Polscy biskupi zaapelowali o podtrzymanie dobrych relacji polsko-niemieckich. Jak rozumieć ten głos?
– Mamy do czynienia z dokumentem duszpasterskim, przesłaniem biskupów, które koncentruje się wokół trzech podstawowych tematów religijnych i teologicznych: pojednania, dialogu i zaufania. Przesłanie adresowane jest do katolików, chrześcijan, do wszystkich ludzi dobrej woli.
Warto spojrzeć na to, co udało nam się dotąd osiągnąć w zakresie dialogu z Niemcami. To wielkie osiągnięcie, które zobowiązuje. Nie wolno nam lekkomyślnie marnować tego, co udało się z tak wielkim trudem osiągnąć. Jestem sygnatariuszem tego dokumentu, ale występuję tu przede wszystkim jako świadek tego, co dokonało się na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat. Jestem świadomy, że w obliczu tego, co się dzieje, biskupom nie wolno milczeć.
Jeden z członków tego zespołu kard. Kazimierz Nycz na jednym ze zjazdów gnieźnieńskich przypomniał piękną maksymę autorstwa naszego wielkiego poety Cypriana Kamila Norwida: „Naród składa się nie tylko z tego, co wyróżnia go od innych, lecz i z tego, co go z innymi łączy”.
Pośród adresatów listu wskazani są ci, którzy za ten dialog odpowiadają dziś w sposób szczególny.
– Oczywiście. Są tam postulaty, które są skierowane do wszystkich, a w sposób szczególny do tych, którzy mają decydujący wpływ na obecny bieg rzeczy.
Apel został wystosowany nie przez cały Episkopat, ale przez Zespół Konferencji Episkopatu Polski ds. Kontaktów z Konferencją Episkopatu Niemiec.
– Myślę, że ten dokument zyska akceptację także pozostałych hierarchów. Został przygotowany przez biskupów czynnie zaangażowanych w dialog Kościoła Polski i Niemiec. Jestem przekonany, że nie jest to ostatnie słowo biskupów. W tym wypadku trzeba było działać szybko, bo potrzeba chwili była wielka. Natomiast zwykle w Kościele takie dokumenty długo dojrzewają. I tak musi być, bo one dotyczą niezwykle skomplikowanych, złożonych tematów. Wcześniej biskupi wydali dokument o patriotyzmie, do którego w tym apelu się odwołujemy. Widać więc, że jest to w pewnym zakresie kontynuacja wcześniej podjętych działań.
Jak powinniśmy dzisiaj rozumieć słynne słowa biskupów polskich skierowane w 1965 r. do biskupów niemieckich: „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”?
– To dziedzictwo nie tyle biskupów, ile oczekiwanie samego Chrystusa, który na pytanie: ile razy mam przebaczyć?, odpowiada: siedemdziesiąt siedem razy siedem, czyli zawsze. Żyjemy w społeczeństwie pluralistycznym. Naszym powołaniem jest bycie świadkami Ewangelii. Jeżeli chcemy budować wspólną przyszłość, nie możemy tego robić w izolacji. Globalny świat wymaga współpracy i współodpowiedzialności, a nie ma współpracy bez dialogu, ten zaś wymaga zaufania. Zaufanie zdobywa się tylko przez gotowość zrozumienia drugiego człowieka poprzez dialog. W tym sensie te postulaty są bardzo aktualne, dlatego że brak „postawy przebaczenia” może zniszczyć bardzo dużo, a odbudowanie będzie niezwykle trudne, a może wręcz niemożliwe.
A jak w tym kontekście rozumieć tych, którzy mówią dziś o domaganiu się od Niemiec odszkodowań za II wojnę światową?
– Jestem zaskoczony, że po wyjściu naprzeciw z obu stron, po tylu latach ogromnych wysiłków w budowaniu wspólnoty, nagle odgrzewa się temat odszkodowań. Nie mam pojęcia czemu ma to służyć. Czy to w jakikolwiek sposób przysłuży się Polsce? Moim zdaniem to podejście niezwykle krótkowzroczne. Sądzę, że szkody będą niewspółmiernie większe. A podejmowanie tego tematu jest tym większym zaskoczeniem, że, jak twierdzą znawcy tematu, szanse na jakiekolwiek reparacje są minimalne. Istnieje więc podejrzenie, że jest to postępowanie czysto polityczne, mające charakter doraźny i raczej na użytek wewnętrzny. Nie można jednak nie dostrzec, że odbija się ono szerokim echem w Niemczech, a także w Europie i przynosi ogromne szkody Polsce, burząc wzajemne zaufanie pomiędzy sąsiadami. Co chcemy osiągnąć bez wzajemnego zaufania w Europie i na świecie? Pozostaje nam tylko walka, którą nie da się zbudować pokoju.
Lubimy o sobie mówić jako o ojczyźnie solidarności, a co za tym idzie domu dialogu. Dokument biskupów mówi o solidarności jako cnocie moralnej, a ta zobowiązuje.
Kiedyś dużą rolę w budowaniu dialogu odegrali, obok biskupów, ludzie świeccy. Jak dziś Ksiądz Prymas widzi rolę laikatu?
– Budowanie wzajemnego zaufania jest bez wątpienia zadaniem nas wszystkich, a szczególnie wiernych świeckich. W tym kontekście podałbym jedno nazwisko, prof. Władysława Bartoszewskiego. Nikt nie zrobił więcej dla odbudowania powojennych relacji polsko-niemieckich. Jego głos jako więźnia Auschwitz i PRL-u miał ogromny ciężar gatunkowy. Prof. Bartoszewski był prawdziwym budowniczym mostów pomiędzy Polską a Niemcami. I to właśnie on przestrzegał przed niebezpieczeństwem zacietrzewienia i nienawiści. Wielokrotnie powtarzał, że nie ma nic bardziej antychrześcijańskiego od tchórzostwa, obłudy, zawiści.
Nadzieją jednak napawa fakt, że pojednanie nie jest dziełem ani deklaracji, ani polityków. Pojednanie społeczeństw i narodów dokonuje się przez społeczeństwa i zwykłych ludzi. Jestem przekonany, że większość Polaków i Niemców pragnie pojednania oraz życia w zgodzie i pokoju. Tego, co zostało już zbudowane w tym wymiarze, nie da się powstrzymać. Jest naprawdę wielu ludzi, którzy w sposób trwały pracują na rzecz procesu pojednania. Musimy robić wszystko, by nadal rozwijały się kontakty kulturalne, zwłaszcza by trwała wymiana młodzieży, bo to właśnie ona w przyszłości będzie kształtowała nasze wzajemne polsko-niemieckie relacje.
Powiedział Ksiądz Prymas, że występuje w tej sprawie przede wszystkim jako świadek.
– Pochodzę z diecezji chełmińskiej, gdzie więcej niż połowa księży została wymordowana w czasie wojny. Jestem pierwszym pokoleniem powojennym. Gdybym był o pokolenie starszy byłbym pośród nich. To właśnie stąd zrodziła się we mnie głęboka potrzeba, by zaangażować się proces pojednania i zrobić wszystko, aby te dramaty się nie powtórzyły.
Pamiętajmy, że to jedna z naszych podstawowych misji. W sensie religijnym naszym obowiązkiem, jako chrześcijan, jest właśnie pojednanie. Wszak, jak wierzymy, Bóg pojednał nas ze sobą w Jezusie Chrystusie i zlecił nam posługę jednania. Mamy usuwać to, co nas dzieli i budować to, co łączy. W najszerszym tego słowa znaczeniu. Dotyczy to zarówno duchownych, jak i świeckich. Jesteśmy świadomi, że jako chrześcijanie żyjemy w świecie pojednanym. I tu nie chodzi tylko o jednanie ludzi zwaśnionych pomiędzy sobą. W rozumieniu chrześcijańskim pojednanie to burzenie murów zaślepienia, egoizmu i nienawiści w sercach ludzi, które są najczęściej źródłem podziałów.
Czy jako Kościół dojrzeliśmy do tego?
– Ciągle do tego dojrzewamy. Mamy przed sobą wiele zadań. Przede wszystkim musimy tworzyć szkołę dialogu. W założeniu temu właśnie służą zjazdy gnieźnieńskie. Tworzą one przestrzeń, w której spotykają się przedstawiciele różnych religii, często też wierzący z niewierzącymi. Podczas zjazdu chrześcijanin, muzułmanin i żyd dyskutują naprawdę o wszystkim. Potrzebujemy takich spotkań, przestrzeni autentycznej szkoły dialogu. Nikogo nie możemy wykluczać! Naszym zadaniem jest kształtowanie dialogu we wszystkich wymiarach, bo to jeden z kluczowych elementów naszego powołania i zbliżania oraz łączenia ze sobą ludzi.
Abp Henryk Muszyński
Urodził się w 1933 r., święcenia kapłańskie przyjął w 1957 r. Biskup pomocniczy chełmiński (1985–1987) biskup włocławski (1987–1992), arcybiskup metropolita gnieźnieński (1992–2010) i prymas Polski (2009–2010). Od 2010 r. arcybiskup senior archidiecezji gnieźnieńskiej. Jest jednym z sygnatariuszy apelu o podtrzymanie dobrych relacji polsko-niemieckich