„Otoczyć troską ubogich” – oto zdanie cud-miód, które tak naprawdę nic nie znaczy. Nazwijmy więc rzecz po imieniu: usiąść obok bezdomnego, który nie mył się od miesiąca; pogadać z alkoholikiem, który nie zmienia zasikanych spodni; potrzymać za rękę starca z gnijącymi ranami; dać ciężko zarobione pieniądze żebraczce. A przy tym: nie oceniać, nie osądzać, nie pouczać, nie moralizować, nie gorszyć się, nie dawać dobrych rad na temat życia. Wiadomo, zawsze to będzie aktualne, bo wykluczonych wciąż jest pod dostatkiem, ale teraz jeszcze ten strach przed uchodźcami. Brat Albert przyjąłby ich z otwartymi ramionami bez przepytywania z katechizmu i znajomości wartości kulturowych oraz korzeni chrześcijańskiej Europy.
Myślę jeszcze o Bracie Albercie w kontekście jego radykalizmu dotyczącego ubóstwa. Własnego ubóstwa. Ubóstwo było dla niego tak ważne, bo zdawał sobie sprawę z tego, co może zrobić fakt posiadania jakiejkolwiek własności.
No i antyklerykalizm. O, to chyba najmodniejsze słowo minionego roku. Dotąd o antyklerykalizmie mówili tylko wrogowie Kościoła, ale obecnie mówią o tym także ludzie Kościoła. Antyklerykalizm ma zabarwienie bardzo pejoratywne, bo wiąże się z niechęcią, gniewem i innymi negatywnymi emocjami, ale dotychczas nie wymyślono słowa, które by określało antyklerykalną postawę zrodzoną z troski, a nawet miłości. Brat Albert kapłanom wiele zawdzięczał, ale też znał ich jak mało kto. Zdawał sobie sprawę z tego, że ich pozycja sama w sobie stanowi dla nich pewnego rodzaju zagrożenie. Zagrożenie pychą. Nie chciał więc mieć księży w swoim zgromadzeniu. „Wyobrażasz sobie księdza obierającego ziemniaki?” – trochę żartem odpowiadał na pytania, dlaczego by nie mieć „swojego” księdza.
Pod koniec roku przeczytałam dokument „Zasady prewencji i postępowania w pracy duszpasterskiej z osobami małoletnimi w diecezji płockiej”, w którym zapisano m.in., że osoba duchowna nie może przebywać sam na sam w towarzystwie małoletnich. Niektórzy uważają, że to przesada, że teraz to już nie można dziecka nawet po głowie pogłaskać. Natychmiast przypomina się Brat Albert. Na początku XX w. przestrzegał swoich braci, którzy pracowali w zakładzie wychowawczym dla chłopców: „Z chłopcami trzeba postępować ostrożnie, niech Brat strzeże się, aby ich nie dotykać”. Znał życie bardzo dobrze, wiedział także do czego zdolny jest człowiek – każdy człowiek.