Arcybiskup Malty oczekiwań tych nie zawiódł, ale wyraźnie dał do zrozumienia, że klucz do skutecznego mierzenia się z pedofilią w Kościele w Polsce leży jednak nad Wisłą, a nie w Watykanie.
Nie mówmy o wrogach
Zebranie episkopatu w Wałbrzychu trwało dwa dni (13 i 14 czerwca); dzień drugi stał pod znakiem wykładu abp. Scicluny i jego dyskusji z biskupami. Sekretarz pomocniczy Kongregacji Nauki Wiary, nazywany pogromcą pedofilii w Kościele, autorytet ma wielki, ale posturę niepozorną. Choć jest świadomy rangi zadania, jakie – w skali całego Kościoła – na nim spoczywa, nie lubi zamieszania wokół własnej osoby. Witając się z nim w czwartkowy poranek, powiedziałem, że cała Polska ma wobec niego wielkie oczekiwania. Zareagował ironicznym uśmiechem i energicznym gestem ramion, który miał oznaczać mniej więcej: „spokojnie, to nieporozumienie – nie jestem prokuratorem, a w teczce nie przywiozłem nazwisk biskupów do dymisji”. A tak w ogóle, to sprawia wrażenie osoby lubiącej się śmiać, idę o zakład, że ma znakomite poczucie humoru.
Niemniej misję ma śmiertelnie poważną. Warto przypomnieć, że wraz ówczesnym prefektem Kongregacji Nauki Wiary kard. Josephem Ratzingerem kontynuował – zapoczątkowane pod koniec pontyfikatu Jana Pawła II – zaostrzanie prawa kościelnego w odniesieniu do przestępstw seksualnych. Za czasów Jana Pawła II to właśnie on był „dochodzeniowcem” w sprawie ks. Maciela – założyciela Legionistów Chrystusa, który dopuścił się wielu przestępstw seksualnych na nieletnich (zmarł w 2008 r.), pomógł też oczyścić sytuację po rażących zaniedbaniach biskupów w Chile.
Obecnie, działając w imieniu Franciszka, abp Scicluna stara się też zmieniać mentalność ludzi Kościoła, tak by na pierwszym miejscu stawiać dobro ofiar, a nie ochronę wizerunku Kościoła. – Poprzez odrzucanie oskarżeń, traktowanie ich jako machinacje wrogów Kościoła, nie stawimy czoła rzeczywistości. (...) Nas nie interesuje, dlaczego oni składają zawiadomienia, lecz czy zawiadomienie jest prawdziwe, czy też nie – powiedział nam w wywiadzie. Mogę się tylko domyślać, że coś podobnego powtórzył godzinę później, w wykładzie dla episkopatu.
Pochwała dla wytycznych
Biskupi, z którymi rozmawiałem, byli wyraźnie pod wrażeniem gościa z Watykanu. Chwalili profesjonalizm i to, że był niesłychanie konkretny. Ponadto, na co niektórzy z nich liczyli od dawna, mogli zadawać pytania. O co dokładnie pytali, tego oczywiście nie wiem. Ale zapewne prosili o wskazówki w odniesieniu do konkretnych przypadków, z którymi mierzą się w swoich diecezjach. Być może chodziło też o lepszą współpracę z Kongregacją Nauki Wiary, a zwłaszcza sytuacje, które wzbudziły ich wątpliwości czy wręcz niezrozumienie. Nie jest na przykład tajemnicą, że zdarzało się, iż biskup postulował usunięcie go ze stanu duchownego, na co Kongregacja nie wyraziła zgody, decydując o kilkuletnim jedynie zakazie pracy tego duchownego z młodzieżą. Na pewno jest to sytuacja, która musi biskupa frustrować: nie chodzi tylko o uszczerbek na jego „prestiżu”, ale też o brak gwarancji, że ów ksiądz nie dopuści się podobnego czynu w przyszłości. Kto i jak ma go nadzorować? Kto i jak odpowie w sytuacji, gdy dojdzie do recydywy? Mam nadzieję, że dyskusja była owocna i pomoże nie tylko biskupom, ale i samej Kongregacji.
To, co wydaje się bardzo ważne, to fakt, że abp Scicluna uznał wytyczne wypracowane przez polskich biskupów za naprawdę dobre. We wspomnianym wywiadzie ocenił, że po prostu wystarczy się nimi kierować. Na konferencji prasowej zaakcentował ten drugi element, podkreślając, że same wytyczne nie wystarczą, że teraz kwestią decydującą jest to, czy będą bezkompromisowo wcielane w życie.
Musimy bronić nasz lud
Można mieć nadzieję, że naprawdę wchodzimy w nową erę, bo po wytycznych episkopatu (uwzględniających oczywiście nowelizacje Kodeksu karnego, który zobowiązuje każdego do zgłaszania przypadków przestępstw seksualnych do prokuratury) i ostatnim papieskim motu proprio, istnieje naprawdę bardzo dobry mechanizm do działania – prewencyjnego, zadość czyniącego ofiarom, rozliczającego sprawców oraz osoby kryjące grzech i przestępstwo. Bo, przypomnijmy, od 1 czerwca zaczęły obowiązywać normy wprowadzone przez motu proprio Vos estis lux mundi, przewidujące możliwość wszczęcia przez metropolitę postępowania wobec biskupów, którym zarzucono nieprawidłową reakcję na zgłoszenie wykorzystywania seksualnego.
Oczywiście jeśli w Kościele w Polsce nie nastąpi radykalna i powszechna przemiana mentalna, to rzeczywiście mogą być trudności z realizacją tych, budzących nadzieję, norm. Ale warto spojrzeć na sprawę optymistycznie, w duchu słów ze słynnej piosenki Niemena: „...lecz ludzi dobrej woli jest więcej”. Można więc powiedzieć tak: wszyscy, którzy szczerze zamierzają walczyć z pedofilią, pragną ochrony dzieci i marzą o odnowionym Kościele, otóż wszyscy oni mają wreszcie instrumenty, by ten ideał czynić coraz bardziej prawdopodobnym i to w stosunkowo bliskiej perspektywie czasowej. Myślę, że na naszych oczach ten ideał nabiera realnych kształtów, a wizyta arcybiskupa Malty pozwoli cały ów proces przyspieszyć.
Nie ulega wątpliwości, że Kościół w Polsce, w tym biskupi, przechodzą przyspieszony kurs dojrzewania do bezkompromisowości w walce z przestępstwem i grzechem. Oczywiście, grzechu nie wyeliminujemy, nie bądźmy naiwni. Także grzech, którego fundamentem jest nieuporządkowana sfera seksualności, będzie towarzyszył człowiekowi do końca świata. – Grzech był zawsze obecny w człowieku, a zatem wyzwaniem jest reakcja na niego zgodnie z wymaganiami współczesnej nauki, prawa a także naszych zdolności chronienia dzieci i młodzieży – powiedział nam abp Scicluna. Ale nie zawahał się przestrzec: – Szaleństwem jest próba ochrony instytucji w imię przeświadczenia, że w ten sposób uda się rozwiązać kryzys. Musimy bronić nasz lud.
Na jednym kursie
Jaki jest więc krajobraz po Sciclunie? Powiedziałbym, że jego wizyta utrwaliła nadzieję na to, że w odniesieniu do przypadków przestępstw seksualnych Kościół w Polsce zaczyna pisać nową, jaśniejszą historię. Ale, jak wspomniałem na początku, stanie się tak, jeśli wszyscy uwierzymy słowom abp. Sicluny, że rozwiązanie leży w rękach tutejszego Kościoła, a nie w Kongregacji Nauki Wiary. Bardzo ważna wydaje mi się w tym kontekście jego odpowiedź na pytanie dziennikarki „Krytyki Politycznej”, która na konferencji prasowej zarzuciła Watykanowi, iż nic nie robi w sprawie biskupów, których fundacja „Nie Lękajcie Się” obwiniła o tuszowanie przestępstw. Arcybiskup Malty odpowiedział w emocjonalnym tonie, że w Kościele nie tylko Scicluna ma zajmować się krzywdzonymi dziećmi i słuchaniem ofiar. – Są także delegaci biskupów ds. wykorzystywania małoletnich i to jest ich obowiązek – powiedział arcybiskup.
Na tej konferencji zrozumiałem, że każdy delegat ma być Scicluną, każdy biskup ma być Scicluną, każdy katolik ma być Scicluną. Wszyscy mamy być Sciclunami. Bo nie chodzi o to, żeby czekać na watykańskiego „prokuratora”, „czyściciela” czy „dochodzeniowca”. Wszyscy, którzy tworzą Kościół w Polsce, muszą zacząć żyć kulturą przejrzystości, prawdy i pokory. Wysłannik papieża pochwalił nasze mapy. Niech nikt nie waży się zbaczać z kursu.