Bardzo polecam izraelskich autorów, bo w odróżnieniu od lansowanej powieści amerykańskiej mają do powiedzenia wiele ważnych rzeczy, a poza tym ich pióra są świetne. No i – co dla mnie ważne, gdy za oknem ciemno i nieustannie pada – wszystkie ich powieści zanurzone są głęboko w izraelskim krajobrazie. A ja tęsknię za kolorami.
A więc najpierw Amos Oz. Jerozolima w 1946 r. oczami nastoletniego chłopca w powieści Pantera w piwnicy oraz Spokój doskonały – powieść obyczajowa, która przenosi nas w egzotyczną społeczność kibucu lat 60. i w świat sercowych rozterek. Amos Oz urodził się i wychował w jednym z kibuców, a po studiach wrócił i przez dwadzieścia lat był kibucowym nauczycielem, więc wie doskonale, o czym pisze.
Potem Dawid Grosman, który z kolei pisze głównie o samotności, miłości i o tym, jak trudno ludziom się porozumieć. Tam, gdzie kończy się kraj to piękna historia przyjaźni dojrzałych ludzi: kobiety i mężczyzny. Ona nie może się pozbierać po tym, jak jej dorosły syn idzie na front. Nie chcąc czekać w domu na złą wiadomość, wyrusza na pieszą wędrówkę, zabierając ze sobą swojego dawnego bliskiego mężczyznę. On z kolei wycofał się z życia po traumie wojennej. Wędrują po wiosennej, budzącej się do życia Galilei. Grosman pisał tę powieść po śmierci swego 20-letniego syna, który zginął w trakcie konfliktu izraelsko-libańskiego w 2006 r.
Ale odkryciem dla mnie nowym jest proza Zeruyi Shalev, izraelskiej autorki urodzonej w kibucu, a wychowanej w campusie uniwersyteckim. Niby pisze o zwykłych sprawach, o problemach małżeńskich, o niespełnionej miłości, o niedomówieniach, o starości. Można powiedzieć: powieść kobieca. Ale pisze przejmująco. Przeżyła zamach, w styczniu 2004 r. palestyński policjant wysadził autobus przejeżdżający przez skrzyżowanie, przez które akurat przechodziła. To wydarzenie zainspirowało ją do napisania historii kobiety, która po takim przeżyciu nie może się pozbyć bólu: i tego fizycznego, i psychicznego. Teraz czytam powieść pod tytułem Co nam zostało, która dotyka trudnych relacji między matką a jej dorosłymi dziećmi.
Beletrystyka to moja odskocznia od codzienności zatopionej w literaturze faktu. Także, a może przede wszystkim faktu mojego życia. Czasem mam wrażenie, że niezałatwione sprawy piętrzą się nade mną niczym jakaś góra nie do zdobycia. Zapadająca szybko ciemność tylko potęguje to uczucie. Postanowiłam więc, że godzinę przed snem zajmuje mnie już tylko życie wymyślone.