Cuda kojarzą nam się ze spektakularnymi uzdrowieniami. Pani najnowsza książka zawiera opisy takich zdarzeń, ale wiele uwagi poświęca Pani takim „zwykłym-niezwykłym” sytuacjom. Czy jest tak, że trochę zapominamy o tych codziennych, małych cudach, skupiając się na „efektach specjalnych”?
– W książce Cuda księdza Jerzego przywołuję zdarzenia, które pozornie nie są żadnym cudem. Na przykład historię ks. Zygmunta Malackiego, seminaryjnego kolegi ks. Popiełuszki. Zupełnie niespodziewanie, w pewnym momencie swego życia, został on proboszczem w słynnej parafii św. Stanisława Kostki w Warszawie (w której pracował duszpastersko ks. Popiełuszko) i tam propagował kult kapłana męczennika. Później utworzył na Żoliborzu multimedialne Muzeum ks. Jerzego, które istnieje do dziś i przyciąga tłumy ludzi. Ks. Malacki bardzo zaangażował się też w przygotowania do beatyfikacji męczennika. Życie ks. Malackiego było bardzo wyraźnie splecione z życiem ks. Popiełuszki. Jedno jakby dopełniało drugie. Aż do końca. Bo ks. Malacki zachorował na nowotwór. Umarł zaraz po beatyfikacji ks. Popiełuszki.
Podobnych historii „dotknięcia” kogoś przez ks. Jerzego jest bardzo wiele. Choćby rodzina ks. Popiełuszki jest przekonana o jego opiece, doznaje łask za jego wstawiennictwem. W książce opisuję historię brata księdza, pana Józefa Popiełuszki, który od 2000 r. choruje na nowotwór złośliwy, a mimo to żyje. Mimo że lekarze dawali mu trzy miesiące życia. Jak twierdzi, dzięki modlitwie za wstawiennictwem ks. Jerzego.
Często cuda dokonują się tam, gdzie ich się nie spodziewamy, albo nawet ich nie dostrzegamy. To wszystkie przedziwne sytuacje, wszystkie „przypadki starannie przygotowane”, z pozoru nielogiczne i zbędne, niekiedy trudne, zdarzające się wbrew naszej woli, z perspektywy czasu, jak się okazuje, mają sens. I widać, nieraz bardzo wyraźnie, że były potrzebne i ostatecznie posłużyły jakiemuś większemu dobru. Prawdziwy cud bowiem zawsze prowadzi do Chrystusa. Jest znakiem, który ma wymiar religijny.
Pisząc o fizycznych uzdrowieniach przypomina Pani, że jest jeszcze jeden istotny, jeśli nie istotniejszy aspekt – uzdrowienie duchowe. Pani rozmówcy, którzy doświadczyli łask za wstawiennictwem ks. Jerzego, zmienili swoje życie?
– Tak twierdzą wszyscy, którzy doznali cudu. Ta zmiana ma różne wymiary: jedni oddalili z serca nienawiść, inni pojednali się z kimś bliskim. Są tacy, którzy po latach przystąpili do sakramentów, wrócili do Kościoła. A to tylko niektóre przykłady uzdrowień duchowych za wstawiennictwem bł. ks. Jerzego. W książce opisuję takie przypadki. Jest opowieść o kobiecie, która doznała cudu wyzwolenia z nienawiści. Ks. Popiełuszko wyprosił dla niej łaskę przezwyciężenia w sobie chęci zemsty wobec tych, którzy wyrządzili jej krzywdę. Dziś nikomu już nie złorzeczy. A twardą drogę jej życia wyznacza hasło: „Zło dobrem zwyciężaj”. „Uzdrowienie duchowe jest bardziej cenne niż fizyczne” – mówi dzisiaj. Inny z bohaterów po „cudzie” zaczął się więcej modlić. I czytać Pismo Święte. Jest wewnętrznie spokojniejszy, pełen ufności w Boże prowadzenie w życiu. Ufa, że to nie koniec łask duchowych, jakie otrzymał za wstawiennictwem ks. Popiełuszki.
W cytowanych relacjach kilkakrotnie powraca stwierdzenie, że życie po cudzie jest trudniejsze. Jak to – nie jest już do końca życia pięknie i kolorowo? Na czym polega trudność?
– Że życie po cudzie jest trudniejsze, są o tym przekonani ci, którzy zostali cudownie uzdrowieni. Na przykład lekarka, która daje w książce piękne świadectwo, mówiąc, że teraz jej życie jest bardziej wymagające. Cud zawsze zobowiązuje. Stanowi źródło siły i mocy do działania. Przywoływana pani doktor mówi wręcz, że cud uzdrowienia, którego doznała, jest nie tylko dla niej, ale również dla innych ludzi. Od chwili uzdrowienia prawie codziennie odwiedza też grób swego orędownika, czyli ks. Jerzego. Nawet gdy jest już późny wieczór i brama wejściowa na teren kościoła jest zamknięta, to ona zza parkanu melduje mu się, że jest. Bo to ktoś bardzo obecny w jej życiu. Jest też jeszcze bardziej otwarta na Boże plany. Wie, że łaska Pana Boga przychodzi niekiedy nagle, zupełnie nieoczekiwanie. Ale też, że niczego w życiu nie można tak naprawdę przewidzieć ani zaplanować.
Podtytuł Pani książki to pytanie Dlaczego nie wszyscy są uzdrawiani. Właśnie – dlaczego tak jest?
– Gdy zapytałam o to ks. prof. Stanisława Urbańskiego, wybitnego teologa duchowości z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, powiedział otwarcie: „Nie wiem!”. I zapytał retorycznie, dlaczego nie został uzdrowiony Jan Paweł II, skoro modlił się za niego cały świat? Ks. Jan Kaczkowski wyjaśniał to w podobny sposób: „Nie wiem, jakie są motywacje Pana Boga i trudno mi w Jego imieniu odpowiadać, czym się kieruje, gdy jednych uzdrawia, a innych nie. Naprawdę, nie wiem!”. I przywoływał słowa Benedykta XVI, który rozmawiał przez internet z dziećmi. Mała Japonka zapytała papieża, dlaczego tsunami zabiło w jej kraju tak wiele osób. A on, ten wielki teolog, ze szczerą bezradnością odpowiedział: „Nie wiem”. Czasem inaczej nie można.
Jak czytamy w Ewangelii, Pan Jezus też nie uzdrowił wszystkich, tylko niektórych. I zawsze Jego cud miał nie tylko przynieść ulgę czy ratunek danej osobie, ale był znakiem dla tej osoby albo dla innych, który należało odczytać. Stąd cuda były w Biblii zachętą do wiary lub do jej umocnienia. Temu celowi ostatecznie służyły, nie były natomiast uzdrowieniem dla samego tylko uzdrowienia. Cuda miały ostatecznie cel zbawczy, do którego miało też prowadzić uzdrowienie fizyczne.
Jak wyglądał proces poszukiwania osób, które doświadczyły cudów za wstawiennictwem ks. Popiełuszki? Trudno było odnaleźć takie świadectwa?
– Wielu ludzi znałam od lat, bowiem życie ks. Jerzego badam od bardzo dawna. Niektóre historie przyniosło życie. Było tak np. w przypadku mojej przyjaciółki, Angielki, która niedawno nagle umarła. Jej życie było wyraźnie splecione z życiem ks. Jerzego. Do tego stopnia, że kilka dni przed śmiercią zapytała nieoczekiwanie: „Czy ks. Jerzy po mnie wyjdzie, gdy stąd odejdę?”.
Łask i cudów za wstawiennictwem ks. Jerzego ludzie doznają niemal każdego dnia. I to na całym świecie. Są tego świadectwa, udokumentowane medycznie. Ponadto mieszkańcy różnych krajów świata piszą listy do Urzędu Postulacji, w których przedstawiają historie swojego życia. Proszą też o relikwie, przy których się później modlą. Kult bł. ks. Popiełuszki rozwija się coraz bardziej, i to na wszystkich kontynentach. To fenomen, który po ludzku trudno zrozumieć i wytłumaczyć.
Od lat zajmuje się Pani historią ks. Popiełuszki, napisała Pani książkę o jego matce, teraz o cudach ks. Jerzego. Nie mogłabym nie zapytać, czy doświadcza Pani jakiejś szczególnej jego obecności w swoim życiu?
– Ks. Popiełuszki nie znałam, jednak jego postać, przesłanie życia i działalności towarzyszy mi od dawna. Bez wątpienia to osoba ważna w moim życiu i życiu moich bliskich.
Pisze Pani, że samo życie ks. Popiełuszki było cudem. Dlaczego?
– Miało znamiona cudowności. Jak bowiem traktować wychowanie przez matkę, która nadawała ton życiu rodzinnemu w myśl słów: „Kochać ludzi, kochać Boga, to do nieba prosta droga”? Jak postrzegać dar powołania kapłańskiego, którego realizacja przemieniła duchowo tak wielu ludzi i tak wielu doprowadziła do Boga? Jak inaczej, niż w kategoriach cudu patrzeć na Msze za Ojczyznę, a potem pojmować postawę ks. Popiełuszki wobec prześladowań – w myśl hasła: „Zło dobrem zwyciężaj”? Choć może po ludzku trudno to pojąć, naprawdę istnieje cud większy niż spektakularne uzdrowienie fizyczne. Życie zatem może być cudem. Życie jest cudem.
Dr Milena Kindziuk
Adiunkt w Instytucie Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, dziennikarka, publicystka. Autorka książek o ks. Jerzym Popiełuszce, a także o jego matce Mariannie (Matka świętego).