Mamy upatrzoną ziemię i bardzo rozbudowane plany, a każdy z nas nawet już wie, za co w tej wymarzonej komunie będzie odpowiedzialny. Stworzymy idealny dom starców. Będziemy samowystarczalni. Nikt nie będzie czuć się samotny. Będziemy żyć w miłości i pokoju, a słońce nie będzie nigdy zachodzić nad naszymi domami.
Utopia jako idealne miejsce do zamieszkania wśród ludzi o tych samych poglądach to ani nic nowego, ani od nas odległego. Każdy w pewnym momencie życia o czymś takim marzy. Najczęściej, kiedy pojawiają się na świecie dzieci, a my zaczynamy się bać, że ten zły świat te nasze ukochane dzieci nam zniszczy, zdeprawuje, pozbawi niewinności. Żeby je chronić, przychodzą do głowy różne pomysły. Zapisujemy je do szkół katolickich – to najłatwiej wprowadzić w życie. Mamy przynajmniej wrażenie, że tam im się krzywda nie stanie, bo przecież wszyscy wokół wyznają te same wartości (czy na pewno? – a mówię to ja, która kończyła katolickie liceum). Rodzina i szkoła to jednak za mało – myślą sobie niektórzy. I wtedy wpadają na pomysł… Osiedla Fatimskiego.
Nie, wcale się nie naśmiewam. Osiedle Fatimskie wymyślił pan Andrzej Sobczyk, prezes Stowarzyszenia Rafael, producent i dystrybutor chrześcijańskich filmów. Chciałby, aby w tej enklawie wartości chrześcijańskich mieszkali ludzie wierzący. Żeby nawzajem otoczyli się miłością bliźniego, wzajemną troską. Na stronie internetowej patrzę na słoneczne zdjęcie szczęśliwej rodziny wielodzietnej i czytam: „Osiedle Fatimskie powstaje dla tych, którzy marzą o pięknym domu i jego otoczeniu. Jest dla tych, którzy chcą stworzyć dom, którego sercem są szczęśliwi ludzie polegający na Bogu, który jest ich inspiracją, wsparciem i bezpieczeństwem”. Piękne marzenia.
A może jednak getto? Jak najdalej od zła tego świata, odgrodzeni od niego furtką na kod, z osobistą kapliczką do osobistej modlitwy, z sąsiadami, z którymi zamierzają się ze wszystkim zgadzać, którzy niczym nie zagrożą ich chrześcijańskiej kulturze. To utopia, no bo jak pan Andrzej zamierza sprawdzać katolickość przyszłych sąsiadów? Zakładam, że będzie musiała się odbyć jakaś rozmowa kwalifikująca do zakupu działki. Czy wystarczy świadectwo chrztu, zaświadczenie od proboszcza, zaangażowanie parafialno-społeczne?
A czy przypadkiem misją Kościoła, a więc chrześcijan, nie jest solić ten świat? Nie uciekać od niego, ale iść wszędzie z Dobrą Nowiną o tym, że Bóg kocha grzesznika? Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo.