Z doświadczeniem ogromnej pustki i samotności, jakie wówczas mi towarzyszyły. W poczuciu zawodu, odrzucenia, jakiegoś ludzkiego niezrozumienia i niesprawiedliwości. Gdy tak siedziałem i płakałem, podszedł do mnie nieznajomy człowiek, pytając: „Czy mogę się dosiąść?”. Skinąłem głową na znak zgody. On usiadł obok mnie i o nic nie pytając, zaczął mówić: „Kochać, to znaczy stawiać dobro osoby kochanej, ponad własne dobro. Do mnie przestał odzywać się brat, gdyż dla jego żony zawsze byłem nikim. Nie wystarczyło dla mnie miejsca w ich życiu. Tęsknię za nimi każdego dnia i bardzo ich kocham. Gdy mi jest źle czy dobrze, idę do Matki Bożej Łaskawej. Klękam przed Najświętszym Sakramentem, w którym obecny jest On i trwam kilka godzin w Jego obecności. Nie potrafię pięknie się modlić, bo jestem prostym człowiekiem, ale patrzę na Niego, a On patrzy na mnie i przy Nim nie jestem już tym bezimiennym bezdomnym. Przy Nim jestem Krzyśkiem. Kochanym bez względu na wszystko”. Wyciągnąłem z mojego plecaka opłatek i łamiąc się nim, podziękowałem Mu, za te bożonarodzeniowe rekolekcje, czym jest miłość i za przypomnienie mi, co oznacza pójście za Jezusem.