Owe polskie korzenie są ważne, bo kto tam nie ma polskich przodków? W każdym razie każdy z Izraelczyków, których poznawałam, w końcu mówił: moja babcia przyjechała do Izraela spod Breslau, albo: mój dziadek wychował się pod Łodzią, albo coś w tym stylu. Najczęściej jednak na tym kończyła się ich znajomość polskiej historii rodziny. Ale nie jest tak w przypadku Esther, która na dodatek o polskie dziedzictwo postanowiła dbać. I to nie tylko o swoje, ale w ogóle, wszystkich tych, którzy coś w Polsce zostawili: wspomnienia babć, ciotek, pradziadków, stryjenek. Esther ma głowę pełną pomysłów i projektów, które realizuje od razu, jak tylko przyjdą jej do głowy. Tym razem założyła grupę Project Gravestone Poland, wokół którego zebrało się kilkanaście osób z różnych części Polski, bezinteresownie proponując pomoc. O co chodzi? Esther pracuje w jednym z ministerstw i odszukuje krewnych Izraelczyków rozproszonych po całym świecie, także w Polsce. Szuka ocalałych. Tych, którzy żyją. Można powiedzieć, że szuka ich metodą eliminacji, bo mając dowód w postaci nagrobku, że ktoś został pochowany, można być pewnym, że żywego już się nie spotka, a przynajmniej wiadomo, gdzie umarł – a więc i żył. Trochę to skomplikowane, ale ważne wskazówki dla poszukujących swoich rodzin. Ale z tego projektu zrobiło się coś więcej, ponieważ wielu mieszkańców Izraela zostawiło w Polsce swoich zmarłych, jednak nowe pokolenia nie wiedzą gdzie. Więc teraz Esther szuka zmarłych, a może pamięci o nich. Więc nasza grupa nieznających się osób z różnych stron kraju wyrusza z aparatem fotograficznym na pobliskie kirkuty, zachwaszczone żydowskie cmentarze, zapomniane i nieodwiedzane groby. Fotografujemy każdą macewę osobno według ścisłych wskazówek od Esther i wysyłamy jej zdjęcia. Ona odczytuje napisy i tworzy bazę zmarłych. I w ten sposób ponad jakimiś medialno-politycznymi awanturami tworzymy polsko-izraelską wspólnotę.
A macewy, cóż. Porozbijane, obrośnięte mchem, oparte jedna o drugą, pochylone, zakryte krzakiem. W Polsce jest 1170 kirkutów, jednak w moim wielkopolskim rejonie niewiele. Najpierw zdewastowane przez nazistów macewy były używane do utwardzania dróg, stając się płytami chodnikowymi. Potem, po wojnie, nikomu już nie zależało na ocaleniu pamięci po sąsiadach. W Chodzieży na miejscu kirkutu jest boisko i osiedle domków jednorodzinnych, w Lesznie bloki, w Nowym Tomyślu plac zabaw, w Ostrzeszowie i Szamotułach szkoła – i tak dalej, i tak dalej. Więc teraz to jest nasza rola, żeby pamięć o sąsiadach naszych babć i dziadków ocalić.