Autobusy w Rzymie jeżdżą, jak chcą. Rzymianie otwierają ze zdziwienia oczy, gdy opowiadamy, że istnieje kraj, w którym każdy autobus ma rozkład jazdy z dokładnością do trzech minut. Co więcej, dziwne im się wydaje nawet to, że ktoś może pasażerów informować o tym, jaki przystanek będzie następny. Rzymianie wszystko wiedzą. Autobus zamyka drzwi i odjeżdża, a oni już naciskają guzik, bo wiedzą, że na następnym muszą wysiąść. My nie wiemy, więc za każdym razem wychylamy się, żeby zobaczyć nazwę przystanku. Tak, żeby zdążyć wysiąść, zanim kierowca zamknie drzwi i pojedzie dalej. Ale najważniejsze jest i tak to, że w ogóle autobus przyjechał po czterdziestu minutach czekania. Jedziemy do północnej części miasta, gdzie w Teatro Olimpico nad Tybrem, przy moście, na którym lokalsi ćwiczą brzuszki na rozłożonych karimatach, odbywa się promocja włoskiej edycji książki Kiko Argüello. Te wszystkie spotkania, wywiady telewizyjne i prasowe, w których założyciel Drogi neokatechumenalnej bierze ostatnio udział, to działania zupełnie nie w jego stylu. Zawsze skromny i pokorny, nigdy nie dbał o rozgłos, a wręcz go unikał. W szczególności mass media omijał szerokim łukiem, nigdy nie pokazując siebie jako osoby publicznej. Tak jakby chciał, żeby o nim mówiono jak najmniej. Do Teatro Olimpico spóźniliśmy się trochę. Promocja była inna niż zwykle, bo autorowi nie zadawało się pytań, w ogóle autor mówił najmniej ze wszystkich. Najpierw książkę przez godzinę prezentował kardynał. Nie udało mi się skupić nawet na chwilę i z czystym sumieniem mogę to zrzucić na karb języka. Wszyscy i tak czekali na to, co powie Kiko Argüello. Powiedział niewiele. Że czuje się zawstydzony. Że nigdy nie robił notatek z myślą o ich upublicznianiu. Że nie pisał dziennika dla żadnego czytelnika. Ktoś mu jednak powiedział, by pod pozorem pokory nie ukrywał światła pod korcem. Te notatki i zapiski zawierają według słów kard. Ludwiga Müllera (prefekta Kongregacji Nauki Wiary) „wiele refleksji o głębokim wymiarze duchowym i mistycznym”. Nie wiem, kiedy książka zostanie przetłumaczona i wydana w Polsce. Patrzę na swój włoski egzemplarz z własnoręcznym podpisem Kiko Argüello i czytam w wiadomościach, że być może zaprojektuje ołtarz główny w Świątyni Opatrzności Bożej. Zdaje się, że na razie to tylko propozycja, która być może nawet do niego nie dotarła, a w polskim światku architektów i znawców sztuki sakralnej już wzbudza kontrowersje. Zarzucają mu neobizantyjskie nieumiarkowane bogactwo. Proszę sobie obejrzeć stonowane wnętrze katedry Almudena w Madrycie. Odpowiada za nie Kiko Argüello.