Logo Przewdonik Katolicki

Telewizor – koń trojański

Tomasz Królak
FOT. MAGDALENA KSIĄŻEK. Tomasz Królak wiceprezes KAI.

Najpierw osobiste wyznanie: od ponad dwóch tygodni nie oglądam w telewizji żadnych programów informacyjnych, żadnej publicystyki. Wcześniej wydawało mi się to niemożliwe, dziś jest mi z tym świetnie.

Ktoś odpowie: też mi coś! Bo zapewne wielu z Państwa nie tylko takich, ale żadnych programów nie ogląda, bo z telewizora już dawno po prostu zrezygnowało. Chwała Wam za to. O podobnych sygnałach słyszę coraz częściej i już wiem, że to nie są snobistyczne gesty garstki hipsterów, ale przybierający na sile odruch społecznej samoobrony. Oby trwał! Nie chodzi o to, żeby od razu telewizor z domu wyrzucać, ale o to, by za sprawą tego aparatu nie wpuszczać do domu polityków. Kastę tę cechuje bowiem wyraźna nadreprezentacja rozemocjonowanych frustratów, często niemających wiele do powiedzenia o Polsce i świecie.
O rezygnacji z telewizyjnej informacji i wszelkiej politycznej publicystyki zrezygnowałem od razu po urlopie. Było co oglądać, było co czytać i o czym myśleć. Po takim świętym czasie, wejście w świat aż nadto dobrze znanych mechanizmów rządzących polityką wydawał mi się czymś na kształt świętokradztwa, aktem zdrady wobec tego, co udało się zobaczyć, usłyszeć, przeczytać. Pomyślałem sobie, że tego depozytu pamięci nie wolno tracić, zagłuszając miałkością myśli serwowanych przez znane, och, jakże dobrze znane twarze polityków. Po wakacyjnej przerwie, wygłodniali kolejnych bitew dla Polski, rozpoczęli już oni pierwsze starcia z przeciwnikami, jakże moralnie i intelektualnie nędznymi...
Nie doradzam radykalnej ucieczki od tu i teraz. Zresztą ani się tak do końca nie da, ani też nie byłoby to wskazane. Ale, proszę Państwa, nie wolno dać się w to wkręcić. Dlaczego? Bo ci, którzy na ekranach brylują, najczęściej po prostu nie zasługują na nasz czas!
Pisałem tu już kiedyś, że jakość polskiej demokracji, w tym poziom toczonych przez polityków debat zależy od tego, co czytają, co oglądają, czego słuchają. Przypomniałem sobie te swoje niegdysiejsze przemyślenia po przeczytaniu ważnego wywiadu z Erykiem Mistewiczem w weekendowej „Rzeczpospolitej”. Oto fragment, który utwierdził mnie w przekonaniu, że jest źle, a będzie gorzej: „Przed trzema laty zainicjowaliśmy z przyjaciółmi portal liderów Wszystko co Najważniejsze. We Francji nie mamy najmniejszych problemów, aby namówić jakiegoś polityka do napisania dla nas poważnego tekstu. W Polsce polityk młodego pokolenia jest w stanie napisać jedynie tekst obrażający Jarosława Kaczyńskiego albo panegiryk na jego cześć. Gdy ma napisać o sprawie, która go interesuje, o wizji, którą chciałby zrealizować, to nie wie, co napisać”.
Tych, którzy odcięli się od telewizora – usuwając go z domu lub nie oglądając w nim „polityki” – szanuję, podziwiam, chcę naśladować. Tych zaś wciąż zauroczonych magią srebrnego ekranu proszę o namysł, refleksję i właściwą decyzję. Osobiście jestem pewien, że to strata czasu i że oni nie są go warci. „Czas ucieka, wieczność czeka”.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

  • awatar
    Jacek
    25.10.2017 r., godz. 20:14

    Wyczuwam lekką pogardę dla polityków, a ja się za nich modlę.
    Dla równowagi politycy - dziennikarze polecam felieton pana Piotra Zaremby.
    Z pozdrowieniem
    Jacek

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki