Logo Przewdonik Katolicki

Wyprzedzające uderzenie

Maria Przełomiec
FOT.WWW.FABRYKAOBRAZU.COM. Kadr z filmu Katyń.

„Reparacje? Spadajcie na szczaw” – w taki sposób rosyjski portal internetowy Sputnik skomentował domaganie się przez Polskę reparacji wojennych od Niemiec. W Rosji pojawił się niepokój, dlatego użyła najcięższej amunicji.

Polskojęzyczny „Sputnik”, czyli jedna z kilkudziesięciu redakcji językowych, wchodzących w skład państwowego koncernu „Russia Today”, przedstawia stanowisko Kremla. A to właśnie Rosja, poza Niemcami, jest państwem, które najobficiej komentuje sprawę odszkodowań. W jednoznacznie przychylnym Berlinowi tonie rosyjscy politycy i eksperci jednogłośnie stwierdzili, że Warszawa nie ma najmniejszych szans na otrzymanie jakichkolwiek wypłat. Co więcej, jak zauważył członek komisji spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej Konstantin Kosaczow, cała sprawa może prawicowemu rządowi tylko zaszkodzić, utwierdzając opinię Polski jako „europejskiego kraju-zawadiaki, który niemal siłą zmusza swych sojuszników, by się z nią liczyli”.
Autor cytowanego artykułu ze „Sputnika” dodatkowo przypomina, że Polacy dobrowolnie (sic!) wyrzekli się wszelkich roszczeń wobec Niemiec w 1953 r., a niemiecko-polski traktat z 1990 r. ten stan rzeczy potwierdził.
Rosyjscy eksperci obawiają się tylko jednego, że niemieckie władze, w imię dobrych stosunków, mogą pójść na jakieś ustępstwa wobec Warszawy.
 
W Rosji zawrzało
Niepokój jest zrozumiały, gdyż tuż po tym, jak pojawiła się sprawa odszkodowań od Berlina, kilku posłów PiS, zauważyło, że w 1939 r. na Polskę napadło dwóch agresorów. Dodatkowo przypomniano o zawartym po wojnie polsko-bolszewickiej traktacie ryskim, w którym Związek Sowiecki zobowiązał się do wypłacenia Polsce jako odszkodowania 30 mln rubli w złocie, czego oczywiście nigdy nie zrobił.
W Rosji zawrzało. O ile Niemcy odpierają polskie postulaty za pomocą argumentów prawnych, o tyle Rosjanie uderzyli w struny moralne.
I tak okazało się, że to Polska nie dotrzymała warunków traktatu ryskiego, dopuszczając do śmierci kilkunastu tysięcy jeńców sowieckich zmarłych od chorób w obozach jenieckich. Tzw. Anty-Katyń od lat jest ulubionym argumentem rosyjskich władz, usiłujących zrelatywizować w ten sposób sprawę odpowiedzialności ZSRS za zbrodnię katyńską i regularnie zwiększając liczbę ofiar „polskiego bestialstwa”.
Wiceprzewodniczący wspomnianej już Komisji Spraw Zagranicznych Rady Federacji Władimir Dżabatow pytał dramatycznie, jak należy wycenić życie 600 tys. poległych w II wojnie na terenie Polski „krasnoarmiejców” i przypominał, że Warszawa dostała w prezencie od ZSRS „praktycznie za darmo” Prusy Wschodnie.
 
Pranie mózgów
Kropkę nad i postawił 1 września szef rosyjskiej dyplomacji. Podczas wystąpienia przed studentami Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (słynnej kuźni dyplomatów MGIMO) Siergiej Ławrow powiedział, że w Polsce trwa pranie mózgów społeczeństwa w duchu otwarcie antyrosyjskim. Według szefa rosyjskiej dyplomacji, Warszawa starannie przepisuje historię: „Są w Polsce ludzie, którzy starają się zwalić winę za wszystkie polskie nieszczęścia na Rosję” – stwierdził, wymieniając w tym kontekście oceny paktu Ribbentrop–Mołotow, zawartego przez ZSRR i hitlerowską III Rzeszę w 1939 r.
Na zakończenie rosyjski minister oznajmił, że „taka nacjonalistyczna retoryka” sprzeciwia się zasadom, które Polska poparła, przystępując do ONZ i współtworząc OBWE”.
Jednym słowem, chociaż polskie MSZ oświadczyło, że sprawa ewentualnych odszkodowań za straty poniesione podczas II wojny światowej nie była poruszana z przedstawicielami Federacji Rosyjskiej, Rosja wyprzedzająco użyła najcięższej amunicji.
 
Lista Putina
Inna sprawa, że szansa uzyskanie od Moskwy jakiejkolwiek rekompensaty naprawdę jest równa zeru. Nie udało się to jeszcze nikomu. Nawet narodom, które obejmował podpisany przez Władimira Putina w 2014 r. dekret o rehabilitacji narodów represjonowanych, uznający deportacje okresu stalinowskiego za akt ludobójstwa. Teoretycznie ustawa daje represjonowanym ludom prawo do odbudowy dawnych jednostek narodowo-państwowych, a także do uzyskania odszkodowania za krzywdy wyrządzone przez państwo. Jak wygląda praktyka przekonują się w tej chwili Tatarzy krymscy, którzy obok Ormian, Niemców nadwołżańskich i Greków znaleźli się na zatwierdzonej dekretem Putina liście.
Obawa przed ewentualnymi odszkodowaniami najprawdopodobniej jest także jedną z przyczyn, dla których rosyjskie władze konsekwentnie odmawiają rehabilitacji zamordowanych w 1940 r. polskich oficerów.
 
A Gdańsk do Polski nie należał
Co tu zresztą mówić o reparacjach wojennych, skoro Polska ciągle nie jest w stanie odzyskać bezprawnie zagarniętych przez Związek Sowiecki dóbr. Najważniejszą ich kategorię stanowią dzieła sztuki zrabowane podczas II wojny przez Armię Czerwoną. Do najsłynniejszych należą: XVI-wieczny obraz Madonna z Dzieciątkiem i papugą na tle krajobrazu z przedwojennych zbiorów Muzeum Historii i Sztuki w Łodzi (obraz obecnie znajduje się w muzeum w Moskwie) Portret Johanna von Schwarzwaldta pędzla Hansa Holbeina ze zbiorów gdańskich, Madonna z Dzieciątkiem zwana Głogowską, z kolegiaty w Głogowie, przypisywana Lucasowi Cranachowi Starszemu, Pejzaż leśny Jana Brueghla Starszego, kolekcja Jakoba Kabruna z Muzeum Miejskiego w Gdańsku obejmująca m.in. prace Rembrandta, Dürera, Holbeina, a także rękopis Dziennik podróży na Wschód Juliusza Słowackiego.
Negocjacje trwały latami, aż w 2008 r. rosyjski minister kultury Władimir Mediński stwierdził, że większość tych zabytków nie należy się Polsce, bo zostały zrabowane przez czerwonoarmistów w Gdańsku. A Gdańsk przed wojną nie należał do Polski. Od tej pory nic się nie zmieniło.
 
„Rosyjskie” nieruchomości
Podobnie ma się sprawa zajmowanych przez Rosje nieruchomości w Gdańsku i Warszawie. Jest ich kilkanaście, z czego część, np. pięć nieruchomości w centrum Warszawy, ma nieuregulowany status prawny, czyli jest użytkowana nielegalnie. W zeszłym roku polski sąd wydał kilka wyroków nakazujących Rosjanom oddanie tych budynków oraz uiszczenie zaległych opłaty za ich wykorzystywanie bez odpowiednich umów – w sumie kilkanaście milionów złotych. Budynki zwrócone nie zostały, zaległości nie zapłacono. Za to rok wcześniej sąd arbitrażowy w Sankt Petersburgu nakazał Warszawie oddanie siedziby polskiego konsulatu i uiszczenie 74 mln rubli jakoby zaległych opłat.
Sprawa rosyjskich nieruchomości w Polsce ciągnie się od niemal dwóch dekad. W ostatnich dwóch latach odbyły się na ten temat trzy tury polsko-rosyjskich konsultacji, w tym jedna na szczeblu wiceministrów. Bez rezultatów.
W tej sytuacji wspominanie o rosyjskich wojennych odszkodowaniach, nie tylko mija się z celem, ale może okazać się kontrproduktywne.
Na początku wspomniałam o obawach rosyjskich ekspertów, by niemieckie władze w imię dobrych stosunków nie poszły na jakieś ustępstwa wobec Warszawy. Problem w tym, że nawet taki, bardzo mało prawdopodobny, precedens nic by nie zmienił, Rosji bowiem na dobrych stosunkach z Polską na pewno nie zależy.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki