– Gdy wszystkie inne działania prospołeczne są cenne i godne pochwały, wydaje się, że nadszedł czas, by zająć się czymś nowym, to znaczy katechezą dorosłych. Nie do katechizacji dzieci i młodzieży, to robią katecheci w szkołach, ale zabrać się do katechizacji dorosłych, rodziców. Owoce katechizacji dzieci i młodzieży zniszczą w doskonały sposób rodzice nieskatechizowani – powiedział abp Stanisław Gądecki do zgromadzonych w Strachocinie członków Akcji Katolickiej. Wypowiedź odbiła się szerokim echem, a niektóre media zaczęły sugerować, że hierarcha chce wprowadzenia „obowiązkowych lekcji religii dla dorosłych”. O co tak naprawdę chodzi?
Powstała w 2010 r. Szkoła katechistów kształci osoby świeckie, by mogły głosić katechezy dla dorosłych w parafiach, głownie przed chrztem i Pierwszą Komunią dziecka. Czy takie katechezy są potrzebne? – Nie da się ukryć, iż poziom skatechizowania dorosłych Polaków pozostawia wiele do życzenia – tłumaczy ks. prof. dr hab. Jacek Hadryś, dyrektor Szkoły katechistów. – Z pewnością na taki stan rzeczy składa się wiele czynników. Wysoki poziom świadomości i wiedzy religijnej posiadają przede wszystkim te osoby, które są czynnie zaangażowane w różnych grupach, wspólnotach, ruchach czy stowarzyszeniach kościelnych.
Nie wiem, że nie wiem
Według raportu Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego „Postawy społeczno-religijne Polaków” prawie 30 proc. Polaków twierdzi, że Jezus nie jest postacią historyczną, ale legendą. Ponad połowa uważa, że dogmat o Niepokalanym Poczęciu mówi o poczęciu Jezusa z Ducha Świętego. Kolejne 40 proc. nie jest pewnych, czy istnieje życie po śmierci. Połowa respondentów nie potrafi poprawnie nazwać sakramentu namaszczenia chorych. Coraz mniej osób jest w stanie wymienić wszystkie siedem sakramentów (tu odnotowano spadek o 10 proc. w stosunku do badań sprzed 20 lat). Te dane nie dziwią, jeśli jednocześnie czytamy, że jedynie nieco ponad 15 proc. Polaków czyta Pismo Święte, 5 proc. żywoty świętych, 3 proc. encykliki papieskie, a tylko 1 proc. Katechizm Kościoła katolickiego. – Sprawa jest bardzo indywidualna i złożona – tłumaczy Maria Brzostowska, katechetka i konsultant ds. katechetycznych. – Często problem z wiedzą religijną zaczyna się już na poziomie szkoły, kiedy rozpoczyna się czas dojrzewania i buntu wobec tego, co kojarzy się z tradycją. Młodzi nie zadają sobie pytań o to, co jest poza życiem doczesnym, ale skupiają się na tu i teraz. Wiarę odkładają na później, na starość. Na pewno zniechęcają ich też zakazy i nakazy wypływające z przykazań. I tak funkcjonują aż do chrztu swojego pierwszego dziecka.
Religia dla dorosłych?
– Katechezy prowadzone przez katechistów w pewnym sensie są taką „lekcją religii dla dorosłych”, gdyż mają na celu pobudzenie ich do nawiązania bądź pogłębienia relacji z Bogiem, a także do lepszego rozumienia swojej wiary – tłumaczy ks. prof. Hadryś. – Wśród uczestników tych katechez są osoby o słabej, czy nawet zanikającej wierze, stąd ważne jest, aby te katechezy miały również charakter ewangelizacyjny, a prowadzący je katechiści byli żywymi świadkami Chrystusa.
Piotr Siwiński głosi katechezy dla rodziców w parafii Świętej Rodziny w Poznaniu już ponad pięć lat. – Katecheta w szkole staje w autorytecie nauczyciela i jest postrzegany jako osoba, która wymaga. Tworzy się dystans. Katechista jest raczej w roli świadka: kogoś, kto żyje wiarą na co dzień. To powinno wybrzmiewać w każdej naszej katechezie – tłumaczy.
– Katechezę dla rodziców porównywałabym bardziej do spotkania niż do lekcji. Staram się nie występować w roli kogoś, kto stoi wyżej, ale kogoś równego słuchaczom. Wszyscy mamy rodziny i podobne problemy. Kiedy ludzie widzą, że ja również mam dzieci i rodzinę i że łączę to z wiarą, to prowadzi ich do refleksji – tłumaczy Ania Maciejewska, katechistka z parafii Chrystusa Jedynego Zbawiciela w Swarzędzu.
Pytania niezadane
Paweł Drożdż wraz z żoną od ponad pięciu lat prowadzą katechezy w parafii Maryi Królowej na poznańskiej Wildzie. Najczęściej spotkają się z rodzicami dzieci pierwszokomunijnych. – Na pierwszym spotkaniu pytań jest niewiele. Niektórzy boją się przyznać, że czegoś nie wiedzą, publicznie pokazać swoją niewiedzę. Z czasem stają się coraz bardziej śmiali. Najlepsze efekty dają jednak spotkania indywidualne w domach. Wtedy ludzie naprawdę się otwierają i pytają nawet o rzeczy najtrudniejsze. Najczęściej jednak naszą rolą jest najpierw zadbać o to, by takie pytania w ogóle w nich się zrodziły. Bez takiej inspiracji bywają bierni i rzadko pytają o sprawy głębsze i duchowe, o sens życia.
Pytania mogą dotyczyć wielu kwestii, czasem bardzo prostych: tego, czy wychodząc z kościoła, trzeba się przeżegnać wodą święconą, kiedy i dlaczego powinno się klękać, jak się nazywają poszczególne części Mszy św.
– Pytania rodziców dotyczą najczęściej kwestii technicznych: co mają po kolei robić podczas chrztu. Przychodzą też osoby, które mają różne złe doświadczenia z ludźmi Kościoła. W takich sytuacjach staram się tłumaczyć, że w Kościele też zdarzają się błędy – mówi Ania Maciejewska. – Na każdej katechezie dzielę się swoim doświadczeniem przygotowania moich dzieci do chrztu i Pierwszej Komunii. To najbardziej ludzi przekonuje.
Katechiści nie tylko tłumaczą to, co jest niejasne, ale również zachęcają rodziców dzieci pierwszokomunijnych do rozmów z dzieckiem na temat wiary. Dla wielu rodziców jest to pierwsza próba podjęcia tych zagadnień, ale też okazja, żeby samemu przypomnieć sobie podstawowe pojęcia z katechizmu. – Na pierwszym spotkaniu jest wyczuwalny bunt, że dorośli muszą w tych katechezach uczestniczyć. Na ostatnim wielu pyta, czy mogliby kontynuować spotkania, bo dowiedzieli się wielu ciekawych rzeczy. Widzą owoce w swoich relacjach rodzinnych – tłumaczy Paweł Drożdż. – Zaczynają wiedzieć, w co wierzą, a to jest klucz.
Wyrwani z fast foodu
– Dla wielu osób, które przychodzą na spotkania, jest to pierwszy kontakt z Kościołem od ich własnego bierzmowania. To ludzie, którzy często kształtują swoją wiedzę na temat Kościoła i jego nauczania z mediów świeckich, nierzadko Kościołowi nieprzychylnych – tłumaczy Piotr Siwiński. – Niestety, większość z nich nie szuka dalej, nie dąży do prawdy i nie zadaje sobie głębszych pytań. To taki informacyjny fast food. Ktoś przeczyta zdawkowy artykuł w internecie i na tym poprzestaje. Dlatego ważne, abyśmy jako katechiści odkłamywali tę rzeczywistość i wyjaśniali nauczanie Kościoła na podstawie konkretnych argumentów.
Na katechezach nie ma zbyt prostych i zbyt oczywistych rzeczy. – Spotkałem się z tym, że rodzice bali się modlitwy egzorcyzmu podczas chrztu ich dziecka – tłumaczy Piotr Siwiński. – Obawiali się, że ksiądz będzie nad ich dzieckiem odprawiał jakąś straszną modlitwę. Naoglądali się różnych filmów i nie poszukali rzetelnej informacji. Takie rzeczy często musimy prostować i tłumaczyć na katechezach.
– Często się zdarza, że ludzie pytają o tematy, o których dyskutuje się w mediach. Wielokrotnie słyszałem, że „Kościół nie akceptuje homoseksualistów”. To ważne, abyśmy potrafili rzeczowo mówić o tym, co na ten temat jest napisane w katechizmie – tłumaczy Piotr Siwiński. – Kiedyś po takiej rozmowie jedna osoba powiedziała, że próbuje się modlić, ale jej nie wychodzi – wspomina Piotr Siwiński. – Że czuje, że Bóg jej nie kocha. Wielokrotnie od spraw dogmatycznych dochodzimy do świadectwa życia, gdzie ja mogę podzielić się tym, jak ja się modlę i jak walczę z przeciwnościami na modlitwie. Ważne jest to, aby inspirować ludzi do zadawania pytań.
Katechezy dla dorosłych nie trwają dłużej niż godzinę. Są jednak przypadki, gdy ludzie zostają, bo chcą posłuchać dodatkowych wyjaśnień – wspomina Paweł Drożdż. – Najbardziej satysfakcjonujące jest to, że ci sami rodzice dobrowolnie wracają na katechezy, gdy ich dzieci przyjmują sakrament bierzmowania. Dotyczy to 70 proc. z nich.
Towarzyszenie
Spotkania z rodzicami dzieci przed chrztem czy Pierwszą Komunią to nie tylko dzielenie się wiedzą, ale także zetknięcie z ich codziennym życiem. Po kilku takich spotkaniach wielu z nich zaczyna się otwierać, zwierzają się nawet z problemów rodzinnych. – Katecheza dorosłych to przede wszystkim towarzyszenie im w ich codziennym życiu, w ich problemach i dylematach. To bycie razem z kimś, kto ich rozumie – tłumaczy Maria Brzostowska. – Wiele osób dystansuje się do Kościoła, bo boi się oceny, boi się zarzutów i oskarżeń o to, że nie wypełniają praktyk religijnych. Katechista powinien być osobą, która współodczuwa i stara się zrozumieć drugą osobę, ale także inspiruje ją do pójścia dalej w swojej wierze.
– Na jednej z katechez była obecna mama, której dziecko chorowało na białaczkę. Ona zawsze zostawała po katechezie, aby z nami rozmawiać. Pojawiały się pytania o sens cierpienia. Na takie pytania nie ma oczywistych odpowiedzi. Trzeba po prostu kogoś wysłuchać i z nim być – tłumaczy Paweł Drożdż.