Logo Przewdonik Katolicki

Kontynent wypędzonych

Jerzy Marek Nowakowski
Fot.

Za chwilę w Polsce pojawić się mogą prawnicy z listami oczekiwanych odszkodowań dla Niemców. Koszmarem dla studentów pierwszych lat historii jest nauka o epoce nazwanej okresem wędrówek ludów. Nagle, ze stepów Środkowoazjatyckich pojawiali się na granicach rzymskiego imperium Hunowie czy Goci i misterna konstrukcja polityczna cywilizowanego świata zaczynała się rozsypywać. Co więcej,...

Za chwilę w Polsce pojawić się mogą prawnicy z listami oczekiwanych odszkodowań dla Niemców.


Koszmarem dla studentów pierwszych lat historii jest nauka o epoce nazwanej okresem wędrówek ludów. Nagle, ze stepów Środkowoazjatyckich pojawiali się na granicach rzymskiego imperium Hunowie czy Goci i misterna konstrukcja polityczna cywilizowanego świata zaczynała się rozsypywać. Co więcej, ludy te równie szybko, jak się pojawiły, znikały w mroku dziejów, już to roztapiając się w miejscowej ludności osiadłej, przyjmując jej obyczaje, a często i język, już to po serii rabunków i rzezi znikając na zawsze w stepach. Ale od drugiego i trzeciego stulecia naszej ery wędrówki ludów na stałe zagościły w europejskiej historii. Najeźdźcy i wypędzeni to germańscy Frankowie i celtyccy Gallowie, pięćset lat później Celtowie w Brytanii i normańscy najeźdźcy. Wzdłuż brzegów Odry przez niemal tysiąclecie odpychali się wzajemnie Słowianie i germańscy Niemcy. Historia Półwyspu Iberyjskiego to walka z najazdem arabskim, a Bałkanów z zalewem tureckim. Europa Wschodnia miała stulecia panowania Mongołów i długie wieki walki Słowian z Tatarami. Niemal każdy z europejskich narodów ma w swojej historii mit wypędzenia i mit zwycięskiego najazdu.
Dwa wyjątki w historii europejskich wypędzeń to dzieje Żydów i Ormian. Ludność żydowska została wygnana w sposób zorganizowany z Hiszpanii u progu epoki nowożytnej (emigrując na tereny ówczesnej Rzeczypospolitej), a następnie regularnie padała ofiarą pogromów i wypędzeń z poszczególnych miast bądź państw. Zorganizowaną formę wysiedlanie ludności żydowskiej przybrało u progu XX wieku w Rosji, a straszliwą w dobie hitlerowskiego "ostatecznego rozwiązania". Ormianie z kolei stali się ofiarami regularnej rzezi pod koniec I wojny światowej, zaś kilkaset tysięcy osób ocalałych z rąk tureckich siepaczy uciekło do Europy i Ameryki.

Wypędzenie - specjalność Hitlera i Stalina


Turcy przetarli szlak nie tylko rzeziom całych narodów. Po pokoju wersalskim nastąpiły masowe migracje Greków i Bułgarów oraz Greków i Turków do swoich państw narodowych. Nazwano to wówczas wymianą ludności. W rzeczywistości jednak było to właśnie wypędzenie. Ludzie zamieszkali od pokoleń w wielonarodowym otoczeniu, w strachu, często pod przymusem musieli porzucać swoje małe ojczyzny, by podążyć za traktatowo wyznaczonymi granicami. Prawdziwe sukcesy w dziedzinie wypędzeń przypisać trzeba jednak czarnym postaciom europejskiego XX wieku. Adolf Hitler zaczął od masowego wysiedlania Polaków i Czechów w czasie II wojny światowej. Obłędne teorie rasowe ułatwiły mu budowanie wizji germańskiej Wielkopolski czy skolonizowanej Zamojszczyzny. Tutaj nie było już mowy o presji i strachu. Stosowano zwykły przymus administracyjny i siłę fizyczną. Wypędzeniem było też wysiedlanie mieszkańców "niemieckich" dzielnic w wielu miastach okupowanej Europy Środkowej.
Stalin w tym samym czasie doprowadził procedurę wypędzeń do perfekcji. Po zajęciu Kresów II Rzeczypospolitej na Sybir pognały tysiące pociągów wywożących do obozów lub na zesłanie polskich mieszkańców Lwowa, Wilna, Krzemieńca czy Grodna. Ludność polska Wołynia zmalała pod sowieckim zarządem prawie o połowę. Bardziej niźli podczas ukraińskich rzezi po roku 1943. Kiedy więc w 1945 roku zaproponowano Polakom z Kresów tak zwaną repatriację, z zajętych przez Sowiety ziem uciekali masowo, wiedząc już, jak wygląda komunistyczny raj. Jeszcze skuteczniej poradził sobie Wielki Językoznawca z Kremla z Tatarami, Czeczenami, Inguszami i kilkoma innymi narodami. Po prostu w ciągu kilku dni oprawcy z NKWD pakowali całą ludność tatarską Krymu do pociągów i wysadzali w pustym kazachstańskim stepie. To samo spotkało Czeczenów i Niemców nadwołżańskich.
Po roku 1945 wspólne doświadczenia Hitlera i Stalina wprowadzono w życie, dokonując masowych przesiedleń ludności niemieckiej z Czech, Polski, Sowietów i Rumunii do Niemiec. Ale nie było to przesiedlenie najbardziej dramatyczne. Jednocześnie wysiedlono blisko trzy miliony Polaków z Kresów, kierując ich na tak zwane ziemie odzyskane. Ukraińcy z Polski zostali wysiedleni do ZSRR. Wysiedlenia dotknęły też Węgrów na Słowacji. W Środkowej Europie odbyła się dramatyczna wędrówka ludów na skalę niespotykaną od czasów średniowiecza. I tym razem wysiedleń dokonywano metodami administracyjnymi, ograniczając możliwość przewożenia ruchomości i ogołacając ludzi z dorobku kilku pokoleń. Często wysiedlenia były poprzedzane osadzeniem w obozach przejściowych, gdzie warunki nie różniły się specjalnie od panujących w dawnych obozach koncentracyjnych. Zwykle zresztą korzystano z pohitlerowskiej "infrastruktury" obozowej.
Wbrew statystykom przytaczanym często przez niemieckich wypędzonych, Niemcy nie byli najliczniejszą grupą dotkniętą przez wysiedlenia. Ogromna część tych, którzy deklarują wypędzenie, uciekła do dzisiejszych Niemiec ze Śląska, Pomorza i Prus Wschodnich przed nadejściem frontu. Na ich miejsce napływali osadnicy wypędzeni z Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej. Nie z własnej woli, ale na mocy administracyjnych decyzji.

Z kata ofiara


Kiedy współcześnie to właśnie Niemcy deklarują chęć upamiętnienia własnych wypędzonych obywateli, przypomina się powiedzonko Sienkiewicza o diable, który "w ornat się ubrał i ogonem na Mszę dzwoni". Masowe wysiedlenia dotknęły w ostatnich latach mieszkańców byłej Jugosławii. Jeśli więc protestujemy przeciwko samej idei wypędzenia jako nieludzkiej, to właściwym miejscem takiego centrum byłoby Sarajewo lub Vukowar. Jeżeli natomiast chcemy dokonywać manipulacji historią i przedstawiać winowajców jako ofiary II wojny światowej, Berlin jest miejscem jak najbardziej uzasadnionym.
Wypędzeni są we wszystkich państwach współczesnej Europy Środkowej. Ale tylko Niemcy konsekwentnie, bez względu na polityczną "barwę" rządu, prowadziły politykę wspierania Ziomkostw. Wspierania z budżetu i wspierania poprzez regulacje konstytucyjne dające szczególne uprawnienia w uzyskaniu obywatelstwa mieszkańcom Rzeszy w granicach z 1937 roku. Dodając do tego politykę przyjmowania w Niemczech każdego, kto ma niemiecką narodowość, można z niewielką tylko przesadą powiedzieć, iż deklarowana przez hitlerowców zasada "Blut und Boden" (krwi i ziemi) obowiązuje wciąż w polityce państwa niemieckiego.

