Logo Przewdonik Katolicki

Myśli na Wielki Post

Natalia Budzyńska
fot. Unsplash

Lubię czasem wracać do przeszłości i to coraz dalszej przeszłości. Podobno to oznaka starzenia się: im człowiek starszy, tym mniej atrakcyjna wydaje się teraźniejszość, tematem marzeń przestaje być przyszłość, a coraz częściej jest nią przeszłość.

Ponieważ teraźniejszość jest dla mnie źródłem mniejszych lub większych zmartwień i stresów, zaczynam zauważać, że uciekam przed nią w przeszłość. I to wcale nie własną, nie w historię mojego życia, co jeszcze byłoby w miarę usprawiedliwione, bo zakotwiczone w życiu realnie biegnącym, bo przecież to, kim byliśmy, ma niewątpliwy wpływ na to, kim jesteśmy. A akceptacja historii swojego życia przecież jest istotnym czynnikiem rozwoju duchowego, to nasza indywidualna Historia Zbawienia, wszystko ma sens, nawet największe upadki, zwątpienia i porażki. 

Tymczasem ja ostatnio uciekam w obce życia, te prawdziwe i te zmyślone. O, te zmyślone to najniebezpieczniejsze, bo niby co one mi dają? Najczęściej trochę rozrywki, bo przecież w tych ucieczkach od siebie nie chodzi o to, żeby się zamartwiać, ale żeby się zrelaksować. Więc lekka lektura, a coraz częściej lekki serial na Netflixie lub HBO. Jeśli zbyt lekki, to też irytujący, bo przecież do jakichś standardów jestem przyzwyczajona, nie chodzi o to, żeby dać się porwać głupocie. Więc jednak wybierać czyjeś życie, kompletnie wymyślone, ale z problemami. I zamiast zająć się swoją codziennością, zajmuję się codziennością kogoś, kto nie istnieje. Bardzo to irytujące za każdym razem, gdy sobie to uświadomię. Nie chcę przez to powiedzieć, że odpoczynek przy dobrej książce jest zły, chodzi tylko o intencje, bo zauważam, że gdy zanurzam się w świecie wyobraźni, to z łatwością alienuję się z mojej osobistej rzeczywistości, a dzieje się to ze stratą dla moich najbliższych. Nie zauważam ich potrzeb, zwyczajnie brakuje mi dla nich czasu. A przecież są wokół mnie inni żywi ludzie i oczywistym jest, że relacje z nimi są ważniejsze niż wszystkie książki świata, niż cała sztuka świata i niż wszyscy bohaterowie przeszłości, nawet ci prawdziwi.
Tak sobie rozważam, czas Wielkiego Postu temu sprzyja i mam nadzieję, że moje rozmyślania nie przypominają tych oczywistości w stylu Paulo Coelho. Lada chwila wyjdzie moja książka, w której opisuję trudną historię, jaka stała się udziałem mojej rodziny, bardzo wiele cierpienia kosztowała wiele osób i im bliżej jej wydania, tym bardziej czuję, jakbym to cierpienie niosła. Trochę przed nią uciekając, zanurzam się w inną historię sprzed 150 lat, ale ona też jest pełna cierpienia. Najwyższy czas wrócić do swojego życia.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki