Logo Przewdonik Katolicki

Kiedy zaczęła się wolna Polska

Piotr Zaremba
FOT. MAGDALENA KSIĄŻEK. Piotr Zaremba zastępca redaktora naczelnego „wSieci”.

4 czerwca 1992 r. to ważna data. Toczyła się wówczas gra nie tylko o lustrację, ale o wiele strategicznych decyzji.

 Przypomnę próbę Lecha Wałęsy przeformułowania traktatu polsko-rosyjskiego w taki sposób, aby wpuścić do nas rosyjskie służby pod postacią tajemniczych mieszanych „spółek”. Albo upór rządu Jana Olszewskiego, aby jak najszybciej rozpocząć marsz ku NATO i ku EWG.
Kiedyś widziałem głównie polityczną nieporadność Olszewskiego, nieumiejącego zbudować sensowną koalicję. Dziś mocniej odczuwam swoisty lincz medialny, jakiego się na nim dopuszczono, w ramach walki z lustracją.
Ale nie akceptuję decyzji pisowskich władz i mediów publicznych pod ich kontrolą, aby uczynić z tego rządu początek wolnej Polski. Konsekwencją było w tym roku marginalizowanie rocznicy wyborów 4 czerwca 1989 r.
Zgadzam się z prezesem IPN Jarosławem Szarkiem: to jedna z najważniejszych dat w historii Polski. Przecież to wtedy jeden jedyny raz Polacy się policzyli – w sprzeciwie wobec przegniłej rzeczywistości PRL. Naturalnie, te wybory nie były całkiem wolne, ale ich wyniki, łącznie z odrzuceniem listy krajowej, stały się podstawą do odrzucenia wizji dalszych rządów PZPR. Bez tego wyniku nie byłoby rządu Mazowieckiego, ale też ofensywy antykomunistycznej prawicy w roku 1990.
To że część polityków i ekspertów obozu solidarnościowego zaczęła od razu blokować pełne wykorzystanie zwycięstwa (targi w sprawie listy krajowej) to inna sprawa. Ale otwarto drogę do politycznego pluralizmu, także wewnątrz „Solidarności”. A kampania wyborcza przed 4 czerwca oznaczała mobilizację tysięcy ludzi, często zaangażowanych wcześniej w podziemie lub w różne jawne inicjatywy, którzy zrobili wszystko, aby się udało. Mamy o tym zapomnieć, bo na lata wygrały twarze, z którymi dziś się nie zgadzamy, a na dokładkę później solidarnościową rewolucję zdradził Lech Wałęsa?
Wspominam ten czas jako przygodę, choćby wtedy, gdy biegałem z plakatami Komitetu Obywatelskiego. Nie był to początek wymarzony, ale jakiś był. Trudno ograniczać dzieje Polski ostatnich niemal 30 lat do paru lat prawicowych przewag.
Dlaczego prawica dziś tak postępuje? Mogę domniemywać, że szuka czegoś, co ją totalnie odróżni od drugiej strony. Że uznała tłumaczenia o zwycięstwie, ale niepełnym za zbyt skomplikowane, w czasach, gdy szuka się formuł najprostszych. A ponieważ większość Polaków w latach 80. nie walczyła czynnie z komuną, lepiej im zafundować prościutką historyjkę o zdradzie elit. Nie jest to zgodne z osobistymi  poglądami Lecha i Jarosława Kaczyńskich, te wyrazili w dawnych wywiadach i książkach, ale jest poręczne.
Ja jednak myślę, że Polacy by zrozumieli. Tak jak rozumieli, dlaczego w 1989 r. trzeba pomimo wcześniejszej bierności, pogodzenia się z Jaruzelskim, głosować przeciw komunie. A nawet jeśli niektórzy mieliby z tym kłopot, tracimy ważny kawałek naszej historii.
To działanie zgodne powszechną dziś tabloidyzacją wszystkiego. Kolejny zamach w Londynie? Szef MSW natychmiast zaczyna pohukiwać o zgubnym multikulti. Rozumiem, że chce przypomnieć o słusznej skądinąd polityce swojego rządu: niewpuszczania imigrantów.
Ale akurat w Anglii wielu imigrantów przybyło w czasach potęgi brytyjskiego imperium. Ich obecność to niekoniecznie dowód słabości Anglików. Gdyby tylko upraszczali polscy politycy, ale jeszcze głupsze, prostsze rzeczy piszą ludzie mediów. A na poziomie internetowych debat pojawia się rzecz najobrzydliwsza w świecie: Schadenfreude. I niemądre przeświadczenie: my Polacy bylibyśmy dzielniejsi, lepiej zorganizowani? Na pewno? Wystrzegajmy się tabloidu!
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki