MB: Słuchałam kiedyś egzorcysty. Mówił, że zdarza mu się, że wzywają go nawet lekarze w szpitalu psychiatrycznym. Kiedy pacjent zaczyna unosić się kilka centymetrów nad łóżkiem, to już nie są w stanie wytłumaczyć tego wiedzą medyczną i mu pomóc. Mówił też, że nikt z nas nie chciałby widzieć ani słyszeć tego, co się wówczas dzieje. A ja oglądałam potem dokument o Anneliese Michel, w którym wykorzystane były nagrania magnetofonowe z jej egzorcyzmów. Ten wrzask, który wtedy słyszałam, nieludzki, na długo we mnie został…
HS: Tak długo się tego bałaś?
MB: Wcale się nie bałam! To nie chodziło o strach. To było jak objawienie. Taki błysk, w którym wyraźnie odróżniałam najmniejsze dobro od najmniejszego nawet zła. Nie byłam w stanie nawet na kota podnieść głosu, bo czułam, że to mnie zbliża do tej ciemnej strony…
HS: Tylko dlaczego ten temat teraz tak wraca, to jest ciekawe… Dlaczego akurat teraz poczuliśmy taką potrzebę walki z szatanem?
MB: A to nie jest tak, że poszukujemy jakichś nadzwyczajności?
HS: Zawsze szukaliśmy. Zobacz, już w Ewangelii, tam, gdzie Jezus wyrzuca demony, tam od razu są tłumy. A do czego dochodziło później! Siedzę teraz nad Pontyfikałem płockim z XII wieku, liturgiczną księgą biskupów tego miasta. W czasie wojny Niemcy ją zrabowali i teraz, po wielu latach, zwrócili. Gdy się ją czyta, nie sposób wyjść z podziwu, jak oni wtedy pięknie się modlili. Ale też ile wyobraźni i panicznego strachu w nich było w podejściu do Szatana. Jak go tam nazywają i wzywają! „Niegodziwy ze wszech miar szatanie, nieprzyjacielu wiary, oszukujący rodzaj ludzki, wynalazco śmierci, unikający sprawiedliwości, powodujący gniew, korzeniu występków, pomnażający wady, zwodzicielu ludów, zdrajco narodów, dający pole zawiści, źródło chciwości, przyczyno kłótni, sprawiający cierpienia, nauczycielu złych duchów!”. A co tam się dzieje, kiedy uznają, że ktoś jest pod wpływem Szatana i go ekskomunikują! „Niechaj synowie ich będą sierotami, a żony ich wdowami. Niechaj synowie ich będą przeniesieni w inne miejsce i niech żebrzą, niech będą wyrzuceni z miejsc zamieszkania swego. Niechaj lichwiarz przegląda cały ich dobytek i niech obcy zabiorą owoc ich pracy. Niechaj uderzy w nich Bóg głodem i pragnieniem, ubóstwem, chłodem i gorączką, aż zginą. Niech uderzy w nich Bóg najokropniejszym wrzodem, świerzbem także i swędzeniem, głupotą i ślepotą”. Nadzwyczajności, cudowności, strach przed osobowym złem, to nie jest domena wyłącznie naszych czasów. Myślę jednak, że dzisiaj Szatan poczuł, że ma jakby więcej miejsca dla siebie w ludzkich sercach. Poczuł, że ma prawo wejść tam, gdzie zamiast prawdziwych wartości jest pseudomoralność, pseudokultura, pseudosztuka. Ludzie zawsze mówili: „w mętnej wodzie diabeł dzieci łowi”, a mętnej wody dziś jakby więcej.
MB: Może. Z drugiej strony, gdziekolwiek by nie próbował wchodzić, jest już na przegranej pozycji. Ta walka przecież ostatecznie już się rozstrzygnęła: przez krzyż i zmartwychwstanie Jezusa. Wiadomo, kto jest zwycięzcą, a kto przegranym. Szatan jeszcze się miota, próbuje jeszcze, dopóki świat istnieje, zagarnąć dla siebie, ile się da – ale przecież wie, że leży już na deskach. I głupi jest ten, kto się opowiada po stronie przegranego…
HS: O. Jacek Salij pisał kiedyś, żebyśmy uważali, bo w całym myśleniu o Szatanie nie o niego chodzi, tylko o Jezusa. Oczywiście, spotykamy się z Szatanem, on kusi, podrywa się do walki, obezwładnia, choć już jest pokonany. Nie powinniśmy poświęcać mu tak strasznie dużo czasu i miejsca, bo ostatecznie tam, gdzie Ewangelie mówią o Szatanie, chodzi o zwycięstwo Chrystusa. W Starym Testamencie niewiele jest Szatana. Oczywiście, wyraźnie pojawia się on w Księdze Rodzaju – w narracji o Adamie i Ewie, potem w Księdze Hioba, ale wręcz „wybucha” dopiero w Ewangelii. Staje do walki z Chrystusem, przybierając postać Antychrysta. Czy nie jest frapujące to, że opowieść o publicznej działalności Jezusa zaczyna się Jego chrztem, a zaraz potem kuszeniem? Szatan kusi Jezusa tym samym, czym kusił Adama i Ewę. Tam było – „staniecie się jako bogowie”, tutaj: „jeśli jesteś Synem Bożym...”. Tylko teraz sytuacja jest radykalnie inna: Jezus – nowy Adam – nie poddaje się temu, czemu poddali się tamci. Jest jednoznacznym zwycięzcą. I odtąd każdy Jego egzorcyzm, każdy cud będzie znakiem, że w miejsce panowania królestwa Szatana zaprowadza królestwo Ojca.
MB: To wszystko jest strasznie poważne. Ale przecież mamy też w kulturze inny jego obraz, takiego kolorowego diabełka z kokardą na ogonie… Może to wcale nie był banał ani oswojenie Szatana, ale jego wykpienie, ośmieszenie, odebranie mu siły w ten sposób?
HS: Pewnie to było raczej oswajanie tego strachu, o którym wcześniej mówiliśmy. Chociaż, chociaż... Nie masz wrażenia, że czasem taki psotliwy złośliwiec przy ludziach się kręci? Kusy, jak u Dostojewskiego, u Bułhakowa? I może wcale nie trzeba w mówieniu o nim wielkiej powagi, zadęcia?
MB: Oskarżą nas, że lekceważymy temat i oswajamy coś, co powinno być groźne.
HS: Już powiedzieliśmy sobie, że wiary nie można budować na tym, że jest Szatan! Co to za miłość do Jezusa, jeśli idziemy do Niego tylko po to, żeby ochronić się przez Szatanem?
MB: Egzorcyści mówią, że Szatan sam człowieka nie porwie, jeśli nie otworzymy mu drzwi. Zamiast się bać, trzeba się Pana Boga trzymać – i już.
HS: Pewnie tak. Tylko ja znowu boję się, że szukamy zbyt łatwej odpowiedzi. Czytasz listy takiej bardzo mi bliskiej świętej, jaką jest Mała Arabka i widzisz dziewczynę, która była bezgranicznie oddana Bogu, a przeżywała tyle szatańskich ataków. Była kuszona, wprowadzana w sytuacje, które zagrażały jej życiu i zdrowiu, wypowiadała bluźnierstwa, będąc w Indiach, wyszła za klauzurę i błądziła po okolicy… Gdzie tu było otwarcie drzwi, danie miejsca Szatanowi? Znowu tajemnica.
MB: Ale wygrała. To znaczy: Pan Bóg w niej wygrał. To chyba o to chodzi?
Ks. prof. Henryk Seweryniak prof. dr hab. teologii fundamentalnej, przewodniczący Stowarzyszenia Teologów Fundamentalnych w Polsce.
Dr Monika Białkowska doktor teologii fundamentalnej, dziennikarka Przewodnika Katolickiego