Moralność polityczna to nie poprawność polityczna


Znana niemiecka dziennikarka Helga Hirsch napisała niedawno, iż ludzki wymiar tragedii wypędzanej rodziny niemieckiej i wypędzanej rodziny polskiej jest taki sam. Tak, to prawda, tylko polityki nie można prowadzić, kierując się wyłącznie zasadami wyrwanymi z historycznego kontekstu. Jeżeli zapomina się w niej o kategoriach winy i zadośćuczynienia, polityka staje się karykaturą samej siebie. Nieprzyzwoicie brzmiały głosy niemieckiej prasy domagającej się, by uznać Winstona Churchilla za zbrodniarza wojennego winnego masakry ludności Drezna, podczas wielkiego alianckiego nalotu w roku 1944. Pomysł Centrum Przeciwko Wypędzeniom, za którym iść mogą majątkowe roszczenia wypędzonych wobec Polski, Czech czy Słowacji (ciekawe, że Wypędzeni konsekwentnie milczą o Rosji władającej Prusami Wschodnimi) jest najzwyczajniejszym skandalem. Nie dlatego, że ktokolwiek nie docenia sumy ludzkich cierpień także po stronie niemieckiej.

Pomnik Adolfa H.


Dlatego, że Niemcy usprawiedliwią najpierw sam pomysł wysiedlenia, masowo działając w organizacjach zmierzających do rozsadzenia państw, w których mieszkali. (Nie zapominajmy, że 70 procent głosów pokrzywdzonych rzekomo Niemców Sudeckich padało przed 1937 r. na NSDAP, a podobnie było w Gdańsku i na Pomorzu). Podczas wojny działała z poparciem miejscowej ludności niemiecka "V kolumna". Potem to Niemcy zaczęli proces masowych wysiedleń, tworząc w Wielkopolsce tzw. Wahrtegau i naruszając wszelkie zasady prawa międzynarodowego w odniesieniu do ziem okupowanych, zabraniające zmian struktury demograficznej oraz przesuwania granic. Wreszcie to wojnie wywołanej przez Niemców zawdzięcza wypędzenie wielomilionowa rzesza Polaków i Ukraińców przymusowo przesiedlanych po 1945 roku. Jest jeszcze gigantyczny rachunek zniszczeń i nie podlegający oszacowaniu bilans ofiar śmiertelnych. Domaganie się przeprosin i odszkodowań od narodów wpędzonych na dziesięciolecia w nędzę i niewolę oraz stawianie narodu niemieckiego w rzędzie ofiar wojny przyprawia o osłupienie.
Konsekwencje polityczne wielkich wypędzeń XX wieku trwają do dziś. Zarówno w postaci pogmatwanych ludzkich losów, jak i politycznych sporów pomiędzy krajami. Kiedy Polacy w 1999 roku upomnieli się o odszkodowania dla robotników przymusowych, jednym z argumentów podnoszonych w kuluarach przez stronę niemiecką była zawoalowana groźba upomnienia się o zadośćuczynienie przez Polaków i Czechów niemieckim wypędzonym. Wówczas wydawało się to nierealne. Po debacie na temat Centrum możemy się spodziewać, że za chwilę pojawić się mogą prawnicy z pozwami i listami oczekiwanych odszkodowań. To proste następstwo uznania Niemców za ofiary wojny. Na koniec pojawi się może jeszcze żądanie, by pod Wrocławiem stanął pomnik Adolfa Hitlera z tablicą: "Wielkiemu budowniczemu autostrad - wdzięczni Polacy".
Projekt Centrum - mówiąc już serio - obraża pamięć kolejnych pokoleń europejskich wypędzonych. Od wygnanych z Hiszpanii Żydów, poprzez Ormian, aż po albańskich i serbskich uchodźców z Kosowa. Polityka wymaga wrażliwości historycznej i elementarnej znajomości historii. Wyprana z pamięci rodzi totalitarne upiory.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki