Przed specjalną komisją Parlamentu Europejskiego toczy się dochodzenie w sprawie unikania przez wielkie korporacje płacenia należnego podatku w państwach Unii. Komisja ma na celu zbadanie, czy prawo podatkowe krajów członkowskich nie ułatwia wielkim firmom ukrywania rzeczywistych dochodów. Jak wskazują dowody z dwóch ostatnich afer z Luksemburga i Szwajcarii, skala tego zjawiska jest gigantyczna.
Raje Europy
Pod koniec zeszłego roku międzynarodowe konsorcjum zrzeszające dziennikarzy śledczych ujawniło wyniki śledztwa dotyczącego unikania płacenia należytych podatków przez wielkie korporacje międzynarodowe. Koncerny te za pomocą firm doradczych, m.in. PricewaterhouseCoopers, manewrowały finansami powiązanych spółek tak, by zminimalizować płacone podatki. Na ujawnionej liście ponad 300 wielkich firm znajdują się takie potęgi jak Pepsi, Ikea, Amazon czy Deutsche Bank. Regulacje prawne istniejące w Luksemburgu przez ponad dekadę pozwalały na działania ograniczające oficjalne dochody firm.
Jeszcze większe dochodzenie, w które zaangażowanych było 130 dziennikarzy z ponad 40 państw, ujawniło defraudacje na kwotę ponad 180 mld euro. Pieniądze przeszły przez szwajcarski oddział brytyjskiego banku HSBC w okresie zaledwie pięć miesięcy. Bankowcy sami doradzali swoim klientom, w jaki sposób unikać płacenia podatków, a także zachęcali do działań niekorzystnych dla państw swojego zamieszkania. Wśród ujawnionych klientów banku znaleźć można znanych sportowców, m.in. kierowcę Fernando Alonso czy byłego piłkarza Manchesteru United Diego Forlana, gwiazdy kina Johna Malcovicha czy polityków z takich krajów jak Rosja, Ukraina i Rumunia. Lista zawiera także dane 30 osób mających polskie obywatelstwo. Szwajcarski oddział obsługiwał także klientów, o których wiedział, że postawione są im zarzuty o nielegalny handel bronią czy korupcję.
Podane kwoty, choć robią wrażenie, są tylko drobną sumą przy funduszach, jakie co roku wędrują w stronę rajów podatkowych. Międzynarodowa organizacja humanitarna Oxfam, wspierająca kraje rozwijające się, szacuje, że w 2013 r. indywidualni klienci trzymali w rajach podatkowych ponad 18,5 bln dolarów, z czego 11 bln znajdowało się w państwach należących do Unii, jak Luksemburg czy Malta, bądź z nią współpracujących, np. Andora. Dla porównania, amerykański think-tank Brookings Institute obliczył, że do likwidacji ubóstwa absolutnego na świecie, czyli życia za mniej niż 1,25 dolara dziennie, potrzeba rocznie 66 mld dolarów, czyli ponad połowy tego, co przeznaczają kraje rozwinięte na pomoc zagraniczną. Kwota wyprowadzonych pieniędzy do rajów w UE mogłaby zlikwidować istnienie marginalnego ubóstwa na następne 166 lat.
Istotnym głosem w debacie jest głos Kościoła, który jednoznacznie sprzeciwia się procederowi ukrywania dochodów przed instytucjami państwowymi, widząc w tym brak troski o dobro wspólnoty ludzkiej. Papież Benedykt w czasie wybuchu kryzysu finansowego w 2008 r., za konsekwencje gospodarcze i społeczne krachu obwiniał nieetyczne praktyki, które doprowadziły do zaburzenia zrównoważonego rozwoju. Podobnie papież Franciszek zwraca uwagę na skutki nieetycznych działań ekonomicznych. W adhortacji apostolskiej Evangelii gaudium podkreśla, że „nikt nie może czuć się zwolniony z troski o biednych i z troski o sprawiedliwość społeczną”. Jednocześnie w dokumencie papieskim pojawia się przełomowe stwierdzenie, „że nie możemy już dalej pokładać ufności w ślepych siłach i w niewidzialnej ręce rynku”.
Ucieczki do rajów podatkowych, naginanie prawa czy budowanie skomplikowanych powiązań biznesowych – wszystko to po to, by zmaksymalizować zysk i ograniczyć wydatki, którymi w dużym stopniu są podatki. Skala strat leżących po stronie państw jest tak duża, że coraz częściej problem niezapłaconych podatków stanowi tematy spotkań głów państw czy konferencji międzynarodowych. W Europie głównym punktem spornym jest ograniczenie konkurencyjności między gospodarkami. Dyskusja rozbija się o głosy państw, które, tak jak Polska, swoją konkurencyjność wśród inwestorów dostrzegają w niskim opodatkowaniu.
