Logo Przewdonik Katolicki

Głęboko zaniepokojeni

Maria Przełomiec
FOT. STEPAN FRANKO/PAP/EPA

Ukrainiec Oleg Sencow to pierwszy więzień w Rosji, którego głodówka trwa dłużej niż sto dni. Nic nie wskazuje na to, by przyniosła efekt, bo zachodni przywódcy nie upominają się o reżysera, który domaga się uwolnienia swoich rodaków.

Ostatni dzień sierpnia był 110. dniem głodówki skazanego w Rosji na 20 lat łagru Olega Sencowa. Ukraiński reżyser, uczestnik kijowskiego Majdanu, został aresztowany 14 maja 2014 r. w swoim domu w Symferopolu na Krymie, trzy miesiące po rosyjskiej aneksji półwyspu. Nowe władze zarzuciły mu przygotowywanie aktów terrorystycznych. Sencowa wywieziono do Rosji, kilkanaście miesięcy przetrzymywano w moskiewskim więzieniu Lefortowo, bito i torturowano. Mimo że nie przyznał się do winy, skazano go na podstawie zeznań dwóch świadków, z których jeden ostatecznie odwołał swoje oskarżenia, przyznając, że zostały złożone pod przymusem.
 
Kiedyś było inaczej
W maju tego roku Sencow ogłosił głodówkę, protestując nie tylko przeciwko niesprawiedliwemu wyrokowi we własnej sprawie, ale także domagając się zwolnienia innych 64 Ukraińców przetrzymywanych w Rosji pod fikcyjnymi zarzutami.
Według Radia Swoboda ukraiński reżyser jest pierwszym w rosyjskim systemie więźniem, którego głodówka przekroczyła sto dni. Komentator rozgłośni dodaje, że najwyraźniej Moskwa woli doprowadzić do śmierci Sencowa, niż zgodzić się na wypuszczenie więźniów. Tym bardziej że zachodni liderzy, jak dotąd, zdawali się całej sprawy właściwie nie zauważać.
To kolejny dowód, jak bardzo obecne polityczne praktyki różnią się od tych, które obwiązywały w stosunku do Moskwy w czasach zimnej wojny. Wtedy kwestia uwolnienia znanych sowieckich dysydentów była częścią negocjacji demokratycznych przywódców z komunistyczną Rosją. Dzięki nim na Zachodzie znaleźli się m.in. znany pisarz Władimir Bukowski czy były sowiecki generał, a następnie obrońca praw człowieka Petro Hryhorenko. Teraz pewnie nie mieliby na to szans.
 
Po pierwsze interesy
Ostatecznie można zrozumieć, dlaczego na początku przypadek Olega Sencowa nie budził większego zainteresowania. Przysłoniło go aresztowanie i proces ukraińskiej lotniczki Nadiji Sawczenko, zatrzymanej miesiąc po Sencowie. Sawczenko także po usłyszeniu wyroku rozpoczęła protestacyjną głodówkę i pod dwóch latach została przez Putina ułaskawiona. Zdaniem jednych – zadziałały apele i groźby Zachodu, zdaniem innych – Rosjanie wypuścili Nadiję, bo udało im się ją złamać. Późniejsze co najmniej dziwne zachowania Sawczenko, w tym kontakty z prorosyjskimi separatystami z Donbasu, zdają się potwierdzać drugą wersję. W każdym razie kiedy kilka miesięcy temu ukraińskie władze aresztowały niedawną bohaterkę pod zarzutem przygotowywania przewrotu, żadna międzynarodowa organizacja nie zgłosiła protestu.
Niektórzy twierdzą, że to właśnie „sparzenie się” na historii Sawczenko jest jedną z przyczyn powściągliwości zachodnich polityków, jeśli idzie o naciski na uwolnienie Sencowa. Nie można tego wykluczyć, ale wszystko wskazuje na to, że głównym powodem stało się przekonanie, że nie ma co „umierać za Gdańsk” i że stawianie na ostrzu noża sprawy głodującego reżysera nie opłaci się. Tym bardziej że coraz więcej zachodnich polityków zaczyna marzyć o normalizacji stosunków (czytaj: interesów ) z Rosją. Jednym słowem, Putin w wypadku Sencowa okazuje się głuchy na łagodne perswazje, a demokratyczni przywódcy najwyraźniej nie mają ochoty specjalnie go naciskać.
 
Co nam zrobicie?
O uwolnienie głodującego reżysera apelują związki filmowców, międzynarodowe organizacje, różnego rodzaju stowarzyszenia i fundacje. Specjalną rezolucję w sprawie Sencowa przyjęły polski oraz litewski parlament (nota bene jedynymi posłami litewskiego Sejmasu, którzy wstrzymali się od głosu, byli członkowie klubu parlamentarnego Akcji Wyborczej Polaków na Litwie). O bardziej zdecydowane działania do Unii Europejskiej zaapelowały rządy Litwy, Łotwy i Estonii.
W samej Polsce o Sencowa zadziwiająco jednomyślnie upomnieli się przedstawiciele niemal wszystkich środowisk politycznych, a Żenia Klimakin z polskiego Instytut Adama Mickiewicza zorganizował akcję czytania utworów Olega Sencowa, w której wzięli udział najbardziej znani polscy aktorzy. Anglojęzyczna wersja ma zostać rozesłana do zachodnich polityków. Z jakim skutkiem – zobaczymy.

Błyskawicznie pogarszający się stan zdrowia głodującego więźnia zaowocował pierwszymi działaniami międzynarodowych agend. Oenzetowski Komitet Przeciwko Torturom (CAT) zaapelował do Rosji, by zaprzestała stosowania tortur wobec przeciwników politycznych, w tym wobec uwięzionego Sencowa. O zwolnienie Sencowa zwrócił się Parlament Europejski. Kijów skierował do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka pozew przeciwko Moskwie w sprawie naruszenia przez nią praw Ukraińców będących więźniami politycznymi w Rosji. Tyle tylko, że Kreml jak na razie specjalnie się tym nie przejął. No bo co te wszystkie instytucje mogą realnie zrobić? Pogrozić palcem?

 

Mundial, Helsinki, Nord Stream 2

W tej sytuacji jedynym skutecznym sposobem wydaje się zdecydowana interwencja tych, którzy posiadają realne narzędzia nacisku, czyli przywódców zachodniego świata. Tymczasem jak zachowują się w sprawie Sencowa czołowi demokratyczni politycy?

Zacznijmy od niedawnego mundialu, który w Rosji przebiegł bez zakłóceń, wzmacniając propagandowo rosyjskiego prezydenta. Owszem, część światowych liderów piłkarskie mistrzostwa zbojkotowała. Powodem była jednak próba otrucia byłego rosyjskiego szpiega, a nie głodujący ukraiński reżyser. Obecny na finałowym meczu w Moskwie Emmanuel Macron najwyraźniej nie chciał psuć nastroju gospodarza nietaktownym poruszeniem tak nieprzyjemnej sprawy. Dopiero miesiąc później francuski przywódca „wyraził w rozmowie z prezydentem Władimirem Putinem swoje obawy i wskazał na znaczenie jak najszybszego znalezienia humanitarnego wyjścia z tej sytuacji” (cytat za Pałacem Elizejskim).

Nie lepiej zachowała się Angela Merkel. Podejmująca ostatnio u siebie Władimira Putina niemiecka kanclerz wolała rozmawiać o Nord Stream 2 niż o Sencowie. Także Donald Trump przy okazji słynnego szczytu w Helsinkach nie uznał za stosowne upomnieć się o umierającego człowieka. Dopiero w końcu sierpnia amerykański Departament Stanu wyraził „głębokie zaniepokojenie” pogarszającym się stanem zdrowia ukraińskiego reżysera i przestrzegł przed doprowadzeniem do tragedii, „która w sposób nieunikniony prowadziłaby do żądania rozliczenia urzędników za to odpowiedzialnych”. Krzepiące, tyle że podobne rozliczenia, nawet gdyby do nich rzeczywiście doszło (co w świetle dotychczasowych doświadczeń wydaje się wątpliwe), dla samego Olega Sencowa nie miałyby już specjalnego znaczenia.

Miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie. Ale trzeba sobie jasno powiedzieć, że za ewentualną śmierć ukraińskiego reżysera odpowiadać będzie nie tylko Władimir Putin.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki