Próby zrozumienia uchodźców podjęli się niemiecki dziennikarz Wolfgang Bauer i czeski fotograf Stanislav Krupar. Udawali nauczycieli angielskiego w jednej z republik kaukaskich. W Syrii znaleźli przemytników, gotowych przerzucić ich do Włoch. Swoje doświadczenia opisali w książce Przez morze. Z Syryjczykami do Europy.
Barok kontra wolność
Amar marzy o życiu w Niemczech. Ma żonę i trzy córki. Mieszka na 280 metrach, z holem w barokowym stylu i tapetą w złote wzory. W Syrii dołączył do ruchu oporu, więc kiedy wybuchła wojna, musiał ratować życie swojej rodziny, uciekając do Egiptu. Miał oszczędności, więc założył firmę importującą meble z Indii i Bali. Podróżował, zatrudniał ludzi. A potem w Egipcie wybuchła rewolucja. Uznano, że Syryjczycy są terrorystami. Powrót do ojczyzny był niemożliwy, bo Syria została zmiażdżona, miasta przestały istnieć, wsie stoją opuszczone, a ONZ przestała liczyć zabitych. Przyszłość w Egipcie stała się nie do pomyślenia: jak żyć w miejscu, w którym człowieka otacza nienawiść? Podczas rodzinnej narady ustalono, że Amar spróbuje przedostać się do Niemiec, a gdy dostanie azyl, sprowadzi rodzinę. Mężczyzna sprzedał sklep, zostawiając bliskim oszczędności na pół roku.
Alaa ma 31 lat, pochodzi z Damaszku. Ucieka z otyłym bratem Hussarem. Ich rodzina miała w Damaszku trzy sklepy z dywanami, ale wojna zmusiła ich do zamknięcia interesu. „Dorastał w cieniu rzymskich i osmańskich arkad, jest dzieckiem bazaru, świata Orientu jak z książki obrazkowej, oszałamiającego europejskich turystów. Rodzinny sklep przypomina jaskinię w antycznych murach. W tym świecie nie ma słońca, są za to połyskliwe materiały i złoto. Alaa kocha chaos sprzedawania i kupowania, w którym pozornie nie obowiązują żadne zasady, a tak naprawdę wszystko jest uregulowane. – Mogę siedzieć tam pół dnia, spotkam przyjaciół, nie wydam ani centa – mówi. Alaa z Hussarem marzą o dotarciu do Szwecji – rok wcześniej udało się to ich starszemu bratu.
Nowy mur berliński
Przed nimi jest nielegalna droga przez morze. Zdani będą na łaskę grup przemytniczych, będących nieustannie pod wpływem narkotyków, obiecujących im krótką drogę do raju, a później okradających ich, porzucających na morzu lub oddających w ręce straży przybrzeżnej, jeśli ktoś zaoferuje im większe pieniądze. Podczas prób przemytu giną tysiące ludzi, setek ciał nikt nie wydobywa z morza. Po drodze spędzają wiele dni zamknięci bezczynnie w maleńkich mieszkaniach bez dostępu do wody, przewożeni stłoczeni w samochodach, porywani przez konkurencyjne grupy mafii, będą biegać przez plaże poganiani obelgami i kijami, wsadzani do próchniejących łodzi z zardzewiałymi nitami, „nieogoleni, niemyci od wielu dni, ze skorupą wymiocin na ubraniach, w smrodzie moczu i kału”.
To ci sami ludzie, którzy prowadzili sklepy w Damaszku, zanim zabrała im je wojna. To ci sami ludzie, którzy załatwiali interesy przez telefon, zanim wojna zabrała ich świat. Ludzie tacy jak my – tyle że nam wojna niczego nie zabrała.
Europa uszczelnia swoje granice, ale to nie zatrzymuje przemytników – oni wybierają tylko coraz bardziej niebezpieczne drogi, coraz bardziej ryzykując życiem ludzi. „Pod murem berlińskim przez pięćdziesiąt lat zabito stu dwudziestu pięciu uciekinierów, a wolny świat widział w nim symbol okrucieństwa – przypomina Bauer. – Przy murach, którymi Europa otoczyła się po zakończeniu zimnej wojny, do wiosny 2014 r. zmarło blisko dwadzieścia tysięcy uchodźców. Większość utonęła w Morzu Śródziemnym. Żadna morska granica świata nie pochłonęła tylu istnień. Morze Śródziemne – kolebka Europy – jest dziś miejscem, gdzie Europa najbardziej zawiodła”.
Miejcie litość
Amar dociera do Niemiec. Alaa i Hussar docierają do Szwecji. Przekonują się, że nie tylko przemytnicy, ale cała Europa robi na nich interes: konduktorzy i taksówkarze za pieniądze są w stanie przymknąć oczy nawet w tak praworządnych krajach jak Niemcy czy Dania. I dopiero u celu dowiadują się najważniejszego: że w Europie nie czeka na nich nic. „Alaa sprawia jednak wrażenie smutnego, wyczerpanego i zdezorientowanego. Widać po nim, gdzie naprawdę jest jego raj: pod prastarymi sklepieniami bazaru w Damaszku. Bezpowrotnie utracony”.
Książka Bauera, świadka wielkiego exodusu z Syrii, jest oskarżeniem Europy: oskarżeniem o bezczynność, o milczące przyglądanie się syryjskiemu dramatowi w czasie, gdy można było zapobiec jeszcze większej tragedii. Jest obroną ludzi, których my łatwo oceniamy jako młodych, zdolnych do pracy, porzucających swoje rodziny w pogoni za europejskim socjalem. Jest próbą pokazania mechanizmów rozpaczy. „Kto codziennie widzi śmierć, zmienia się, raj na tamtym świecie staje się bliższy od życia na ziemi. Rozpacz Syryjczyków przyniosła w końcu tę straszliwą organizację, która nazywa się Państwo Islamskie” – pisze Bauer, pytając: „Jak długo jeszcze będziemy się przyglądać, jak toną? Jak długo będziemy zmuszać kolejne pokolenie Syryjczyków do działania wbrew prawu? Wpychać ich w ręce przemytników? Jak długo będziemy zdradzać samych siebie? Wojny na Bliskim Wschodzie zmieniają Europę. Brutalizujemy się, powoli i stopniowo. Próbując się chronić, niszczymy samych siebie. Nie wolno do tego dopuścić. Nie zmuszajcie kobiet, mężczyzn i dzieci do wsiadania na łodzie. Otwórzcie granice, teraz. Miejcie litość”.
Można się z Bauerem nie zgadzać: na pewno jednak warto podjąć próbę zrozumienia nie tyle zjawiska, ale żywych ludzi, którzy kryją się za prostym hasłem „uchodźca”.
Wolfgang Bauer
Przez morze. Z Syryjczykami do Europy
Czarne 2016