Logo Przewdonik Katolicki

Książka do lamusa?

Natalia Budzyńska
Fot. annie-spratt/unsplash

Prawie w co trzecim domu nie ma książki. Smutno i straszno – ogłasza jeden z wydawców. No pewnie, dla niego tak.

W końcu na tym zarabia, więc zależy mu, żeby ludzie książki kupowali, ale i tak powinien się cieszyć, bo w porównaniu z ubiegłymi latami zwiększyła się nieznacznie liczba osób, które książki kupują, a nie pożyczają. Biblioteka Narodowa jak co roku opublikowała badania dotyczące czytelnictwa w Polsce. Wyniki są podobne do ubiegłorocznych, a więc zatrważające. Przeglądam kolejne tabelki umieszczone w raporcie i wysnuwam z nich różne wnioski. Na przykład takie, że zamiłowanie do czytania nie jest zależne od wieku. Jak ktoś lubi czytać, to czyta „siedem i więcej książek” czy ma lat piętnaście, czy sześćdziesiąt. Jak ktoś nie przeczytał ani jednej książki w ciągu roku, a więc w ogóle książka znajduje się poza jego potrzebami, to podobnie, od wieku to nie zależy. Różnica jest za to ilościowa: nie przeczytała żadnej książki w 2018 r. średnio połowa Polaków, a jakby dodać tych, co jedną, najwyżej dwie, wyszłoby 70 proc. Ciekawa jest tabelka dotycząca czasu przeznaczonego na lekturę, z której znowu wynika, że nic nie jest w stanie skłonić kogoś, kto książek nie lubi do ich czytania, nawet nuda i dużo wolnego czasu, choć zaintrygowała mnie rubryka „czytam, ale coś innego niż książki”.

Generalnie znajduję się w mniejszości, powinnam się czuć wyróżniona, w końcu jak mniejszość to elitarność, chodzi przecież o rozwój intelektualny. Tymczasem wydaje mi się, że na tę sytuację trzeba spojrzeć z większym dystansem i szerszym horyzontem. Ktoś zauważył ciekawą rzecz: z danych wynika, że czytelnictwo spadło dość widocznie w latach 2006–2008. To wtedy rozwinęła się neostrada, a internet stał się tak powszechny jak jeszcze niedawno telefon stacjonarny. I nie będę teraz biadolić, że internet odsunął biedne dzieci od papierowej pachnącej drukiem książki, a dorosłym pomieszał w głowie. Myślę sobie, że czasy się zmieniają, kiedyś czytaliśmy, teraz oglądamy. Kiedyś informacje czerpaliśmy z książek, dzisiaj z internetu. Jesteśmy świadkami przewrotu kulturowego i trudno nam jest pogodzić się z faktem, że czasy papierowej książki odchodzą do lamusa. Ale czy naprawdę? Niby liczby mówią same a siebie, ale jednak jadąc pociągiem, widzę wokół siebie wielu czytelników. Trochę mniej ich jest w tramwaju, a jeśli są, to od razu jest jasne, że to studenci. Tymczasem interes się kręci – myślę, przeglądając instagramowe konta polskich wydawców. Codziennie prezentują po kilka zdjęć wydawanych przez siebie książek, z coraz bardziej pstrokatymi okładkami w otoczeniu kwitnących forsycji, kruchych ciasteczek i wypielęgnowanej dłoni pani z działu promocji. I koniecznie kubka kawy.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki