Jest maj. Sprawdzę więc, co słychać u krakowskich sióstr augustianek, które w 1902 r. przywiozły do Polski kult św. Rity. Piszą, że założyły ogród, w którym kwitną czerwone, herbaciane, zielone i niebieskie róże. Chętnie bym zobaczyła takie okazy. Czyżby kryły się za murami augustiańskiego klasztoru blisko Wisły? Nie! Ogród św. Rity kwitnie… w internecie (www.ogrod.augustianki.pl), a kolorowe róże to symbole jej czcicieli. Na tegoroczne wspomnienie 22 maja Rita dostanie bukiet z ponad stu kwiatów – tyle osób zapisało się do różanej wspólnoty.
Słupki skoczyły
– Natchnienie, aby zająć się św. Ritą w internecie, pojawiło się już dawno temu. Ale mówiłam Panu Jezusowi, że to niemożliwe, abym poszła do przełożonych i powiedziała, że chcę wziąć na siebie kolejne obowiązki – wspomina s. Dorota Kowalewska OSA, augustianka z krakowskiego klasztoru. Więc nie poszła, choć wyrzut sumienia pozostał, bo do sióstr zgłaszało się coraz więcej czcicieli św. Rity. Przedstawiali swoje prośby, składali podziękowania, ale wciąż brakowało konkretnej duchowej „oferty” dostępnej z każdego miejsca.
Aż nadeszły zakonne rekolekcje. Ojciec powiedział konkretnie: trzeba założyć modlitewny ogród św. Rity. – Nazwał to, o czym myślałam od dawna – kontynuuje s. Dorota. – Porozmawiałam z rekolekcjonistą, potem z Matką Generalną i obiecałam stworzyć ogród na urlopie, żeby nie zaniedbać innych zobowiązań. Strona powstała, ale nie miałam żadnych rozważań, aby ją wypełnić, więc rozeszło się po kościach… Aż do listopada 2015 r., gdy siostra odpowiedzialna za powołania zasugerowała, aby nagłośnić, że św. Rita była augustianką. „Za pięć dni jest 22 listopada, comiesięczne wspomnienie Rity. Zdążysz?” – zapytała. Ale z czym? „Ze wszystkim: ulotkami, stroną, rozważaniami”. Tak, zdążę, lubię szybkie terminy!
Stronę ogrodu zbudowała samodzielnie, bo oprócz tego, że studiuje i pracuje w przedszkolu, to s. Dorota jest również nauczycielką informatyki w gimnazjum i absolwentką zarządzania. Kiedy więc internetową rabatkę zaczęło odwiedzać sto osób dziennie, trochę się… zmartwiła. Specjaliści od marketingu wiedzą, że to marna klikalność. – Złościłam się. „Św. Rito, tyle pracy, a efekt niewielki. Jeśli chcesz tego ogrodu, to albo robimy go porządnie, albo wcale” – mówiłam. Po zastanowieniu przed 22 maja zorganizowałyśmy w internecie nowennę złożoną z oryginalnych tekstów z 1907 r. Ogłosiłyśmy ją również na Facebooku. I słupki skoczyły. Żeby podtrzymać dobrą tendencję, szybciutko odprawiłyśmy oktawę dziękczynną. Ostatecznie uczestniczyło w niej 7 tys. osób, a codzienną modlitwę, którą wrzucamy do internetowego Ogrodu św. Rity, odmawia dziś z nami 3–4 tys. osób – cieszy się s. Dorota. Choć augustianki w Cascia mają 1,5 mln polubień na Facebooku, to krakowskie statystyki są dla specjalistki od marketingu całkiem zadowalające.
Różana wspólnota
Internetowy ogród, w którym każdy może znaleźć teksty do medytacji, modlitwy i filmiki, to jedno. Jednak najbardziej cieszy fakt, że wokół zwykłej strony WWW zawiązała się wspólnota, do której należy już ponad sto osób. Do Róż św. Rity, bo tak się nazywa, zapisują się małżonkowie i osoby samotne, młodzi i dziadkowie, kapłani i siostry zakonne. Zobowiązują się do codziennej modlitwy przez jej wstawiennictwo i do szerzenia jej kultu. To nietuzinkowa propozycja dla czcicieli włoskiej świętej, gdyż wspólnota – choć internetowa! – została zatwierdzona przez siostry augustianki z Cascia i stała się częścią włoskiej Pierwszej Pobożnej Unii św. Rity. Oznacza to, że członkowie Róż angażują się w duchowość i inicjatywy Zakonu Augustiańskiego, otrzymując „w zamian” dużo modlitwy za wstawiennictwem ukochanej patronki.
Każda osoba wstępująca do wspólnoty staje się różą św. Rity i wybiera kolor swojego kwiatu. Są róże zielone – nadziei, niebieskie – prośby, czerwone – miłości i herbaciane – wdzięczności.
Marlena z okolic Warszawy, 31 lat, zielona róża nadziei: – O tym, że Rita jest patronką od spraw beznadziejnych, dowiedziałam się wtedy, gdy moja życiowa sytuacja wydawała mi się najbardziej beznadziejną z możliwych. Rozpadło się moje trudne małżeństwo. Ponadto straciłam pracę, trafiłam do szpitala. Po powrocie do domu rozpoczęłam nowennę do św. Rity. Było to z grubej rury, bo przez długi czas nie modliłam się wcale. Ta modlitwa pochłonęła mnie bez reszty. Zobaczyłam, że choć jest trudno, nie jestem na zupełnym dnie. Rozkochałam się w Ricie, bo pokazała mi, że mam szansę, że nie jestem przegrana. Nauczyła mnie wybaczać sobie i innym. I dała nadzieję, że najlepsze jest dopiero przede mną.
Magdalena z Krakowa, 37 lat, herbaciana róża wdzięczności: – Rok temu po święcie patronalnym dostałam od sióstr wizytówkę z informacjami o Różach św. Rity. Schowałam ją do torebkowego kalendarza i miałam zawsze przy sobie. Pewnego dnia znajoma opowiedziała mi o swoich trudnościach. Było mi jej bardzo żal i nie wiedziałam, jak pomóc. Dałam jej wizytówkę i zachęciłam do modlitwy. Ucieszyła się, że jest ktoś, u kogo może szukać wsparcia. Poza tym nie mam do opowiedzenia nadzwyczajnej historii o uzdrowieniu czy cudownym ocaleniu z wypadku, choć wiem, że takie są. Rita, którą poznałam 13 lat temu, uczy mnie uważności w zwyczajnych, codziennych sytuacjach. Owszem, można powiedzieć, że synowi dobrze poszło na sprawdzianie, bo się nauczył, ale ja czuję, że jest ktoś, kto opiekuje się naszą rodziną w sposób szczególny. I tym kimś jest św. Rita.
Jak wspólnota „działa” wygląda w praktyce? Każda Róża modli się codziennie w intencjach Kościoła, o świętość rodzin i za Zakon Augustiański. Co tydzień dostaje e-maila z dodatkowymi intencjami. A tych jest mnóstwo! – Czasami nie jesteśmy w stanie przeczytać wszystkich na głos – mówi augustianka. Tylko w internetowej Księdze Intencji przybywa codziennie po 20–50 wpisów. Drugie tyle pojawia się w komentarzach na stronie i na Facebooku. Każdy trzeba polajkować, aby osoba potrzebująca wsparcia wiedziała, że jej prośba o modlitwę została usłyszana. Dlatego s. Dorota zaangażowała do pomocy inne siostry, a nawet swoją uczennicę. Ponadto do klasztoru często zagląda listonosz, bo oprócz intencji w Ogrodzie i maili – specjalność s. Krystyny – augustianki otrzymują sporo tradycyjnej korespondencji. Na papierowe listy od 1986 r. odpisuje na maszynie s. Aleksandra. Mnóstwo telefonów z prośbą o modlitwę odbierają również siostry na furcie.
Kult św. Rity rozwija się ekspresowo i nie ma technologicznych barier. List, e-mail, telefon? To nie ma znaczenia.
A może prawdziwe róże?
Krakowskie augustianki mieszkają blisko Wisły i za klasztornym murem kryje się sporo zieleni. A gdyby tak posadzić prawdziwe róże? Dla św. Rity? – Wiele osób już nas o to pytało – przyznaje s. Dorota. – Jednak na razie nawet ogród za klauzurą służy nie tylko nam, ale i przedszkolakom, bo w centrum Krakowa każdy skrawek zieleni dla dzieci jest na wagę złota – dodaje.
Ale nie zarzeka się, że nie zostanie ogrodnikiem. Wie, że św. Rita zawsze dostaje to, czego chce.