U naszych zachodnich sąsiadów toczy się debata dotycząca zmian w polityce imigracyjnej Niemiec. Negatywne oceny padają pod adresem kanclerz Angeli Merkel. Z drugiej strony słyszymy o spontanicznej fali pomocy ze strony niemieckich obywateli. Co tak naprawdę dzieje się w Niemczech w kwestii imigracji?
– Na poziomie lokalnym rzeczywiście widzimy wielkie zaangażowanie wolontariuszy, którzy oddolnie udzielają pomocy przybywającym uchodźcom. Ten obraz nie oddaje jednak całej rzeczywistości. Nie możemy powiedzieć, że Niemcy stanowią idealny przykład dla budowy polityki imigracyjnej. Obecnie na szczeblu krajowym debatuje się nad nową ustawą tworzącą centra tranzytowe na granicy Niemiec. Zwiększonym środkom na integrację uchodźców, rozumianą jako wsparcie imigrantów poprzez wprowadzenie dodatkowych lekcji języka niemieckiego czy rozwój kwalifikacji zawodowych, ma towarzyszyć proces szybszego odsyłania tych imigrantów, którzy nie otrzymali azylu. Nasila się także krytyka wobec działań kanclerz Angeli Merkel. Przy tak dużej liczbie imigrantów nawet dobrze funkcjonująca polityka imigracyjna i integracyjna nie jest w stanie stawić czoła narastającym wyzwaniom.
Ma Pani do czynienia z imigrantami na co dzień w ramach Referatu ds. Pracy i Gospodarki w Urzędzie Miasta Monachium. Jak polityka integracyjna wygląda z tej perspektywy?
– Obecnie prowadzę projekt AMIGA (Active Migrants in the Local Labor Market), dotyczący perspektyw imigrantów na rynku pracy. Naszym zadaniem jest wsparcie osób, które posiadają kwalifikacje, ale dostęp do zatrudnienia jest im z różnych powodów utrudniony. Imigranci stanowią dużą część tej grupy. Głównym celem działań referatu, w którym pracuję, jest poszerzenie dostępu do rynku pracy i integracja ze społeczeństwem.
Obecnie skupiamy się nad budowaniem programów przeznaczonych dla młodzieży. Jednym z ich podstawowych celów jest zdobycie umiejętności zawodowych przez imigrantów, w tym uchodźców. Sam budżet miasta Monachium skierowany na programy kwalifikacji i zatrudnienia wynosi ponad 29 mln euro rocznie. Jest to bardzo duża kwota, ale należy zwrócić uwagę, że miasto, podobnie jak wiele innych miast Europy Zachodniej, w dużej części (około 40 proc.) jest zamieszkiwane przez osoby posiadające imigranckie pochodzenie. Potrzeby są duże, tym bardziej że program jest skierowany do wszystkich, nie tylko do imigrantów. Niskie bezrobocie w Monachium potwierdza, że programy rozwoju kwalifikacji zawodowych spełniają swoją rolę.
W jakim stanie jest niemiecka polityka integracji imigrantów ze społeczeństwem?
– Pod nazwą integracja kryje się wiele różnych teorii i koncepcji. Niektórzy mylą integrację z asymilacją, o czym obecnie nie może być mowy. W Niemczech przez długi czas nie było odgórnego modelu budowania trwałych relacji imigrantów ze społeczeństwem niemieckim Aczkolwiek był to od dawna kraj imigracji. Przełom nastąpił dopiero w 2005 r., kiedy zmieniono zapisy prawne wprowadzając Ustawę Imigracyjną regulującą prawne kwestie dotyczące federalnych programów integracyjnych imigrantów. Znacznie wcześniej wiele rozwiązań było prowadzonych na szczeblu regionalnym.
Czy istnieją programy skierowane do Niemców, tak by mogli zaznajomić się z kulturą i zwyczajami imigrantów i przełamać swoje lęki i stereotypy?
– Nie ma takich programów pomocowych, które byłby w całości koordynowane przez instytucje federalne. Natomiast jest wiele inicjatyw na szczeblu lokalnym, w których uczestniczą liczne stowarzyszenia i fundacje, często dofinansowywane przez środki komunalne. Samo miasto Monachium ma wiele organizacji pozarządowych, które często przy współpracy z urzędami kreują różnego rodzaju wydarzenia kulturalne. Jest ich tak dużo, że wybór uczestnictwa w nich łączy się z pominięciem innych, również ciekawych. Bardzo mocno zaangażowane są instytucje naukowe, które prowadzą otwarte wykłady i spotkania dotyczące różnorodności kulturowej. Także sami imigranci żyjący w Niemczech starają się być aktywnymi w przestrzeni publicznej i organizują spotkania pokazujące własną odmienność kulturową, oswajając Niemców z różnicami. W landach i w niektórych miastach niemieckich funkcjonują tzw. Ausländerbeirat (rady cudzoziemców), czyli organy doradcze złożone z przedstawicieli obcokrajowców, z którymi odpowiednie władze konsultują swoje decyzje. Pomaga to uniknąć niepotrzebnych napięć społecznych, a także cementuje dialog międzykulturowy. Imigranci więc mają głos, który jest słyszalny.
W debacie publicznej, abstrahując od rzeczywistej oceny współpracy wielokulturowej, podnoszą się głosy, że multikulturalizm nie działa i wspieranie różnic kulturowych nie ma sensu. Co musi zaistnieć, by budowę społeczeństw wielokulturowych można było uznać za udany proces?
– Wydaje mi się, że podstawowym warunkiem budowy dobrych relacji jest otwartość wszystkich stron. To jednak warunek wstępny, dotyczący bardziej nastrojów społecznych niż decyzji administracyjnych. Bardzo ważna jest integracja na poziomie strukturalnym, czyli dotycząca uprawnień i dostępu do równoważnej pozycji w społeczeństwie. W praktyce chodzi o to, by osoby, które przyjeżdżają tutaj, miały możliwość zaistnienia na rynku pracy. Inaczej będziemy świadkami spychania imigrantów na niziny społeczne, narastania frustracji, która w ostateczności doprowadzi do konfliktów społecznych. Dlatego by tego uniknąć, tworzymy programy pomocowe. Sprawa pracy i języka to podstawowe kwestie przy opracowywaniu polityki integracyjnej.
Pewne kultury czy narodowości mają własne podejście do procesu integracji i do miejsca ich funkcjonowania w społeczeństwie niemieckim. Niektóre mniejszości, tworzące monolit, są często krytykowana za działania niewspierające integracji, np. własne szkoły narodowe, gdzie dzieci pozostają w swojej kulturze i języku. Na przykładzie niemieckiej Polonii możemy stwierdzić, że polityka integracyjna odnosi sukces, gdyż mimo relacji łączących tę grupę, ich istnienie nie stwarza przeszkody dla integracji z niemieckim społeczeństwem.
Jak sobie radzą imigranci w Niemczech? Często słyszymy o tym, że imigranci nie pracują, bo są leniwi, a także, że są zagrożeniem dla bezpieczeństwa publicznego.
– Rzeczywiście bezrobocie wśród imigrantów jest wyższe niż wśród rodowitych mieszkańców. Jednak przyczyna tego faktu leży gdzie indziej. Głównym powodem jest kwestia językowa. Bez znajomości języka niemieckiego bardzo trudno jest znaleźć pracę. Zauważalny problem stanowią obecnie studenci, którzy studiują w języku angielskim, głównie techniczne kierunki i zaniedbują naukę języka niemieckiego, ale to z Niemcami wiążą swoją przyszłość. Drugą sprawą jest praca poniżej posiadanych kwalifikacji. Wysokie koszty życia powodują, że część imigrantów mając pewne, stałe zatrudnienie, odrzuca możliwość poszukiwania pracy adekwatnej do wykształcenia. Kolejną kwestią jest dotarcie do społeczeństwa niemieckiego. Aby pokonać pewne bariery, imigranci muszą wykazać się wytrwałością i odwagą. Dlatego część z nich w poszukiwaniu bezpieczeństwa kieruje się do tożsamych grup narodowościowych, gdzie mogą znaleźć pomoc i wsparcie. Taką rolę często pełnią ośrodki religijne.
Jakie są szanse na dokształcanie się imigrantów?
– Oczywiście jest taka możliwość. Duże problemy sprawia uznawalność dyplomów w Niemczech. Dużo też zależy od branży i wykształcenia danej osoby. Istotną kwestią jest także znajomość języka niemieckiego. Główny problem dotyczy niewiedzy imigrantów o możliwościach dalszego kształcenia bądź uczestnictwa w szkoleniach, które są elementami dużej liczby programów do nich skierowanych. Niestety, nie ma jednego skoordynowanego centrum, które zarządzałoby wszystkimi kursami, studiami i programami pomocowymi. W większości miast niemieckich wszystkie kwestie dotyczące pomocy imigrantom rozrzucone są po wielu urzędach, co powoduje chaos komunikacyjny. Obecnie trwają prace nad ujednoliceniem tego systemu.
Dr Magdalena Ziółek-Skrzypczak
Koordynatorka projektów w Referacie do spraw Pracy i Gospodarki w Urzędzie Miasta Monachium, założycielka sieci międzynarodowej współpracy badaczy zjawisk migracyjnych oraz praktyków na rzecz integracji młodych imigrantów.