Logo Przewdonik Katolicki

Podzieleni wypędzeni

MAREK DŁUŻNIEWSKI
Materiały prasowe

W czasie II wojny światowej tysiące Wielkopolan zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów. Dramat wypędzonych upamiętnia głaz w obozie przesiedleńczym. Pomnika na razie nie będzie.

– Gdzie czterech Polaków, tam pięć zdań – komentuje spór o pomnik Wypędzonych Wielkopolan prof. Maria Rutowska, historyk z Instytutu Zachodniego w Poznaniu. Nie tylko zasiada w zarządzie komitetu budowy monumentu, ale także naukowo zajmuje się tematyką wysiedleń. Na podstawie m.in. jej pracy można ustalić liczbę wypędzonych Polaków, którzy przeszli przez obóz przesiedleńczy przy ul. Głównej w Poznaniu. Około 33,5 tys. więzionych w tym miejscu osób ze stolicy Wielkopolski i powiatu poznańskiego upamiętniał dotąd głaz z pamiątkową tablicą. Jednak pomysł, by wysiedlonym dedykować specjalny pomnik, narodził się już wiele lat temu. Monument ma być poświęconym wszystkim Wielkopolanom, którzy podczas II wojny światowej zmuszeni byli przez Niemców do opuszczenia swoich domów. Obozy dla przesiedlanych Polaków działały również m.in. w Gnieźnie, Kowanówku czy Bąblinie. Ponadto w wielu miejscowościach istniały także punkty zborne.
 
Gotowy projekt
W budowę poznańskiego pomnika zaangażowały się głównie osoby związane ze środowiskami wypędzonych, w tym grupa inicjatywna oraz stowarzyszenie Wspólnota Polaków Wypędzonych i Poszkodowanych przez Niemców w latach 1939–1945. Z czasem grupa inicjatywna przekształciła się w Społeczny Komitet Budowy Pomnika Wypędzonych. Idea budowy pomnika spotkała się z poparciem władz Poznania. Wyznaczyły one teren pod budowę monumentu, który miał powstać przy rogu ulic Powstańców Wielkopolskich i Towarowej. Komitet rozpoczął też zbiórkę pieniędzy na budowę pomnika oraz wyemitował okolicznościowe „cegiełki”.
Pojawił się także jeden z najważniejszych elementów w pracy nad powstaniem pomnika, czyli projekt. Jego autorem był Jarosław Mączka, a sama koncepcja sprowadza się do przedstawienia postaci dziewczynki, która ma symbolizować tragedię ludności wielkopolskiej, ze szczególnym uwzględnieniem dzieci. – 31 proc. wypędzonych stanowiły dzieci, więc przesłanie, które symbolizuje dziewczynka, jest przekonujące – uważa Henryk Walendowski, prezes Komitetu Budowy Pomnika Wypędzonych. – Wysiedlenia mniej dotyczyły mężczyzn w wieku 40–50 lat, którzy walczyli w kampanii wrześniowej i znaleźli się w obozach jenieckich. Matki z dziećmi pozostawały same – uzasadnia prof. Maria Rutowska.
 
Przeciw „sierotce Marysi”
Taka koncepcja pomnika nie wszystkim przypadła do gustu. Stanowczo przeciwko powstaniu pomnika w takiej formie protestuje Wspólnota Polaków Wypędzonych i Poszkodowanych przez Niemców w latach 1939–1945. Drogi Wspólnoty i Komitetu Budowy Pomnika Wypędzonych rozeszły się już wcześniej, a powodem była wizja pomnika. „Nie spełnia on walorów historycznych, artystycznych, nie przedstawia tragedii wypędzeń, wręcz obraża” – głosi w stanowisku skierowanym do władz Poznania i zespołu ds. budowy pomników Aleksandra Wendland, sekretarz Wspólnoty. Postać, która ma znaleźć się na pomniku, określa jako tę, „którą jedni kojarzą z sierotką Marysią, drudzy z dziewczynką z zapałkami”. Zaznacza też, że wysiedlane były całe rodziny.
– Pomnik przedstawiający całą rodzinę wypędzonych już istnieje w Gdyni. Gdyby Poznań był pierwszy, to prawdopodobnie mielibyśmy pomnik z całą rodziną. Teraz jednak nie możemy pozwolić sobie na plagiat – odpiera zarzut Henryk Walendowski. Aleksandra Wendland w stronę pomnika kieruje jednak więcej uwag. Zastrzeżenia ma także do znaku orła, który pojawia się na monumencie. Jest to bowiem orzeł znajdujący się w herbie województwa wielkopolskiego, a nie ten znany z godła narodowego. „Czy istnieje naród Wielkopolski?” – pyta we wspomnianym wcześniej stanowisku.
Osią sporu są jednak nie tylko kwestie artystyczne czy historyczne, ale także proceduralne. Sekretarz „Wspólnoty” domaga się bowiem, aby projekt pomnika został wyłoniony spośród kilku wersji, które zostaną zgłoszone do konkursu. Koncepcja forsowana przez komitet powstała bowiem w procedurze pozakonkursowej.
 
Zespół zmienia zdanie
Decyzję o nieorganizowaniu konkursu co do projektu pomnika Wypędzonych Wielkopolan podjął zespół ds. wznoszenia pomników na terenie miasta Poznania. To specjalnie ustanowione kolegium, w którym zasiadają m.in. miejscy radni, urzędnicy czy przedstawiciele stowarzyszeń. Decyzja podjęta pod koniec 2015 r. była jednogłośna. Sytuacja zmieniła się jednak w październiku ubiegłego roku. Wobec rozbieżnych stanowisk Komitetu Budowy Pomnika Wypędzonych Wielkopolan i osób reprezentujących Wspólnotę, zespół podjął decyzję o zorganizowaniu konkursu. Tym samym spełniony został postulat, którego realizacji domagała się przedstawicielka „Wspólnoty” Aleksandra Wendland. Jednak, jak zwraca uwagę Henryk Walendowski, taka procedura może znacznie wydłużyć w czasie powstanie monumentu. – Zależy nam na tym, żebyśmy zdążyli być na poświęceniu tego pomnika. Czujemy się tak, jakby podczas biegu maratońskiego podłożono nam nogę po przekroczeniu czterdziestego kilometra – mówi. Zaznacza też, że decydujący głos w sprawie powinni mieć ci, którzy wypędzeń doświadczyli. – Tymczasem decyzję podejmują członkowie zespołu o jedno pokolenie młodsi od nas – dodaje.
W sprawie budowy pomnika istotny jest także wymiar finansowy całego przedsięwzięcia. W zaprezentowanym władzom miasta i zespołowi stanowisku Aleksandra Wendland odnosi się także do tej kwestii, pytając: „Czy [Henryk Walendowski – red.] przedłożył całkowity koszt budowy i czy w związku z tym wykazał zdolność finansową?”. Prezes Komitetu Budowy Pomnika Wypędzonych szacuje, że koszt powstania monumentu wyniósłby około pół miliona złotych. Skąd wziąć te pieniądze? – Wkładem miasta jest grunt. Pomnik dedykowany jest wszystkim wypędzonym Wielkopolanom, więc pieniądze na ten cel mógłby przekazać marszałek województwa. Jesteśmy już zresztą po pierwszych rozmowach. Aby doszło do dalszych rozmów, potrzebne jest jednak pozwolenie na budowę – mówi Henryk Walendowski.
 
Kiedy konkurs?
Wobec decyzji o przeprowadzeniu postępowania konkursowego wiadomo, że budowa pomnika Wypędzonych Wielkopolan na pewno przesunie się w czasie. O ile? To zależy od tempa działania, sprawności i woli porozumienia władz samorządowych i wojewódzkich. W sprawę zaangażował się prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak, który zaproponował współpracę marszałkowi województwa wielkopolskiego Markowi Woźniakowi oraz wojewodzie wielkopolskiemu Zbigniewowi Hoffmannowi. Do obu wystosował listy, w których zwrócił się z prośbą o współorganizowanie konkursu na projekt pomnika. – Marszałek całkowicie poparł tę inicjatywę i zadeklarował chęć udziału w działaniach miasta. Wojewoda potwierdził, że jest zwolennikiem budowy pomnika, zaznaczając jednocześnie, że projekt ten jest inicjatywą Stowarzyszenia Społeczny Komitet Budowy Pomnika Wypędzonych – informuje Hanna Surma, rzecznik prezydenta Poznania. Pozostaje więc czekać na ustalenie szczegółów współpracy i znalezienie projektu, który zyska akceptację wszystkich stron.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki