Logo Przewdonik Katolicki

Tylko dla mnie

Monika Waluś

Osobny czas, wyznaczany na modlitwę, jest jednocześnie ważny dla Boga i dla mnie – dla nas razem

Codziennie widać, jak można wiele rzeczy zrobić w międzyczasie. Makijaż można poprawić w kolejce podmiejskiej albo w samochodzie na czerwonym świetle, uczyć się w pociągu, pisać SMS-y w poczekalni szpitala. Czas jest krótki, nieraz trzeba robić wiele rzeczy jednocześnie. W czasie prasowania można słuchać radia, a gotować obiad – rozmawiając przez telefon. Jednak gdy chodzi o ważne sprawy, ludzie odchodzą na bok, siadają w kącie; skupiają się na tym, co mówią, co czują. Chcą być sami. Z drugiej strony, naprawdę można się czegoś nauczyć w poczekalni u lekarza, czytać książki w pociągu, zdarza się sporo ciekawych rozmów w przypadkowym miejscu, w międzyczasie…
Kiedyś jako studenci odkrywaliśmy, że modlitwa to nie tylko znane formuły rano i wieczorem, koło łóżka, ale także w drodze, na korytarzu, w kolejce, że wszędzie, zawsze, o każdej porze można prosić, przepraszać, dziękować – Bóg zawsze dostępny. Gdy niektórzy nie zdążyli rano, można było nadrobić brewiarz w autobusie czy różaniec po drodze i też było dobrze. To mogło wejść w nawyk – modlitwa przy okazji, czekając na kogoś, w przerwie.  Nieraz wychodziło to ciekawie, parę razy w ciągu dnia, w różnych miejscach. Jednak po jakimś czasie niektórzy się przyzwyczaili, że czas na modlitwę jest coraz częściej „przy okazji” tylko w przerwie, w biegu, trochę jak przerywnik wśród wielu ważniejszych spraw dnia, na które czas musi się znaleźć. Czas modlitwy zależał od przyjazdu autobusu, od spóźnienia pociągu, długości kolejki. Modląc się, trzeba było jednak uważać na przystanki, przesiadkę, nie zgubić zakupów czy bagażu, odpowiadać na pytania pasażerów, konduktora. To jak rozmowa na peronie: można słuchać kogoś uważnie, ale jednocześnie trzeba uważać na walizkę, zegar, zapowiedzi i informacje (czy nie zmienili peronu? może spóźnienia?). Trzeba zwięźle powiedzieć, co ma się do powiedzenia i niewiele zostaje czasu na słuchanie. Jeszcze mniej czasu na ciszę, by chwilę zastanowić się, pomyśleć. To oczywiście może być cenna rozmowa, ale trudno się zwierzać i zaprzyjaźniać, jeśliby rozmawiać tylko na stacjach i dworcach. Może być odwrotnie – z bliskimi osobami da się przeżyć ważne chwile nawet w mało komfortowym miejscu.
Jeśli jednak rozmowy z bliskimi są coraz częściej w pośpiechu, przy okazji, zazwyczaj w przelocie, bo są zajęci czymś innym? Może się okazać, że więcej uwagi ma dla nas lekarz, który przez kwadrans zajmuje się tylko i włącznie nami… A jeśli modlitwa jest zazwyczaj w biegu, w międzyczasie?  Może by się uspokoić, pocieszyć, wzmocnić – znajdziemy coś innego. Jedni gry komputerowe, inni egzotyczne medytacje… Moja znajoma ostatnio zafascynowała się jakaś odmianą dalekowschodniej medytacji – w samotności, w określonej postawie powtarza się jedną formułę sto razy. Odpowiadała mi o tym z zachwytem, gdy koleżanka z boku spytała, czy to jakaś nowoczesna litania, czy różaniec, tylko taki bez tajemnic? Jakoś szybko zmieniłyśmy temat. Ale wczoraj dostałam SMS – gdy spotkamy się w kawiarni na stacji, mam wytłumaczyć, na czym właściwie polega różaniec. Chyba zacznę od tego, że w samotności, w konkretnej postawie, powtarza się konkretne formuły.  Może to dobry początek, by wyjaśnić, że osobny czas, wyznaczany na modlitwę, jest jednocześnie ważny dla Boga i dla mnie – dla nas razem. To nasz czas, specjalnie dla mnie.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki