Logo Przewdonik Katolicki

Rachunek sumienia ze światowości

ks. Mirosław Tykfer
FOT. UNSPLASH

Klerykalizm niszczy Kościół. Równie destrukcyjny jest jednak także inny nurt myślenia, który nie tyle kojarzy się z klerem, ile paradoksalnie z osobami świeckimi. Zeświecczenie to równie poważny co klerykalizm problem Kościoła.

Monika Białkowska w swoim tekście pyta o antyklerykalizm. Nie definiuje go jednak w kontekście, który zwykle przychodzi nam do głowy: wrogie ataki na Kościół. Dziennikarka „Przewodnika” proponuje rachunek sumienia z klerykalizmu w Kościele. A to zupełnie co innego. Mówi więc o mentalności klerykalnej, która usprawiedliwia zło w Kościele, zamiast z nim walczyć. Cytuje papieża Franciszka, który między innymi w rozmowie z Dominikiem Waltonem nie zawahał się określić także siebie antyklerykałem. A przecież papież jest ostatnią chyba osobą, która Kościołowi życzyłaby źle. Jego wypowiedź wzbudziła kolejną falę krytyki. Franciszek wyraźnie jednak zaznaczył, że jego antyklerykalizm nie jest podzielaniem myślenia ludzi wrogich Kościołowi, ale odwrotnie: jest wynikiem refleksji nad Kościołem ze strony ludzi, którzy Kościół kochają. W innej rozmowie, z redaktorem naczelnym „La Repubblica”, powiedział: „Kiedy mam przed sobą klerykała, od razu staję się antyklerykałem”. I dodał, że „klerykalizm nie powinien mieć nic wspólnego z chrześcijaństwem”.
 
Zatrute źródła
Równie destrukcyjny dla Kościoła jest jednak także inny nurt myślenia, który nie tyle kojarzy się z klerem, ile z osobami świeckimi. Od słowa „świecki” pochodzi przecież określenie „zeświecczenie”. Paradoksalnie papież Franciszek mówi o tym niebezpieczeństwie równie często, a statystycznie chyba częściej niż o klerykalizmie. Czy chce w ten sposób zrównoważyć, nawet jeśli słuszną, ale krytykę dotyczącą głównie kleru? Okazuje się, że i w przypadku klerykalizmu i zeświecczenia, wcale nie chodzi o to, która grupa jest bardziej winna. To są dwa odmienne zagrożenia wynikające z nieewangelicznego sposobu myślenia. I każdy z nich może mieć swoje źródło zarówno w umysłach duchownych, jak i świeckich. Jeśli klerykalizm zasadniczo dotyczy księży, to dlatego, że to oni w znacznej części są odpowiedzialni za funkcjonowanie instytucji Kościoła. To oni mogą decydować o tym, w jaki sposób będą w Kościele rozwiązywane problemy związane z nadużyciami. Mogą więc docierać do prawdy i według niej rozstrzygać, ale mogą też grzechy tuszować. I dodam, że wielokrotnie już w „Przewodniku” pisałem, iż jestem przekonany, że nie wyzwoli nas prawda w całości wyciągana na forum życia publicznego. Rozwiązywanie grzesznych sytuacji zgodne z prawdą nigdy nie musi oznaczać upokarzania kogokolwiek, nawet tego, który był ich autorem. Wciąż wierzę, że możliwa jest sprawiedliwość, która jest zachowana w całości i konsekwentnie, a jednak posiadająca oblicze miłosierne. I jak refren powtórzę, że dotyczy to zarówno duchownych, jak i świeckich.
 
Zeświecczenie
Ten termin wcale nie chce koncentrować się na grzechach ludzi świeckich. Paradoksalnie, przynajmniej w odniesieniu do samej nazwy, nie oznacza także pejoratywnego traktowania stanu świeckiego w stosunku do duchownego: tak jakby świecki był mniej wartościowy, a co za tym idzie, wszelkie podobieństwo życia księży do stylu życia świeckich miałoby oznaczać dla kleru jakiś spadek wartości. Niektórzy tak niestety interpretują słowa Tomasza a Kampisa z Naśladowania Chrystusa, w której to książce napisał: „Ilekroć wychodziłem do ludzi, wracałem mniejszym człowiekiem”. Zapominając, że autor nie tyle chciał pokazać w lepszym świetle księży, ile zachęcał do tego, aby każdy ze stanów potrafił iść swoją wybraną drogą: nie próbując zmieniać decyzji, a tym bardziej nie tracąc przekonania co do wierności wobec swojego powołania. „Powracanie mniejszym” może w kontekście całej duchowości Tomasza a Kampisa oznaczać jedynie niewłaściwe przejmowanie zasad życia, które są obce wyborowi drogi kapłaństwa. Zeświecczenie polegałoby w tym przypadku kolejny raz na odchodzeniu księży od wyborów sobie właściwych, od wiary w wartość swojego celibatu, posłuszeństwa Kościołowi czy uleganie przekonaniu, że ich kapłaństwo nie jest sakramentem. Zeświecczenie dotyczy także świeckich wtedy, gdy także oni przejmują zasady życia obce swoim chrześcijańskim wyborom stylu życia: kiedy odchodzą od wiary w wartość wierności małżeńskiej, od stawiania sobie wymagań w kontekście miłości bliźniego, szczególnie w rodzinie, kiedy przestają się modlić albo myśleć, że warto być uczciwym w biznesie i prawdomównym w mediach. To oczywiście tylko kilka przykładów odchodzenia chrześcijan od swojej ewangelicznej tożsamości, która powinna określać ich konkretne, codzienne decyzje. 13 października 2017 r., podczas Mszy w Domu Świętej Marty, papież Franciszek przestrzegał przed „złymi duchami dobrze wychowanymi”, które się maskują, tzn. przedstawiają podstępnie pokusy i ułudy, posługując się dobrymi manierami. Zdaniem papieża uleganie tej maskującej powabie świata bez Boga prowadzi do tego, co papież sam określił „opętaniem salonowym”. Wezwał do „czujności”, która powinna koncentrować się na „modlitwie, rachunku sumienia i uczynkach miłosierdzia”. Nie powiedział jednak, że ta pokusa to przejaw zeświecczenia, ale „światowości”. Ze względu na ten podświadomy być może ton, jaki wyczuwa się wtedy, gdy mowa jest o zeświecczeniu, papież postanowił zamienić go właśnie na termin „światowość”. Zwracając się do wiernych podczas tej samej Mszy, zachęcał do częstego patrzenia na „Chrystusa Ukrzyżowanego”, by przestać być „chrześcijanami letnimi”. Bo światowość to letniość w miłości. I w stosunku do Boga, i do drugiego człowieka.
 
Światowość
Światowość zdaniem Franciszka to źródło zarówno klerykalizmu, jak i zeświecczenia. Klerykalizm bowiem to brak miłości księży do ludzi, kiedy przedkładają wizerunek instytucji nad dobro konkretnych dusz, kiedy zapominają, że mają służyć, a nie panować; kiedy mają być swojemu powołaniu wierni, a nie tylko poprawni. Ten sam brak miłości dotyczyć może także świeckich; kiedy nie kochają Kościoła, ale ustawiają się zawsze w pozycji zewnętrznych jego recenzentów; kiedy krytykują każdy grzech duchownych, wyciągają wszystkie możliwe brudy na forum publiczne, uważając, że taka krytyka ma swoje uzasadnienie; kiedy wreszcie nie służą bardzo konkretnie nikomu, usprawiedliwiając się rodziną i pracą, ale wytykają brak tej służby księżom, którzy rzekomo nic do roboty nie mają. Bo ma rację Monika Białkowska, robiąc nam rachunek z antyklerykalizmu w Kościele. Ja dodałbym jeszcze listę grzechów do rachunku z innego antyklerykalizmu, który jest zwyczajnie brakiem miłości do Kościoła. Jest natomiast wyrazem ducha światowości i nieewangelicznego sposobu myślenia. A ten rachunek też jest nam potrzebny.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki