Warto sobie to przypominać co czas jakiś, a może codziennie, a tak prawdę mówiąc najlepiej o tym nawet na chwilę nie zapominać – jeśli chcemy być Chrystusowymi, czyli chrześcijanami: jedyną koroną, jaką Jezus przyjął na głowę, była korona cierniowa, a jedyny tron, na którym zasiadł, to tron krzyża. Oczywiście w żaden sposób nie ma to nas zatrzymywać ani mącić naszej radości ze zmartwychwstania, ale szczególnie z tej perspektywy, czyli z perspektywy ostatecznego zwycięstwa, może podtrzymywać nasz zdrowy rozsądek w podejmowanych próbach zrozumienia losów, czy jak chcą niektórzy, wydarzenia Jezusa Chrystusa. Między krzyżem a zmartwychwstaniem nie ma cienia sprzeczności. Wydarzenia te nie stoją w kontrapunkcie. Łączy je niewiarygodna pokora. Zmartwychwstanie nie ma charakteru prestiżowego widowiska przy pełnej widowni powstałej z miejsc, z napięciem oraz nieskrywanym entuzjazmem obserwującej ostatnią scenę dramatu. Otóż widownia jest pusta. Zmartwychwstanie – cel życia i śmierci Jezusa, punkt kulminacyjny, świetnie nadający się na barwną scenę finałową – odbywa się bez świadków, a główny bohater wydarzeń nawet chustę poskładał, zostawiając po sobie niczym posłane łóżko. Trudno sobie wyobrazić większą pokorę. I taki jest nasz Bóg. Nie możemy nawet na chwilę o tym zapomnieć, szczególnie gdy próbujemy nazywać go Królem.
Padają okrzyki: „Jeśli jesteś Królem, wybaw sam siebie”. Odpowiada im milczenie. To niezwykle wymowna scena. My wiemy, On jest Królem, ale takie właśnie jest Jego królestwo – królestwo milczenia.
Tradycja bardzo pokochała „Dobrego Łotra”, pierwszego kanonizowanego. Tu naprawdę chodzi o łotra, on nie udawał. To nie był poczciwy, dobry człowiek, którego nie wiadomo dlaczego jakimś dziwnym trafem zawieszono na krzyżu. Taką karę ponosili nie drobni kieszonkowcy czy kłamczuszki albo mili oszuści. Ta kara był zarezerwowana dla grubszych przewinień, dla prawdziwych łotrów. Dla mnie jest to niezwykle ważne. Gdy spotykam, a czasami spotykam, okrutnych ludzi, to zanim nabiorę dla nich jedynie słusznego poczucia odrazy, przypominam sobie sprawę „Dobrego Łotra” i ostrze potępienia ulega stępieniu, i cicho powtarzam sobie: „Nie wiadomo”. Bo naprawdę nie wiadomo co się jeszcze może wydarzyć. A rankiem goląc się przed lustrem puszczam do siebie oko i myślę, że wszystko jest możliwe.
Łukaszu, przyjacielu, dziękuję ci za „Dobrego Łotra”, za to że go zauważyłeś i wieść o nim nam przekazałeś, bo nie tylko pomaga mi to zrozumieć czym jest Królestwo Jezusa Chrystusa, ale jakoś tak żyję z większą nadzieją.
Pytania:
1. Co to dla mnie znaczy, że Jezus jest Królem?
2. Jaką pomocą jest dla mnie scena z „Dobrym Łotrem”?