Do końca roku ma powstać Narodowy Program Rozwoju Morskiej Energetyki Wiatrowej (MEW) na Bałtyku. Po co?
– Coraz więcej elektrowni wytwarzających prąd z węgla jest już przestarzałych, a ich żywotność się kończy. W związku z tym, realne są groźby przerw w dostawie prądu, a pozyskiwane energii staje się coraz droższe. Alternatywą staje się wiatr. Chcemy go wykorzystać, budując morskie farmy wiatrowe. Dzięki temu w przyszłości przeciętny Kowalski będzie miał łatwy dostęp do energii w dobrej cenie.
Czym właściwie są morskie farmy wiatrowe?
– To nic innego jak elektrownie usytuowane w morzu, które za pomocą turbin przekształcają wiatr w energię elektryczną. Zbudują je prywatni inwestorzy, którzy będą mogli liczyć na dofinasowanie ze strony państwa.
Jak dużo energii z wiatru możemy uzyskać?
– Bardzo dużo. Biorąc pod uwagę wydajność morskich farm wiatrowych, która przy obecnym poziomie rozwoju technologii wynosi około 50 proc., można przyjąć, że do 2030 r. farmy te na „polskim” Bałtyku mogą wytworzyć aż 24 TWh (terawatogodzin) energii elektrycznej rocznie, podczas gdy dziś wszystkie elektrownie w Polsce rocznie produkują 170 TWh.
A co z wpływem farm wiatrowych na środowisko?
– Część ekspertów uważa, że lądowe farmy wiatrowe mają szkodliwe dla zdrowia działania akustyczne. W przypadku ich morskich odpowiedników takiej groźby nie ma, bo wiatraki budowane są na morzu z dala od ludzi. Te nasze mają być usytuowane kilkanaście kilometrów od polskiej linii brzegowej.
MEW to też korzyści dla polskiej gospodarki.
– Tak. Już teraz jesteśmy producentem części do elektrowni wiatrowych, umiemy je też dobrze obsługiwać. MEW pozwoli wykorzystać ten potencjał. Poza tym z pewnością będzie to zastrzyk dla polskiej gospodarki, bo do budowy farm wiatrowych potrzebna jest m.in. stal czy miedź, które będą pochodzić wyłącznie z polskich hut. Chodzi o to, by morskie farmy wiatrowe stały się polską specjalnością.
Jak wiele nowych miejsc pracy może dać energetyka wiatrowa?
– Z raportu firmy doradczej McKinsey z 2016 r. wynika, że MEW do 2035 r. może stworzyć blisko 77 tys. nowych miejsc pracy w różnych gałęziach polskiej gospodarki. Będzie to ogromna szansa dla regionów nadmorskich. Wzrośnie znaczenie naszych portów morskich: zarówno dużych, w których będą budowane komponenty morskich wiatraków (Gdańsk–Gdynia, Szczecin–Świnoujście), jak i mniejszych (Ustka, Darłowo, Łeba, Władysławowo), które będą pełnić rolę centrów obsługowych i serwisowych. MEW może być dla polskich firm także okazją do większego zaangażowania w rozwój innowacji i to nie tylko w sektorze ściśle związanym z energetyką. Przykład Holandii pokazuje, że rozwój morskiej energetyki wiatrowej może przełożyć się na większą innowacyjność w ratownictwie morskim, transporcie osobowym i towarowym, połowie ryb czy badaniach środowiskowych morza.
Irena Gajewska
Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej