Psioczę. Przewracam oczami. Narzekam. Wszystko to na widok nowych świątyń katolickich, koloru ich tynków, rodzaju posadzki, wystroju wnętrz. Jestem pierwsza do tego, żeby krytykować kolejne nowe realizacje współczesnych architektów, którym wszystko jedno skąd otrzymują zlecenie, którzy tworzą od niechcenia kolejne przeciętne lub koszmarnie oryginalne projekty, nie zagłębiając się ani w ich przeznaczenie, ani w funkcję liturgiczną, jaką powinny pełnić.
Zleceniodawcy, a więc proboszczowie, którzy często mają niedużą wiedzę na temat sztuki, zbyt pochopnie podchodzą do rozwiązań architektonicznych, w wyniku czego powstają
nierzadko koszmarki. W architekturze sakralnej w naszym kraju panuje totalny chaos i samowolka, przynajmniej takie odnoszę wrażenie i nie jestem w tym osamotniona. Czy tak jest wszędzie? Czy zachwycać się można tylko architekturą dawnych stylów, której nieprzekraczalną granicę stanowi katedra Sagrada Familia w Barcelonie? Czy to oznacza, że współczesna architektura sakralna zachwycać nie może? Jakub Turbasa w książce Ukryte piękno, która ukazała się niedawno w „Bibliotece Więzi” zaprasza na wycieczkę po nowych kościołach Europy, tych, które on sam uważa za wybitne, i cierpliwie pokazuje ujętą w materię symbolikę. Warto spojrzeć na fotografie w tej książce zamieszczone bez uprzedzeń.
Ku przyszłości
Dziesięć lat temu wyraz swoim zmartwieniom dała grupa architektów i intelektualistów włoskich, pisząc skierowany do papieża Benedykta XVI apel, który miał zwrócić uwagę Ojca Świętego na fatalną ich zdaniem sytuację sztuki sakralnej. Do tej pory Benedykt XVI wspomniał o sztuce sakralnej w adhortacji apostolskiej Sacramentum caritatis, pisząc tak: „Ważnym składnikiem sztuki sakralnej jest niewątpliwie architektura kościołów, która powinna zachować jedność poszczególnych elementów prezbiterium: ołtarza, krucyfiksu, tabernakulum, ambony, krzeseł. Należy mieć świadomość, że celem architektury sakralnej jest dostarczenie Kościołowi, który celebruje tajemnice wiary, a w szczególności Eucharystię, przestrzeni najbardziej dostosowanej do właściwego przebiegu czynności liturgicznych”. Brzmi to może trochę zbyt praktycznie, ale papież nie mówi przecież nic nowego, po szczegółowe wskazówki polski kapłan może sięgnąć do Ogólnego wprowadzenia do Mszału Rzymskiego. To tam znajdują się punkty wskazujące na to, co powinno być brane pod uwagę w przypadku budowy nowego kościoła. Na przykład: „W wystroju kościoła należy dążyć raczej do szlachetnej prostoty niż do przepychu”. No tak, ale to, jak różnie można rozumieć ową szlachetną prostotę, pokazuje przykład bazyliki w Licheniu. Z drugiej strony: czy można odnaleźć owo szlachetne piękno w minimalistycznej, lecz brutalistycznie betonowej formie kościoła w Playa Granada na południu Hiszpanii?
Wracając do apelu włoskich architektów, zaniepokoił ich wysyp kościołów, które nie dość, że były według ich oceny po prostu brzydkie, to jeszcze w ogóle nie spełniały celów, jaka sztuka katolicka spełniać powinna przede wszystkim. Ten apel jednak głównie nawołuje do powrotu do sztuki przeszłości jako jedynie harmonijnej i pięknej. Tymczasem ja odnoszę wrażenie, że współczesnym świątyniom nie zagraża sztuka współczesna, ale kicz. W liście tym znajdziemy takie zdania, jak: „Sztuka, która szydzi z doktryny Wcielenia lub jej nie oddaje w sposób wierny, negując doktrynę poprzez abstrakcjonizm i wyrzeczenie się konkretnej formy, jest nie do pogodzenia z definicją katolickiej sztuki sakralnej”. Nie wiem, czy dobrze przypuszczam, ale mam wrażenie, że wiele z obiektów, które mieli na myśli sygnatariusze tego listu, opisał w swojej książce Jakub Turbasa udowadniając, że i taka przestrzeń może nieść wiele symbolicznych treści zbliżających do Boga i wcale nie oznacza od razu „negowania doktryny” i nieznajomości liturgii.
Betonowe piękno
Jednym z kościołów najszerzej krytykowanym był – i wciąż jest – kościół pod wezwaniem św. Pawła Apostoła w Foligno we Włoszech. Oczywiście od samego początku, na etapie projektu to założenie budziło kontrowersje. Konkurs na kościół na przedmieściach Foligno został rozpisany przez Konferencję Episkopatu Włoch jako zamknięty, co oznacza, że do udziału zaproszono wybranych włoskich architektów. Zwyciężył projekt Massimiliano i Doriany Fuksas: dwa betonowe prostopadłościany z ascetycznym wnętrzem. Biskup Giuseppe Betori, ówczesny sekretarz Konferencji Episkopatu Włoch, a późniejszy arcybiskup Florencji i kardynał, powiedział: „projekt przekonał jury z trzech powodów: absolutnej prostoty formy; zaskakującego bogactwa powiązań z kontekstem miejskim i kontekstem miejsca, w których sytuuje się silną i rozpoznawalną obecnością; rozwiązaniem światła we wnętrzu. Fuksas wygrał konkurs, gdyż miał odwagę podążać aż do głębi w odnowie języków, postępując ścieżką prostoty, drogą wsłuchaną w brzmienie współczesnej architektury”. Krytycy zarzucali ten nowej świątyni ekstrawagancką formę, brak religijnych symboli na elewacji, bo rzeczywiście nie znajdziemy na zewnętrznych ścianach budynku nawet najmniejszego krzyża czy symbolu sugerującego jego przeznaczenie. Jedynie przed budynkiem postawiono prostą betonową rzeźbę, na której umieszczono rysunek krzyża. Podczas gdy jedni się oburzali, parafianie zaczęli swój kościół oswajać poprzez dodawanie elementów dekoracji wewnątrz. W ten sposób – jak zauważa Turbas – świątynia zaczęła żyć swoim życiem.
„Architekturę sakralną można bowiem porównać do budowy człowieka. Forma zewnętrzna jest niczym ciało, które stanowi odkrycie tego, co najistotniejsze – jego wnętrza” – trafnie zauważa autor, a mnie to skojarzenie się bardzo podoba. Często bryła zewnętrzna nie zachwyca, tak jakby z założenia była tylko nieatrakcyjnym opakowaniem, po przekroczeniu progu znajdujemy się w innym świecie. Niebiańska Jerozolima porywa nas nie barokowym przepychem, a minimalistyczną prostotą, w której główną rolę odgrywa światło. Nieprawdopodobne, jak współczesnym architektom udaje się ukryć wyciszające zmysły piękno i harmonię w betonowej osłonie, której ciężar znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Dla wspólnoty
W harmonii z krajobrazem, wrośnięte w przestrzeń stoją kaplice w Niemczech (kaplica Brata Klausa) i w Szwajcarii (kościół pw. św. Jana Chrzciciela), zdjęcie wnętrza tej drugiej znajduje się na okładce i szczególnie mnie zachwyca. Kościoły parafialne są z kolei projektowane ze szczególnym uwzględnieniem ich funkcji społecznych i roli w społeczności. Mają być centrum życia mieszkańców, nie tylko życia liturgicznego, ale wspólnotowego. Wtopione w blokowiska, osiedla domków czy nowoczesnych kamienic, poza przestrzenią sakralną obejmują także przestrzeń przeznaczoną dla rozwoju intelektualnego i fizycznego, sale katechetyczne, boiska, kawiarenki. Miejsca, w których można się spotkać ze sobą, zauważyć drugiego, służyć mu pomocą, a także zrelaksować się, spędzać czas wolny. To kościół otwarty, parafia żywa. We włoskich parafiach, szczególnie tych nowych, budowanych na peryferiach, architekt skupia się nie tylko na świątyni, ale także na obiektach, które są istotne dla budowania wspólnoty. Zdaje się, że to dobry kierunek, często o tym mówi papież Franciszek, a architekt może w tej wizji otwartej parafii pomóc, proponując ciekawe rozwiązania. Wzorcowy przykład powstał w Seriate koło Bergamo, to kościół i centrum duszpasterskie prowadzone przez redemptorystów według projektu jednego z najznakomitszych włoskich architektów, Mario Botty.
Książka Jakuba Turbasa pozwala zrozumieć architekturę współczesną, zaprasza, żeby się jej nie bać, zachęca do przełamywania przyzwyczajeń i pokazuje jej ukryte piękno. W chaosie współczesnego świata to piękno tkwi w prostocie i minimalizmie.