Logo Przewdonik Katolicki

Ten niepokój jest słuszny

Piotr Zaremba
FOT. MAGDALENA BARTKIEWICZ. Piotr Zaremba historyk, dziennikarz, publicysta, komentator polityczny

Podejmując polemikę z przesłaniem filmu Kler Wojciecha Smarzowskiego, jednej rzeczy nie mogłem mu szczególnie wybaczyć. Scen retrospektywnych, tych z lat 80., w których ksiądz o pedofilskich skłonnościach pojawia się na tzw. Mszy za Ojczyznę.

Swoich opinii na temat przerysowań tego filmu nie cofam. Tak, mamy do czynienia z zastępowaniem subtelniejszego obrazu rzeczywistości najgrubszą kreską, jaką się da, z powodzią schematycznych stereotypów. Niemniej w sporze o sceny „solidarnościowe” chodziło o coś więcej. Nawet niektórzy liberałowie, przychylni ogólnemu przesłaniu filmu, uważali, że tu Smarzowski posunął się za daleko. Poza poczuciem, że to zbyt wielkie uogólnienie polityczne, było coś, do czego i ja się odwoływałem. Grupa księży związanych z „Solidarnością” była nieduża. Jeśli twierdzi się, że któryś z nich miał taką „słabość”, trzeba tego dowieść, powtarzałem.
Życie poddało ten argument szybko szczególnie ciężkiej próbie. Oto posypał się grad oskarżeń wobec ks. Henryka Jankowskiego, jednego z emblematycznych kapelanów „Solidarności”. Ja nadal nie wiem, czy Smarzowski konstruując wątek solidarnościowego księdza, wiedział o krążących ponoć od dawna zarzutach wobec Jankowskiego. Czy bił na ślepo, a swoim filmem przypadkowo uruchomił lawinę. Nie zmienia to faktu, że lawina się toczy. Po drugiej stronie zaprzeczenia, próby obrony, są coraz słabsze. Oczywiście jest jakaś część społeczeństwa, która nie uwierzy niczemu, co pojawia się na łamach „Gazety Wyborczej”. Ale zarzuty są mocno udokumentowane, pojawiają się świadkowie. Notabene świadkowie na okoliczność dwóch nieco odmiennych zjawisk. Otaczania się bardzo młodymi mężczyznami w czasach, kiedy Jankowski był specyficznym politycznym celebrytą, proboszczem św. Brygidy. Oraz klasycznej pedofilii, czyli czynów wobec dzieci, obojga płci, jak rozumiem także w czasach, kiedy pozostawał księdzem stosunkowo młodym i nieznanym.
Tak jak nie znam okoliczności wprowadzenia wątku solidarnościowego księdza pedofila do filmu, tak nie wszystko rozumiem z zasadniczej historii. Dlaczego nie stał się celem operacji władz PRL? Słyszę domniemania, że był od nich dodatkowo uzależniony. Dlaczego nie reagowały opozycyjne autorytety, także te niepodporządkowane Kościołowi? Czy dlatego, że w jeszcze niedawnych czasach mało kto rozumiał przerażającą naturę takiej przypadłości? Ale idźmy dalej. Przecież Jankowski, pod koniec życia toporny antysemita i zwolennik Samoobrony, był łatwym celem oskarżeń w III RP. I smacznym kąskiem dla zawodowych antyklerykałów, wystarczająco silnych i bogatych, aby przeprowadzić akcję jego zdemaskowania? Co powodowało, że zmowa milczenia, niekompletna, bo pojawiały się sygnały, ale wystarczająca, aby pozostały one w cieniu, trwała i wtedy?
Mnożę wątpliwości. I nie zmieniam swojego zdania, że inicjatorzy akcji przedstawiającej pedofilię wśród księży jako coś przemożnego i masowego, dążą do zdyskredytowania instytucji, przede wszystkim jej nauki. Ale to nie znaczy, że odpowiedzią ma być milczenie lub fałszywe tłumaczenia, notabene coraz mniej przekonujące. Nie wiem, co się powinno zrobić w obliczu skandalu. Z pewnością rzecz musi podlegać weryfikacji. Mogę sobie wyobrazić oskarżenia wobec kogoś kto ma na sumieniu grzechy, ale komu przyczepia się grzechy również niepopełnione. Na razie jednak musi wystarczyć sam najgłębszy niepokój, bo on jest reakcją na ludzką krzywdę. Jedyną możliwą reakcją dla chrześcijanina. Ktoś kto go nie odczuwa, powinien się zastanowić, jaką religię wyznaje.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki