Logo Przewdonik Katolicki

W powiewie blue

Natalia Budzyńska
fot. unsplash

Szykowałam się na wywiad z ks. Szpakiem od lata. Tuż po pielgrzymce, na którą intensywnie i wytrwale zapraszali mnie znajomi, a na którą nie poszłam, dowiedziałam się, że choruje.

Pomyślałam, że poczekam, aż poczuje się lepiej. No i tak to jest, jak się odkłada coś ważnego na potem. Można nie zdążyć. Mój mąż opowiada mi o swoim pierwszym zetknięciu ze Szpakiem. Ma osiemnaście lat, długie włosy i idzie z ojcem na Giewont. Kiedy ojciec schodzi, on jeszcze zostaje na szczycie. Nagle wchodzi na górę grupa hipisów; jeden z nich podchodzi do niego i mówi: ty chyba jesteś nasz. Chwilę gadają, a na koniec ten jeden mówi: chodź z nami. Niestety mój przyszły mąż nie może, przecież na przełęczy czeka na niego ojciec. Jeszcze tego samego roku jedzie po raz pierwszy do Częstochowy na zlot hipisów i tam widzi tego samego mężczyznę, z którym rozmawiał na szczycie Giewontu. To ks. Szpak. Potem jeszcze kilka razy rozmawiali, ale to spotkanie i te słowa „chodź z nami” zapamiętał do dziś.
Ja nigdy ks. Szpaka nie spotkałam, nigdy nie identyfikowałam się z hipisami, a on mi się z nimi za bardzo kojarzył. Dopiero niedawno poznałam ludzi, którzy chodzili co roku na pielgrzymkę z ks. Szpakiem i zawdzięczają mu życie. Od dawna nie nazywa się jej hipisowską, ale Pielgrzymką Młodzieży Różnych Dróg i Kultur. I oczywiście bierze w niej udział także dawna młodzież, często z własnymi dziećmi. Wciąż jednak ma ona charakter otwarty, jest dla każdego, kto szuka. Ks. Szpak miał niezwykły dar zbierania wokół siebie ludzi, którzy nigdzie nie mogli znaleźć miejsca dla siebie. Oglądam zdjęcia z tegorocznej pielgrzymki i widzę kapłana ubranego w błękitną sutannę, z naszytymi kwiatami. Otoczonego ludźmi. Uśmiechniętego, skromnego, nieszukającego poklasku. Ci młodzi mówili do niego „Dziadku”. Uratował wielu młodych ludzi, zawsze miał dla nich czas, doskonale ich rozumiał. Nie czekał na nich bezczynnie, sam ich szukał, dawał im siebie.
Teraz „Szpaki”, czyli jego duchowe dzieci, postanawiają utworzyć fundację, która kontynuowałaby jego dzieło. Na stronie doziemiobiecanej.pl czytam, że chodzi o stworzenie miejsca – „przestrzeni  wspólnego bycia” dla bezdomnych, dla tych, którzy coś zgubili. Jest już ziemia, statut, umówione spotkania z prawnikami. Piszą tak: „Mamy wizję tego miejsca – domy, samotnia, kaplica, dom sztuki… Będą też jabłonie i ule. I chcemy, żeby tam był zakon w Powiewie Blue. Chcemy, żeby było to miejsce otwarte dla każdego – tak samo jak pielgrzymka Szpaka, która nie zamyka się na nikogo”.
Z całego serca kibicuję.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki