedźmin. Przesada? Wcale nie. Wygląda na to, że Wiedźmin to obecnie najlepszy polski towar eksportowy.

Podejrzewam, że ktoś, kto nie zdaje sobie sprawy z potencjału gier komputerowych, nie będzie mógł w to uwierzyć. Bo co to oznacza? Że to rynek gier decyduje o popularności postaci, wątków, całych historii? W przypadku Wiedźmina, stworzonego przez Andrzeja Sapkowskiego, tak właśnie jest. Moglibyśmy się zastanawiać, co było dla tego sukcesu przełomowe i istotniejsze: książka czy gra? Czy to literatura sprawiła, że Wiedźmin znany jest na całym świecie, czy też świetnie zrealizowana gra sprawiła, że jej fani zaczęli czytać sagę Sapkowskiego, tłumaczoną w miarę rosnącej popularności gry na kolejne języki? Oczywiście każdy ma swój pogląd, ale uważam, że to jednak sprawka gry. Ale z drugiej strony to, że gra okazała się takim przebojem, zawdzięcza ona fabule i postaciom wymyślonym przez Sapkowskiego. No i pierwsze przekłady Wiedźmina i zagraniczny sukces Sapkowski odniósł jeszcze w latach 90., długo przed powstaniem gry. Dyskutować można bez końca, a tymczasem potencjał wykorzystał Netflix, który w lipcu pokazał światu pierwszy teaser serialu zapowiadanego na ostatni miesiąc tego roku.
 
Polskie fantasy
Skąd wziął się Wiedźmin? Z opowiadania opublikowanego w 1986 r. w czasopiśmie „Fantastyka”. Andrzej Sapkowski miał wtedy 38 lat, był handlowcem i napisał opowiadanie w odpowiedzi na ogłoszony przez miesięcznik konkurs literacki. Redaktorzy liczyli na ożywienie polskiej literatury fantasy, która w tamtym czasie była raczej mierna i wtórna. Nadesłano ponad tysiąc propozycji, niektóre wydrukowano, a w 1987 r. ogłoszono wyniki.
Opowiadane o białowłosym Geralcie uzyskało trzecie miejsce, tyle że czytelnikom spodobało się najbardziej. Podobno prosili w listach o kontynuację i dlatego Sapkowski napisał kolejne historie, które później zebrane zostały w tom zatytułowany Saga o Wiedźminie. Mówi się, że była to zupełnie nowa jakość, wskazując szczególnie na interesujący eklektyzm, łączenie wątków mitologii germańskiej i wątków arturiańskich z folklorem słowiańskim. Było to coś tak bardzo odrębnego od znanych miłośnikom fantasy powieści anglosaskich, że natychmiast zakochali się w Wiedźminie. W sumie na sagę składa się pięć tomów, po które sięgnęłam w 2001 r.
Przyznaję, że nie będąc fanką literatury fantasy, przeczytałam Wiedźmina niejako z obowiązku. Dała się zauważyć owa „Sienkiewiczowska fraza i Chandlerowski dowcip”, o której pisał Maciej Parowski, pisarz i krytyk oraz długoletni redaktor „Fantastyki”, ale pamiętam, że przede wszystkim zwróciłam wtedy uwagę na polemikę z wizją tolkienowską. No cóż, zawsze myślałam, że elfy muszą być dobre i koniec. Na komiksy o przygodach Wiedźmina w ogóle nie zwróciłam uwagi, w przeciwieństwie do coraz większej rzeszy fanów.
Potem powstał ten nieszczęsny film i serial w reżyserii Marka Brodzkiego z Michałem Żebrowskim w roli Geralta. Miała być wielka superprodukcja z plejadą polskich aktorów, wśród których byli Zbigniew Zamachowski, Grażyna Wolszczak, Ewa Wiśniewska, Anna Dymna, Andrzej Chyra i Daniel Olbrychski, a wyszła wielka klapa. Wszystko w tym filmie było fatalne, a najbardziej irytowały chyba przaśne efekty specjalne. Najmniej muzyka, której autorem był Grzegorz Ciechowski. To wtedy zaczęły powstawać gry.
Polscy twórcy zwrócili się do Sapkowskiego z prośbą o licencję na stworzenie gry fabularnej dla dorosłych opartej na Wiedźminie. Sapkowski dzisiaj mówi: „Byłem głupi”. Nie uwierzył, że gra może osiągnąć sukces światowy. Sprzedał prawa nie za procent od przyszłych zysków, ale za stawkę od sprzedaży niezależną. Pierwsza gra o Geralcie stworzona przez CD Project RED ukazała się w 2007 r. i osiągnęła niewyobrażalny sukces. Na trzecią część – jeszcze przed jej premierą – złożono ponad milion zamówień, a kilka tygodni po premierze sprzedano ponad sześć milionów kopii. Nie dość, że gra jest najlepiej sprzedającą się polską grą w historii, to należy do ścisłej czołówki najlepiej sprzedających się gier na świecie, a polscy twórcy należą do najbardziej uznanych, otrzymując wiele nagród. Andrzej Sapkowski, kiedy zorientował się, ile stracił, postanowił zawalczyć o swoje. Jego prawnicy twierdzą, że CD Project RED otrzymał od autora licencję tylko na pierwszą grę, za resztę powinni zapłacić sumę 60 milionów.
 
