Logo Przewdonik Katolicki

Szmugler powołanych

Ks. Hubert Nowak
FOT. MLEVICKY/WIKIPEDIA, A.KURASIŃSKA/PK

„Nawet gdybym stracił życie, nie byłoby to daremne – jeśli przynajmniej jeden z tych, którym pomogłem, został kapłanem i zajął moje miejsce” – powiedział beatyfikowany 30 września Tytus Zeman, męczennik powołań kapłańskich.

Kiedy niektóre z katolickich mediów podawały, że na Słowacji będzie miała miejsce beatyfikacja męczennika, będącego ofiarą prześladowań komunistycznych, pisano wręcz o „pierwszym słowackim męczenniku” czy „pierwszym słowackim błogosławionym”. Prawda jest nieco inna. Słowacja, choć nie doczekała się jeszcze własnych kanonizowanych świętych, dała już Kościołowi kilkoro błogosławionych męczenników. Wszyscy oni są ofiarami reżimu komunistycznego, który w Czechosłowacji szalał o wiele okrutniej niż w Polsce. Do ich grona należą greckokatoliccy duchowni: biskupi Piotr Paweł Gojdič i Wasyl Hopko oraz redemptorysta Dominik Metody Trčka. Jako męczennica została wyniesiona na ołtarze także bł. Zdenka Schelingova, siostra ze Zgromadzenia Świętego Krzyża. Wspomnieć należy też o urodzonej w Koszycach bł. Sarze Salkahazi, Węgierce ze Zgromadzenia Sióstr Służby Społecznej, zamęczonej przez Niemców w Budapeszcie. To grono błogosławionych słowackiej ziemi powiększa właśnie salezjanin Tytus Zeman, zwany męczennikiem powołań kapłańskich.
 
Jeden z dziesięciu
Tytus Zeman urodził się jako pierwszy z dziesięciorga rodzeństwa w 1915 r. w Vajnorach. Nie był jednak typowym najstarszym bratem: przywódcą bandy czy opiekunem pozostałych braci i sióstr. Nie pozwalała mu na to jego kondycja fizyczna. Tytus często chorował i zanosiło się nawet na to, że choroba zabierze go przedwcześnie spośród żywych.
Przełom nastąpił, gdy chłopiec skończył dziesięć lat. Wtedy to w nieodległym od rodzinnego domu Tytusa narodowym sanktuarium Matki Bożej Siedmiobolesnej w Šaštinie chłopiec został nagle i w niewytłumaczalny sposób uzdrowiony. Dla małego Tytusa było oczywiste, że uzdrowiła go Matka Boża. A skoro to zrobiła, to na pewno miała jakiś powód – rozumował wówczas i postanowił się Jej odwdzięczyć. Dziesięcioletni chłopiec w głębi serca obiecał wówczas Bolesnej Madonnie, że na zawsze będzie jej synem, i postanowił szukać sposobów, jak zrealizować tę obietnicę.
 
Studia na koszt pogrzebu
Rok przed cudownym uzdrowieniem Tytusa opiekę nad bazyliką w Šaštinie objęli salezjanie ks. Bosko. To również chłopak odczytał jako znak. Zaczął rozumieć, że to właśnie może być jego droga wypełnienia słowa, danego Maryi. Mając szesnaście lat, postanowił wstąpić do Towarzystwa Salezjańskiego. I tu zaczęły się jego kłopoty. Pierwszymi, którzy postanowili wybić mu z głowy ten pomysł, byli jego rodzice. Gdy nie skutkowały żadne argumenty, stwierdzili wprost, że ich rodzina jest zbyt biedna, by opłacić studia jednego z dzieci, podczas gdy na utrzymaniu jest jeszcze ich dziewięcioro. Tytus odpowiedział, wprawiając w zdumienie wszystkich: „Gdyby Matka Boża mnie nie uzdrowiła, umarłbym i musielibyście wydać pieniądze na pogrzeb. Skoro przeżyłem, to przeznaczcie na moje studia te pieniądze, których nie musieliście wydać na mój pogrzeb”.
Argument chłopca okazał się mocny. Ojciec sprzedał kawałek pola, dołożyli się sąsiedzi, a młody Zeman mógł zapukać do salezjańskiej furty.
 
Nie rycz, mały!
W klasztorze Šaštinie spotkała Tytusa kolejna przeszkoda. Nikt nie czekał na niego z szeroko otwartymi ramionami, jak mógł się spodziewać. Przełożony wspólnoty, don Bokor, bez zachwytu patrzył na szesnastolatka, który postanowił zostać zakonnikiem. Postanowił dotknąć nawet jego męskiej dumy. „Nie mamy tu takich małych jak ty – mówił mu. – Co zrobimy, kiedy zaczniesz ryczeć i będziesz chciał wracać do mamusi?”.
Tytus przez zaciśnięte zęby odpowiedział wtedy przełożonemu, że nie będzie wracał do mamusi, bo jego matka jest tu: to Matka Siedmiobolesna. Przełożeni skapitulowali wreszcie. Młody Zeman pozostał w zgromadzeniu, studiował w Rzymie i Chieri, a w 1940 r. w Turynie został wyświęcony na kapłana.
 