Zdaniem niektórych, skuteczność przyciągania przez raje podatkowe oznacza, że wszystkie państwa powinny dążyć do radykalnej obniżki podatków. Raje jednak to zazwyczaj mikropaństwa, których nie można porównać do większości państw świata z rozbudowanym systemem szkolnictwa, obronności, ochrony zdrowia, nie mówiąc już o kwestiach związanych z innymi gałęziami gospodarki komunalnej (od oświetlenia ulicznego po utylizację odpadów).
Po co są podatki?
Wątpliwości więc nie dotyczą samego sensu systemu podatkowego, lecz wysokości opodatkowania. Podstawowym celem podatków jest redystrybucja dóbr, czyli ograniczenie nadmiernej koncentracji bogactwa, rodzącej nierówności społeczne, a także realizacja celów społecznych, które mają wyrównać dochody poszczególnych obywateli, wszak mało kto rodzi się milionerem. Podatki mają także na celu łagodzenie efektów cyklów koniunkturalnych, czyli np. powstającego bezrobocia. Innym, często niedostrzegalnym celem jest ograniczenie negatywnych efektów nadmiernej industralizacji. Złoża naturalne są ograniczone, a degradacja środowiska może doprowadzić do klęsk żywiołowych, jak np. powodzie, dlatego państwa są zobowiązane do zapewnienia bezpieczeństwa swoim obywatelom.
Współcześnie, ekonomiści coraz częściej wskazują na problem nierówności dochodów, który jest przyczyną wielu patologii społecznych. Dwoje badaczy, Richard Wilkinson i Kate Pickett, w pracy Duch równości wskazują, że tam, gdzie społeczeństwa są bardziej egalitarne, lepiej żyje się wszystkim. Dlatego wielu ekonomistów opowiada się za tzw. progresją podatkową, polegającą na procentowym wzroście sumy opodatkowanej. Progresja spełnia jedną z czterech zasad – wyróżnionych przez głównego przedstawiciela klasycznej ekonomii, Adama Smitha – dobrego systemu podatkowego. Smith uzależniał kwotę podatku od możliwości jaką posiada podatnik, zgodnie z tą zasadą; „Biedniejszy płaci mniej niż bogatszy”.
Czy dzisiaj podatki są wysokie?
Z danych dostarczanych przez ekonomistów wynika, że dzisiejsze podatki są na bardzo niskim poziomie w stosunku do rozwiązań z przeszłości. W większości krajów zachodnich, od lat 50. i 60. XX w. podatki są systematycznie obniżane. Momentem wprowadzenia wysokiej stawki podatkowej w Stanach Zjednoczonych była reakcja na Wielki Kryzys z lat 30. XX w. Kryzys ten spowodował, że państwo musiało zwiększyć wydatki przeznaczone na pomoc społeczną czy inwestycje publiczne. Wcześniej bowiem wydatki państwa były ograniczone do minimum. Najwyższa stawka podatku dochodowego w Stanach Zjednoczonych w 1944 r. wynosiła 94 proc. Konsekwencją wysokich podatków było podwyższenie standardu życia społeczeństw poprzez liczne inwestycje publiczne, ograniczenie nierówności społecznych i wzrost dobrobytu społeczeństwa. Wówczas to właśnie powstała rozbudowana sieć autostrad (ang. interstate), która rozwijana przez lata funkcjonuje do dziś. Z czasem, w konsekwencji gwałtownych wzrostów cen benzyny w latach 70., wzrost inflacji nakręcał spiralę płacowo-cenową. Politycy zareagowali wówczas, obniżając podatki tak, że dzisiejsze stawki dla osób najbiedniejszych i najbogatszych niewiele się od siebie różnią, a najwyższa stawka nie przekracza 40 proc.
Benjamin Franklin miał zwyczaj mawiać, że pewne są jedynie dwie rzeczy: to, że umrzemy, i to, że musimy płacić podatki. Podatki są narzędziem budowy dobra wspólnego, to dzięki nim ci, którzy nie mają szansy na podniesienie swoich kwalifikacji, mogą to zrobić w ramach bezpłatnego szkolnictwa czy ogólnodostępnych bibliotek, finansowanych ze wspólnej kasy. Unikanie płacenia podatków podkopuje nie tylko wspólnotę, ale zobowiązanie do naprawy państwa, które ciąży na każdym obywatelu.