W oczekiwaniu na serial
Sapkowski nigdy nie ukrywał, że nie jest zwolennikiem przekładania sagi o Wiedźminie na komiksy, filmy czy gry. Wiedźmin jest tylko jeden – ten literacki. Jak więc zareagował na propozycję Netflixa? Podobno początkowo nie był zachwycony i wcale nie miał ochoty włączyć się w proces twórczy. Potem jednak zmienił zdanie i dzisiaj figuruje oficjalnie jako konsultant kreatywny. Tak jak w przypadku gier, ich fabuła jest bardzo luźno powiązana z literackimi przygodami Wiedźmina, tak serial ma opierać się ściśle na literaturze.
Mimo że pierwszy zwiastun już się pojawił, to jednak wciąż o serialu wiadomo mniej więcej tyle, ile powie o nim na Instagramie lub Twitterze jego showrunnerka, czyli ktoś w rodzaju producenta wykonawczego, Lauren S. Hissrich. To ona jest najważniejszą osobą na planie, decyduje dosłownie o wszystkim: od pieniędzy po wizję artystyczną. Od niej można było się dowiedzieć, że szykuje się serial absolutnie nie dla dzieci, co ucieszyło fanów bojących się strywializowanego kina familijnego albo serialu w stylu Władcy pierścieni. No więc nie – ma być to produkcja skierowana wyłącznie dla widzów dorosłych, a sukces Gry o tron pokazał, że taka potrzeba istnieje.
W amerykańskiej produkcji biorą udział polscy twórcy ze studia Platige Image, w tym Tomasz Bagiński. W obsadzie znaleźli się Henry Cavill jako Geralt, Freya Allan jako Ciri, Anya Chalotra jako Yennefer i Jodhi May w roli Calanthe. Zdjęcia kręcone były między innymi na Węgrzech, Wyspach Kanaryjskich i w Polsce. Pierwszy sezon ma się składać z ośmiu odcinków, a producenci nie wykluczają, że powstanie sezon drugi. Wszystko oczywiście zależy od oglądalności, ale raczej nie należy obawiać się rozczarowania. Wiedźmin jest znany na całym świecie. Kto nie chciałby mieć takiej widowni?
 
Geralt w poszukiwaniu siebie
„Później mówiono, że człowiek ten nadszedł od północy od bramy Powroźniczej. Szedł pieszo, a objuczonego konia prowadził za uzdę. Było późne popołudnie i kramy powroźników i rymarzy były już zamknięte, a uliczka pusta. Było ciepło, a człowiek ten miał na sobie czarny płaszcz narzucony na ramiona. Zwracał uwagę” – zdania te zna na pamięć każdy fan Wiedźmina.
Kim on jest i dlaczego wzbudza emocje? Mutant pozbawiony ludzkich uczuć, trudniący się wiedźmiństwem. Wędruje po świecie, jest znikąd, obcy, outsider. Wynajmowany przez ludzi jako zabójca grożących im potworów. Poza tym niechciany, odrzucany, budzący strach i wstręt. Wyczekiwany w sytuacji zagrożenia, potem wręcz przepędzany jako morderca bez uczuć, nie-człowiek, istota zmieniona za pomocą zaklęć, które sprawiają, że ma ponadludzki refleks i siłę.
Jego wędrówka przypomina film drogi, w czasie której bohater poznaje siebie. Geralt z Rivii nie wie, czy bliżej mu do człowieka, czy do potworów, z którymi ma walczyć. Czasem okazuje się, że ludzie są gorsi niż potwory, których Geralt ostatecznie wcale nie chce zabijać.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki