Jezus przechodzi przez pogranicze Samarii i Galilei. To granica dwóch światów. Dalej już rozpościera się terytorium pogan. I właśnie tam ma miejsce spotkanie z grupką trędowatych. Spotkanie na dystans, na odległość, na głośne krzyki, by zachować bezpieczeństwo, by nie narazić Pana. Tak nakazywało prawo i był to mądry nakaz, higieniczny, roztropny. Chrystus spełnia ich prośbę, ale nie wyciąga ich ze świata prawa, z ich cywilizacji, w której czują się bezpieczni. Nie każe im podejść, nie nakłania do wykroczeń względem Prawa. On rozumie, że to są bardzo chorzy ludzie, każdego dnia zmagający się ze swoją śmiercią, ponosząc porażkę za porażką. Każdego dnia obumierają części ich ciała, obumierają plany życiowe, każdego dnia gaśnie nadzieja. Ta straszna choroba oddziela od najbliższych, a w zasadzie od wszystkich ludzi, skazuje na wygnanie w samotność.
„Idźcie pokażcie się kapłanom” – krótko stwierdza Chrystus. Oni świetnie rozumieją Jego słowa, On mówi językiem ich mentalności. Tego wymagało prawo. Jeśli ktoś wyzdrowiał z trądu, co było niezwykle rzadkie, miał obowiązek pokazać się kapłanowi i ten po oględzinach ogłaszał jego oczyszczenie i pozwalał na powrót do rodziny. Chrystus wchodzi w ich konwencję, w ich porządek życiowy. Akceptuje ich świat.
W drodze doznają uzdrowienia. Dziewięciu kontynuuje swoją drogę, idzie do kapłana, a jeden wraca do Chrystusa. I to wydaje się Jezusowi dziwne. Tylko jeden odkrył, że tamten świat prawa jest już przeszłością, że oto pojawił się nowy porządek. Już nie trzeba kapłana, który ma stwierdzić, ma ogłosić… Jest Siła Wyższa od Prawa, siła sprawcza. Pojawił się ktoś, kto nie boi się trądu. Tak, to wydarzenie odbywa się na granicy dwóch światów. Oto zaczyna się nowa era, nowy eon, nowa epoka. Stoimy na progu, na granicy.
Nasze spotkania z Chrystusem też często prowadzą nas na granicę dwóch światów. Stajemy przed wyborem: gusła, zabobony, szukanie zabezpieczeń, ubezpieczalni, satysfakcji z używania albo użytkowania, z drugiej strony życie prostą wiarą i zaufaniem Jezusowi. Ten napis pod obrazem: „Jezu ufam Tobie” naprawdę wiele znaczy.
Wychodząc z jednego z klasztorów, podałem siostrze rękę na pożegnanie. Ona odskoczyła jak oparzona: „Księże! Nie przez próg”. Spojrzałem zdziwiony: „Siostro, my w te gusła nie wierzymy”. Ona na to: „Oczywiście, że nie wierzymy, ale nie przez próg”…
Pytania:
- Na jakich granicach żyję? Jakich wyborów dokonuję? Co robię, by nie „stać w rozkroku”, ale opowiadać się po stronie Ewangelii?
- Mój trąd: co oddziela mnie od bliskości z domownikami, przyjaciółmi i z samym Bogiem?