Tego dnia nie da się zapomnieć. 10 kwietnia 2010 r. jednoczyliśmy się wokół katastrofy, która kosztowała życie 96 osób. Zwyczajnie, po ludzku, żałowaliśmy ofiar i ich rodzin, które w tak tragicznych okolicznościach straciły swoich bliskich. Siedem lat później po tamtych uczuciach nie ma już śladu, a hasło „Smoleńsk” do czerwoności podgrzewa polityczne emocje. W ostatnich dniach z powodu wyników kolejnych ekshumacji.
Dodatkowa ręka
Moment pogrzebu to zamknięcie pewnego rozdziału. Nie ma się co dziwić rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej, że jak najszybciej chciały mieć go już za sobą. Dość szybko pojawiły się jednak podejrzenia, że przy identyfikacji ciał doszło do pomyłek. Już we wrześniu 2012 r. potwierdzono, że doszło do zamiany ciał legendy „Solidarności” Anny Walentynowicz i Teresy Walewskiej-Przyjałkowskiej z fundacji „Golgota Wschodu”. Miesiąc później poinformowano, że źle zidentyfikowano również zwłoki ostatniego prezydenta na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego. Możemy się tylko domyślać, w jakim stanie znajdowały się ciała pasażerów feralnego samolotu Tu-154, ale takie pomyłki – nawet jeśli spowodowane błędnym wskazaniem rodziny – nie powinny były mieć miejsca. Dziś na światło dzienne wychodzą kolejne zaniedbania. Dla przykładu: w trumnie gen. Bronisława Kwiatkowskiego znaleziono fragmenty… ośmiu ciał. – Myślą państwo, że chodzi o małe części ciała? To bardzo się państwo mylicie – powiedziała „Faktowi” jego żona Krystyna. Ze szczątkami jej męża w trumnie znalazły się części głów, nogi z biodrami i miednicą, dodatkowa ręka…
Po takich ustaleniach trudno uwierzyć, że w Rosji ciała zmarłych traktowane były z należytym szacunkiem. Nic dziwnego, że niektóre z rodzin wstrzymują planowane po zakończeniu prac ekshumacyjnych ponowne pochówki swoich bliskich, bo skąd mają wiedzieć, że w innych wykopanych trumnach nie znajdą kolejnych szczątków swoich bliskich.
Wpuszczeni w kanał
Co w takim razie miała na myśli Ewa Kopacz, która wielokrotnie zapewniała o profesjonalizmie rosyjskich służb, a w styczniu 2011 r. jako minister zdrowia mówiła w Sejmie: „Z 96 osób 96 osób miało swoje nazwiska i rodziny mogły urządzić im pogrzeby, wiedząc, że pochowali swoich najbliższych”? Światło na tę sprawę może rzucić niedawna wypowiedź ks. Henryka Błaszczyka, który podczas identyfikacji ciał w Moskwie pełnił rolę duszpasterza bliskich ofiar katastrofy smoleńskiej. – Byłem przekonany, że Rosjanie chcą nam pomóc – mówił w niedawnym wywiadzie dla Wirtualnej Polski. – Zarówno Ewa Kopacz, jak i wszyscy, którzy pojechali do Smoleńska, nawet w najlepszej wierze, nie przypuszczali, że są wpuszczani przez Rosjan w proces okropnej manipulacji i kłamstw – wspomina ks. Błaszczyk. Duchownego, który w 2010 r. na łamach „Polityki” zapewniał, że Rosjanie „przeprowadzali z wielką starannością cały proces identyfikacji” i że „nie było ciała, które nie zostałoby potwierdzone badaniem DNA”, dziś stać na słowo „przepraszam”. W podobnym tonie wypowiadał się ostatnio Michał Boni, który siedem lat był szefem zespołu odpowiedzialnego za państwowe pogrzeby ofiar katastrofy smoleńskiej. Europoseł PO przyznał, że skala pomyłek w identyfikacji zwłok ofiar katastrofy była znacznie większa, niż można było sobie wyobrażać.
Z należytą wrażliwością
Jak duża? To pokazują wyniki kolejnych ekshumacji. Zespół śledczy Prokuratury Krajowej, która przejęła śledztwo smoleńskie od prokuratury wojskowej, przeprowadził 27 ekshumacji. Jak dotąd poznaliśmy wyniki 24 z nich. W połowie przypadków badania identyfikacyjne wykazały nieprawidłowości, a w dziewięciu trumnach znaleziono części ciał innych osób. Stwierdzono też zamianę ciał prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego Piotra Nurowskiego i Mariuszka Handzlika z Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Łącznie, razem z ekshumacjami przeprowadzonymi w latach 2011–2012 przez prokuraturę wojskową, ekshumacje objęły 36 ofiar katastrofy. Te dokonane na zlecenie prokuratorów wojskowych wykazały zamianę sześciu ciał.
W zeszłym roku Prokuratura Krajowa zadecydowała o konieczności przeprowadzenia ekshumacji wszystkich ofiar katastrofy. Prace mają zakończyć się wiosną przyszłego roku. Te czynności są, zdaniem prokuratorów, konieczne do ustalenia przyczyn katastrofy. Swój sprzeciw wyraziła część rodzin smoleńskich. Do Prokuratury Krajowej wpłynęły zażalenia, skargi i wnioski o uchylenie postanowień w sprawie ekshumacji. Ponadto w październiku 2016 r. członkowie rodzin 17 ofiar zaapelowali w liście otwartym o powstrzymanie ekshumacji ich bliskich. Bez rezultatu. Prokuratura zapewnia jednak, że prace prowadzone są z należytą wrażliwością.
Sprawa do wyjaśnienia
Mamy w Polsce powiedzenie: ciszej nad tą trumną. Nie, wcale nie uważam, że sprawę należy zamieść pod dywan. Nawet gdyby okazało się, że do pomyłki doszło tylko raz, powinna zostać wyjaśniona. Ale to mogą zrobić tylko śledczy. – Z procesowego punktu widzenia muszą być zebrane dowody świadczące o zaistniałej sytuacji, byśmy mogli rzeczywiście te argumenty opinii publicznej przedstawić i pociągnąć do odpowiedzialności karnej, jeśli to będzie możliwe, osoby za ten stan rzeczy odpowiedzialne – mówił w radiowej Jedynce zastępca prokuratora generalnego Marek Pasionek. Problem w tym, że zanim komukolwiek zostaną postawione zarzuty, ekshumacje stały się paliwem dla politycznej konfrontacji. Zamiast o nowych ustaleniach śledczych dotyczących katastrofy do mediów przedostają się kolejne informacje o pomieszanych częściach ciał ofiar. Opozycja zarzuca rządowi granie tragedią smoleńską, PiS chciałby tymi ustaleniami pogrążyć opozycję, a zwłaszcza jej ówczesnych liderów.
– Już się nie pamięta o naszych bliskich, pamięta się o ich kawałkach ciał. I to naprawdę boli – mówiła w TVN BiS córka Izabeli Jarugi-Nowackiej, Barbara. Ci, którzy zginęli pod Smoleńskiem, a także ich rodziny, nie zasługują na to, by ich tragedię wykorzystywać w taki sposób. Na pewno jednak od przedstawicieli ówczesnych władz powinni usłyszeć wypowiedziane tak zwyczajnie, po ludzku, „przepraszam”, bo nie zasłużyli też na to, co ujawniły ekshumacje.