W celu poprawy jakości dróg lokalnych ma powstać Fundusz Dróg Samorządowych. Pieniądze na ten cel rząd chce zdobyć z podwyżki opłaty paliwowej. To dobry pomysł?
– Jeżeli to posłuży realnie drogom, to dobry pomysł, bo drogi są podstawową infrastrukturą kraju, a poprawa ich stanu jest konieczna. Dotyczy to zwłaszcza dróg prowincjonalnych, które są bardzo zaniedbane w przeciwieństwie do autostrad czy dróg w dużych miastach, które moim zdaniem są już w naprawdę dobrym stanie. Problemem jest to, czy te pieniądze faktycznie trafią na inwestycje drogowe. Jak doświadczenie z Funduszem Drogowym sprzed kilku lat pokazuje, pieniądze wtedy rzędu 3–4 mld zł przeznaczane na drogi na ten cel nie docierały. Obecnie pokusą dla samorządów będzie wydatkowanie tych pieniędzy na finansowanie różnych naglących inwestycji wcale z drogami niezwiązanych. Klucz zatem tkwi w odpowiednim nadzorze, by pieniądze ściągane od obywateli rzeczywiście trafiały na drogi.
Jak bardzo w związku z opłatą paliwową mogą wzrosnąć ceny paliw?
– Skoro opłata drogowa ma wynosić 20 gr od litra, to cena paliwa po doliczeniu podatku VAT na stacji wzrośnie o 25 gr na litrze. Średnio na samochód rocznie będzie to wydatek rzędu 200 zł.
Ile w sumie pieniędzy znajdzie się w kasie nowego funduszu?
– Licząc z podatkiem VAT, jest to suma rzędu 6 mld złotych. Z tej sumy 5 mld powinno trafić na fundusz, a tam 4 mld na drogi, a miliard na kolej.
Czy rząd, poza dobrym nadzorem w wydatkowaniu tych środków, powinien zwrócić większą uwagę na coś jeszcze?
– Jest bardzo ważna sprawa, o której niewiele się mówi. Rząd powinien znaleźć mechanizmy, które sprawią, że środki z funduszu będą zasilały polskie firmy, a nie jak dotąd firmy zagraniczne, które jak pokazuje doświadczenie notorycznie, nie płacą swoim podwykonawcom. Stworzenie takiego mechanizmu i wdrożenie go w związku z unijnymi obostrzeniami będzie jednak będzie bardzo trudne.
A czy zasilenie Funduszu Dróg Samorządowych jest możliwe w inny sposób niż podwyżka opłaty paliwowej?
– Fundusz można wesprzeć w każdy inny sposób. Trzeba jednak znaleźć te pieniądze i przeznaczyć je na drogi. Podatek paliwowy jest jednak najłatwiejszym rozwiązaniem. Ceny na stacjach zależą od cen ropy na rykach światowych. Gdy rząd wprowadzi opłatę, gdy cena ropy pójdzie w górę, opozycja, kierowcy i media podniosą larum, bo podwyżka będzie odczuwalna, ale gdy opłata przypadnie na czas spadających cen ropy, a co za tym idzie, spadków cen paliw na stacjach, opłata sprawi, że te ceny się ustabilizują, a kierowca tej opłaty nawet nie zauważy.
Andrzej Szczęśniak
Ekspert rynku ropy i paliw, gazu płynnego i ziemnego, bezpieczeństwa energetycznego i polityki energetycznej. Wydawca serwisów internetowych i publikacji branżowych. Publicysta gospodarczo-polityczny