Na wieść o śmierci Davida Bowie kard. Gianfranco Ravasi, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Kultury, zacytował na Twitterze słowa piosenkarza z utworu z 1969 r. W tłumaczeniu na język polski brzmią one tak: „Kontrola lotu do majora Toma/ Odliczanie rozpoczęte. Silniki włączone./ Kontrola zapłonu i niech Bóg ma cię w swojej opiece!”. David Bowie to artysta, który z własnego wizerunku stworzył dzieło sztuki. Na rynku muzycznym był obecny ponad 50 lat, zasłynął ekscentrycznymi, teatralnymi strojami i szokującym wizerunkiem, uczynił z muzyki pop coś więcej niż przelotną rozrywkę. Mówi się, że zmienił oblicze popu tak bardzo, że inspirował wszystkie powstające popkultury muzyczne. Sprzedał 140 mln egzemplarzy płyt, uznawany jest za jedną z najważniejszych ikon muzyki drugiej połowy XX w. Victoria&Albert Museum w Londynie trzy lata temu zorganizowało wystawę „David Bowie is” jako pierwszemu twórcy muzyki rozrywkowej w historii. W Polsce nie był aż tak lubiany. Najlepszy dowód, że w 1997 r. jego koncert w Gdańsku został odwołany z powodu słabej sprzedaży biletów. Podobno chętnych nie było nawet tysiąc.
Kreacje
Jako młodzieniec lubił jazz i Johna Coltrane’a, a nawet próbował grać na saksofonie, jednak szybko poświęcił się muzyce pop. Trudno powiedzieć o jego muzycznej twórczości, że była wybitna, to nic więcej niż solidna muzyka rozrywkowa, tyle że w wersji awangardowej. Szokował strojami i skandalami, które aranżował tak, aby pasowały do jego scenicznych pomysłów. Najsłynniejszą postacią, jaką stworzył na początku lat 70., był Ziggy Stardust. Był tak zdeterminowany, aby zostać gwiazdą pop, że – jak pisze autor jednej z wielu biografii – potrafił wpaść w histerię. Ziggy Stardust przybył na Ziemię z gwiazd, obcy, ni to mężczyzna, ni to kobieta, co podkreślała androgyniczna uroda Davida Bowie. Pofarbowane na rudo włosy, blada cera z zygzakowanym makijażem, obcisłe stroje – kostiumy. Na okładce płyty The Man Who Sold The World wystąpił ubrany w suknię zaprojektowaną specjalnie dla niego przez awangardowego brytyjskiego kreatora mody Michaela Fisha. Nie wychodził z roli nawet po zejściu ze sceny. Ziggy, który przybył z gwiazd, miał zostać gwiazdą na Ziemi. Z kolejnym wydanym albumem Bowie powołał do życia Helloween Jacka, a potem Thin White Duke’a. Zrzucił wtedy błyszczące stroje i przybrał postać dekadenta. Ta elegancka wersja Davida Bowie była odpowiedzią na nowofalową modę lat 80., ślicznych i grzecznych chłopców w garniturach. Bowie grzeczny nie był, rozumiał, że skandal pomaga w tej branży. To czasy, gdy podobno kokainę popijał mlekiem i było to jego jedyne pożywienie. Zmieniał się z płyty na płytę, cytował innych i siebie samego, tworząc zlepki postaci i wątków. Sięgał po kontrowersyjne idee, odwoływał się m.in. do książki Georga Orwella Rok 1984 czy do Huxleya, nawet do okultystycznych poszukiwań św. Graala przez nazistów. Także muzycznie czerpał z różnych stylistyk. Nawiązywał i do muzyki soul, i do gitarowego rocka, do plastikowego new romantic i do brzmień elektronicznych.
Romans z kinem
Łatwość Bowiego do wchodzenia w role wykorzystali twórcy filmowi. Najpierw, w 1975 r., zagrał w filmie Nicolasa Roega, zatytułowanym Człowiek, który spadł na Ziemię, w którym wcielił się w kosmitę poszukującego na Ziemi źródła wody dla swojej planety. Film szybko został uznany za kultowy, a dla Bowiego rozpoczął się czas romansu z kinem i teatrem. Zagrał kilka epizodycznych ról, w tym na przykład Poncjusza Piłata w Ostatnim kuszeniu Chrystusa Martina Scorsese czy króla goblinów w filmie fantasy Labirynt, a wreszcie główną rolę w hicie lat 80. – Zagadka nieśmiertelności, obok Catherine Deneuve i Susan Sarandon. Warto wspomnieć rolę Andy’ego Warhola w Basquiat, agenta FBI w Ogniu krocz ze mną Davida Lyncha, Nicola Teslę w Prestiżu. Użyczył również głosu do postaci z filmu dla dzieci Artur i Minimki. Ostatnie miesiące życia spędził pracowicie: nie tylko nagrywał płytę, ale także pracował nad spektaklem na jednej z nowojorskich scen, zatytułowanym Lazarus.
Popularność
Naprawdę nazywał się David Jones. David Bowie to dzieło sztuki – mówią krytycy i znawcy popsztuki. Zerwał z ekscentrycznym życiem, gdy poznał swoją drugą żonę, somalijską modelkę Iman. W wieku 50 lat wziął z nią ślub kościelny we Florencji. Od tej pory skończył ze skandalami. No może oprócz tego, gdy zaczął się modlić za duszę Freddiego Mercury podczas koncertu ku jego czci w 1992 r. Członkowie zespołu Queen byli oburzeni i mieli pretensje o to, że ich nie uprzedził o swoim zamiarze. Gromadził dzieła sztuki i książki – był posiadaczem ogromnej biblioteki. O tym, jak traktowano jego twórczość i jak ważnym w popkulturze był zjawiskiem, niech świadczy otwarta w 2013 r. wystawa w londyńskim Victoria&Albert Museum. Dyrektor muzeum podkreślał jego wpływ na rozwój muzyki, scenografii, grafiki i mody. Z okazji 50 lat kariery scenicznej Davida Bowie zgromadzono ponad 300 pamiątek z nim związanych, a jeszcze zanim wystawa została oficjalnie otwarta, bilety kupiło 50 tys. osób, co nigdy dotąd nie miało miejsca. Oprócz muzyki i filmów z koncertów, pokazano rękopisy, rysunki i oczywiście kostiumy. Z Bowiem współpracowali znani projektanci, nosił stroje stworzone specjalnie dla niego przez Thierry Muglera, Alexandra McQueena i Kansai Yamamoto. W 2014 r. wystawa „David Bowie is” została pokazana w Berlinie w Martin-Gropius-Bau, a przedtem zwiedziła kawał świata. W sumie obejrzało ją milion osób, co jest ogromnym sukcesem. Wszędzie ustawiały się kolejki, w których po bilety stało się ponad godzinę. Tak było w Londynie, Berlinie, Sao Paulo, Toronto. Londyńscy kuratorzy, opisując wyjątkowość artysty, nie mówią o popkulturze, ale o kulturze, a rezygnacja z przedrostka „pop” jest znamienna. Specjaliści od sztuk wizualnych nie traktują bowiem Davida Bowiego jako piosenkarza, ale kogoś w rodzaju performera, który siebie zamienił w produkt.
David Bowie był zjawiskiem kultury XX w. O tym, jak bardzo oddziaływał na współczesnego człowieka, świadczą pożegnalne wpisy w internecie. Od zwykłych fanów w różnym wieku, przez znajomych z rozrywkowej branży, od artystów po muzyków i pisarzy. Od polityków po kardynała. Przewodniczący Papieskiej Rady ds. Kultury najwidoczniej zdaje sobie sprawę z ikoniczności zjawiska zwanego David Bowie. Pożegnalne artykuły o nim przeczytać można w pismach i portalach różnego charakteru: od plotkarskich i bulwarowych po poważne magazyny o sztuce.
Artysta zmarł w otoczeniu rodziny dwa dni po swoich 69. urodzinach, po półtorarocznej walce z nowotworem. Wobec śmiertelnej choroby jakże inaczej słucha się jego najnowszej płyty, a szczególnie utworu Lazarus. Jego żona napisała na portalu społecznościowym: „Cierpienie jest prawdziwe, ale taki też jest Bóg”. Nie wiem, jak wyglądała relacja Bowiego z Bogiem, kiedyś z pewnością kulawo. W każdym razie z pewnością już poznał „zagadkę nieśmiertelności”.