Chemik i krzyż
Po tym, jak został księdzem, przełożeni Tytusa postanowili, że powinien pogłębić swoje wykształcenie w kierunku chemii i nauk przyrodniczych. To dzięki temu mógł potem uczyć tych przedmiotów wychowanków salezjańskich placówek. Posługiwał jako kapelan siostrom zakonnym, pomagał księżom diecezjalnym. Takie zwyczajne życie młodego księdza po święceniach mogło trwać długo – gdyby w 1946 r. rządów nie objęli komuniści. Na początek nakazali ze wszystkich szkół usunąć krzyże. Uczący wówczas w Trnawie ks. Zeman nie podporządkował się temu nakazowi. Musi słono za to zapłacić, ale z całego kraju przychodziły do niego dziękczynne listy od tych, którym dodał odwagi. Ale prawdziwe prześladowania miały dopiero nadejść.
 
Przemyt powołań
Komuniści w Czechosłowacji zaczęli tworzyć tak zwane klasztory koncentracyjne. Zwozili zakonników w jedno miejsce i pozwalali im tam tylko na jedno: na to, żeby wymarli. Istnienie zakonów i istnienie Kościoła w całym kraju było wówczas realnie zagrożone. W tej sytuacji ks. Zeman zdecydował się na karkołomne przedsięwzięcie. Pomiędzy sierpniem 1950 a majem 1951 r. zorganizował „przerzuty” młodych chłopaków, którzy pragnęli podjąć powołanie kapłańskie. Potajemnie – po trzykroć, trzy grupy! – przeprowadzał ich przez granicę z Austrią, a następnie kierował do placówek salezjańskich we Włoszech. Takie nielegalne wysłanie ich za granicę było jedyną szansą, by ci, którzy usłyszeli głos powołania, mogli na niego odpowiedzieć.
 
Wiadro odchodów
Ks. Tytus jako szmugler powołanych szybko został wykryty przez służbę bezpieczeństwa. Oskarżono go o zdradę stanu, a prokurator zażądał kary śmierci. Sędzia uważał jednak, że w ten sposób Kościół niepotrzebnie otrzyma męczennika, dlatego wymierzył ks. Zemanowi karę 25 lat pozbawienia wolności. Ci, którzy pomagali mu w „przemycie”, otrzymali podobne kary: w sumie aż 289 lat więzienia. W więzieniu ks. Tytus Zeman przez całe lata był torturowany. Jego współwięźniowie zeznawali, że komunistyczni funkcjonariusze dla zabawy wielokrotnie podtapiali go w wiadrze z odchodami, które w każdej z cel zastępowało ubikację. Traktowali go też jako królika doświadczalnego przy różnych eksperymentach z radioaktywnym uranem. Po trzynastu latach ks. Tytus został warunkowo wypuszczony z więzienia. Wycieńczony fizycznie i sponiewierany psychicznie Zeman nie stracił siły ducha. Na miarę sił powrócił do posługi kapłańskiej. Otrzymał pozwolenie od władz komunistycznych na odprawianie Mszy św. tylko przy bocznym ołtarzu. Niedługo potem zmarł.
 
Owoce
Owocem jego życia są ci, za których przemycenie za granicę zapłacił więzieniem i życiem. Ks. Józef Heriban to misjonarz i profesor biblistyki w Tokio. Ks. Rudolf Blatnicky został profesorem dogmatyki w Rzymie i tłumaczem Katechizmu Kościoła katolickiego na słowacki. Ks. Stanislav Kmotorka to znany kompozytor muzyki liturgicznej z Florencji. Ks. Julius Gasparik utworzył słowacką misję katolicką we Francji. Ks. Andrej Sandor przetłumaczył na słowacki Mszał, Liturgię godzin i encykliki papieskie. Ks. Tibor Strnisko został duszpasterzem Słowaków w Australii, ks. Jozef Ochaba misjonarzem w Gambii, a ks. Rafael Cerny duszpasterzem uciekinierów z Europy Wschodniej w Belgii. Ks. Juraj Torok jest fotografikiem w Nowym Jorku, dziennikarzem i twórcą seriali telewizyjnych, a o. Daniel Faltin sędzią Trybunału Roty Rzymskiej. Żaden z nich nie byłby księdzem i żadne z ich dzieł by nie powstało, gdyby nie odważne szaleństwo szmuglera powołanych – bł. Tytusa Zemana.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki