Tak, ta Polska, którą zamieszkują prawie wyłącznie chrześcijanie, głównie katolicy. A jednak, w odniesieniu do spraw politycznych coraz bardziej oddalamy się od siebie, jak jakiejś olbrzymie kry dryfujące po oceanie.
Tymczasem nauka społeczna Kościoła mówi o polityce jako roztropnej trosce o wspólne dobro. Te słowa kieruje nie tylko do polityków, ale zwykłych obywateli, którzy winni szukać przede wszystkim tego, co łączy. Różne dokumenty, w tym świetny „Chrześcijański kształt patriotyzmu”, mówią o znaczeniu wspólnej pracy dla dobra ojczyzny.
Niestety, od wizji Polski jako wspólnoty jesteśmy daleko, być może coraz dalej. I, niestety, już się chyba do tego przyzwyczajamy. Uznajemy, że tak musi być. Może wręcz zaczynamy tego pragnąć, bo już tak mocno pokochaliśmy te emocjonalne starcia, zarówno toczone w domu czy w pracy przez nas samych, jak i te, którym z lubością oddają się politycy reprezentujący naszą wizję Polski, co z wypiekami na twarzach śledzimy na telewizyjnych ekranach.
Co taki stan rzeczy mówi o naszym chrześcijaństwie? No, z całą pewnością nie świadczy najlepiej, choć zapewne nasze zaniedbania w tym zakresie mają bardzo różny, indywidualny ciężar. Trudno bowiem mówić, że winę ponosi głównie partia X, Y czy Z, a poza tym każdą partię tworzą ludzie, a zachowania każdego z nich też się przecież różnią.
Przyznam, że ostatnio dość często nachodzi mnie pytanie, bardzo proste, może wręcz naiwne: co się z nami stało, co w nas wstąpiło? Dlaczego jako obywatele zdajemy się nasze chrześcijaństwo brać niejako w nawias? Dlaczego cudowny dar niepodległości nie prowadzi nas do przekonania, że trzeba naszą wdzięczność wobec Boga wyrazić poprzez szczere pragnienie wspólnego budowania przyszłości ojczyzny? Dlaczego nie jesteśmy już w stanie czerpać z nauk Jana Pawła II, z bezcennych przecież wskazań, jakie kierowanych do nas zarówno w czasach komunizmu, jak i w dobie transformacji, a także w wolnej już Polsce?
Podczas pielgrzymki do Polski w 1991 r., żegnając się z mieszkańcami Wadowic, a przed wyjazdem na Jasną Górę, Jan Paweł II wyznał, że pragnie tam zabrać wszystkie problemy odradzającej się III Rzeczypospolitej. „Wiedzcie o tym wy, którzy przyczyniliście się do mojego wychowania, że te sprawy są częścią mojego serca, że wszystko to, co służy dobru Ojczyzny mojej ziemskiej, jest także moim dobrem. Wszystko to, co ją niszczy, poniża, rozkłada, przeżywam jako największe cierpienie”.
Dziś, tuż po rocznicowych obchodach każdy Polak powinien zrobić sobie z tych słów rachunek sumienia. A za pół roku, gdy przeżywać będziemy 40. rocznicę słynnej homilii z placu Zwycięstwa, winniśmy wspólnie i gorąco powtórzyć słowa papieskiej modlitwy: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi”. Także po to, by 100. rocznica urodzin Karola Wojtyły (2020) zaowocowała pojednaniem, a nie setką jego kolejnych pomników.