Pod koniec sierpnia Komisja Europejska uznała, że firma Apple nie płaciła praktycznie żadnych podatków od zysków ze sprzedaży w swoich sklepach w Europie. Unijni urzędnicy policzyli, że globalny gigant będzie musiał teraz wpłacić 13 mld euro do państwowej kasy w Irlandii, gdzie mieści się europejska siedziba amerykańskiej korporacji.
Dwa tygodnie później w tej sprawie wypowiedzieli się biskupi z Komisji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej (COMECE). „Wyegzekwowanie zaległych podatków od firmy Apple jest wymogiem sprawiedliwości społecznej” – stwierdzili stanowczo.
Czy międzynarodowa korporacja „zapomniała” zapłacić należne podatki i po prostu dostała upomnienie? I dlaczego Episkopaty Wspólnoty Europejskiej postanowiły zabrać głos w tej sprawie? To ważne pytania, bo żądanie zapłaty 13 mld euro nie zyskało poparcia władz Irlandii i USA. Apple zamierza się od decyzji KE odwołać i zapewnia, iż „przestrzega prawa i płaci podatki wszędzie, gdzie prowadzi działalność”.
Koncern mówi prawdę. Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Komisja Europejska, zanim zażądała tej dość sporej sumy, przeprowadziła prawie dwuletnie dochodzenie. Dotyczyło ono dwóch porozumień, wynegocjowanych przez amerykańską firmę i przedstawicieli władz Irlandii. Obydwa mówiły na temat ulg podatkowych. Jedno zawarto w roku 1991, drugie w 2007. Jak wynika z dochodzenia, to dzięki nim korporacja mogła uniknąć zapłacenia miliardów euro podatku. KE ustaliła, że na mocy umów w 2003 r. Apple mógł płacić podatek od wypracowywanych w Europie zysków ze stawką 1 proc. (przy obowiązującej regularnie stawce 12,5 proc.), a w 2014 ze stawką 0,005 proc.
Komentując rezultaty dochodzenia, unijna komisarz ds. konkurencji Margrethe Vestager przypomniała, że kraje członkowskie nie mogą udzielać pomocy wybranym firmom. „Ta praktyka jest nielegalna w świetle prawa Unii Europejskiej” – podkreśliła.
Do tej sprawy odnieśli się też biskupi z COMECE, wzywając państwa członkowskie UE do równego traktowania wszystkich przedsiębiorców. Nie mieli wątpliwości, że ustalanie niższych stóp procentowych dla wpływowych koncernów jest wbrew sprawiedliwości społecznej oraz zasadom wolnego rynku, ponieważ osłabia konkurencyjność mniejszych firm. Europejscy biskupi zauważyli, że „w sytuacji rosnącego ubóstwa praktyki, które pozwalają korporacjom zapłacić niewiele lub nawet nic, są niezrozumiałe dla obywateli”. Zwrócili uwagę, że rażące przywileje podatkowe wpływają bezpośrednio na nierówność dochodów i bogacenia się społeczeństwa. Jak tłumaczyło Radio Watykańskie, „W wyniku tego klasa średnia ulega ciągłej degradacji, natomiast bogatsi cieszyć się mogą coraz większymi przychodami”.
Nie jesteśmy przyzwyczajeni do oficjalnych wypowiedzi Kościoła w takich kwestiach. Ktoś mógłby pomyśleć, że biskupi z COMECE wybiegli przed szereg. Nic podobnego. Na praktykę, o której mowa w związku z Apple, niejednokrotnie zwracał uwagę papież Franciszek. W adhortacji Evangelii gaudium mówiąc o „nowym bałwochwalstwie pieniądza”, napisał m.in., że egoistyczne unikanie płacenia podatków nabrało rozmiarów światowych i zestawił to zjawisko w jednym zdaniu z rozpowszechnioną korupcją. W bardzo stanowczej homilii wygłoszonej w listopadzie 2013 r. w Domu św. Marty stwierdził, że nie można równocześnie być dobroczyńcą Kościoła i okradać państwo i ubogich.
Warto odnotować, że Kościół nie ogranicza się tylko do napomnień i deklaracji. Stolica Apostolska podpisuje z państwami umowy o wymianie informacji fiskalnych, będące elementem walki z unikaniem płacenia podatków (m.in. w czerwcu ub. roku ze Stanami Zjednoczonymi).
Wiadomość o stanowisku biskupów europejskich w sprawie 13 mld euro podatków od Apple nie powinna przejść niezauważona. Choć przydałby się też głos biskupów amerykańskich.