Logo Przewdonik Katolicki

Bunt nastolatka – nieuchronne fatum?

Bogna Białecka

Nastoletnia młodzież buntuje się, odnosi do dorosłych bez szacunku. Nie waha się ranić uczuć rodziców, o ile może dzięki temu uzyskać coś dla siebie. Wszyscy to wiedzą. Tyle że to szkodliwy stereotyp.

Ludzie, którzy kupują tę narrację, uważają bunt nastolatka za oczywisty. Z jednej strony istnieją ku temu podstawy. Gdy dzieci stają się nastolatkami, zaczynają zmieniać zainteresowania, rozrasta się ich świat społeczny, wchodzą też w okres zadawania sobie pytań o własną tożsamość. Pojawiają się rozbieżności z wizją świata rodziców. Może dotyczyć to hobby, zainteresowań, pomysłów na spędzanie wolnego czasu, lecz też spraw poważniejszych, jak polityka, kierunek i forma kształcenia, cele osobiste. W tym momencie pojawiają się konflikty czy spory z rodzicami. Ich forma bywa emocjonalna ze względu na doświadczaną burzę hormonalną okresu dojrzewania.
Jak nastolatkowie podchodzą do pojawiającej się różnicy zdań z rodzicami? Czy twoja kochana córeczka zmieni się w pyskujące uosobienie bezczelności? Patrząc na naszą najstarszą, 15-letnią córkę, wydaje mi się, że to nie jest nieuniknione. Jednak to nie tylko moje prywatne doświadczenie.
 
Bunt nastolatka: biologia czy kultura?
W 2011 r. psychologowie (Pomerantz, Qin, Wang i Chen) z Chin i Stanów Zjednoczonych  przeprowadzili badanie porównujące postawy nastolatków z tych dwóch krajów. Śledzono przez dwa lata losy niemal tysiąca trzynastolatków. Między innymi zadawano pytania, na ile nastolatkowie czują się zobligowani do spędzania czasu z rodzicami, wykonywania obowiązków na rzecz rodziny czy dbania o dobre oceny w szkole, by zadowolić rodziców. Analiza wszystkich czynników, które mogły wpłynąć na rezultaty, pokazała, że w Chinach dzieci czują większy szacunek wobec rodziców niż w USA. Badanie ujawniło jeszcze jedną rzecz – niezależnie od kraju te dzieci, które bardziej szanowały rodziców, miały lepsze osiągnięcia w szkole. Co więcej, szacunek wobec rodziców korelował też z bardziej klarowną wizją tego, co dziecko chciałoby robić w przyszłości (niekoniecznie zgodną z marzeniami rodziców) oraz silną motywacją do realizacji celów.
Badania te pokazały zatem, że tzw. bunt nastolatka nie jest kwestią biologicznego uwarunkowania i nieodłącznym elementem dorastania, a jest silnie zależny od wpływów kulturowych. Choć badacze nie wchodzili w szczegóły, ciekawa informacja dotyczyła enklaw kulturowych w USA, w których rodzice byli otaczani większym szacunkiem ze strony nastoletnich dzieci niż w ogóle populacji amerykańskich nastolatków. Z kolei badania polskiego Instytutu Profilaktyki Zintegrowanej z 2015 r. pokazują, że tym, co szczególnie chroni młodzież przed zachowaniami autodestrukcyjnymi i burzliwym buntem, są: dobra relacja z rodzicami oraz religijne zaangażowanie dziecka. Składając wyniki jednych i drugich badań, można postawić tezę, że katolickie wychowanie (gdzie nacisk położony jest na szacunek wobec rodziców i prawdziwych autorytetów moralnych oraz przykazanie miłości bliźniego) sprzyja zapobieganiu buntowi nastolatka.
 
Czy nastolatkom rzeczywiście brakuje empatii?
Czasem słyszymy utyskiwania rodziców, że dziecko do tej pory z chęcią podejmujące różne działania na rzecz rodziny przestaje reagować na próby odwołania do empatii i celów wspólnotowych. Gdy poszukamy w internecie informacji dotyczących rozwoju mózgu człowieka, pojawia się zaskakująca liczba artykułów (zwłaszcza w języku angielskim) tłumaczących impulsywne czy wręcz agresywne oraz egoistyczne zachowania nastolatków jednym, biologicznym czynnikiem: mózg nastolatka jest niedojrzały, niezdolny do empatii, kontroli emocji. Badania naukowe bywają też relacjonowane przez media w sensacyjnym tonie. Tytuły Naturalny egoizm czy Mózg nastolatka naturalnie egoistyczny przyciągają uwagę. Informacje prasowe na temat badań obfitują w takie kontrowersyjne zdania, są jak reklama, która ma przyciągnąć uwagę do samego artykułu naukowego. Dziennikarzom też zdarzają się uproszczenia. Coś, co badacze określili jako „być może”, zostaje przedstawione jako „mamy naukowe dowody, że tak jest”.
Dla przykładu – faktem jest, że przedczołowa kora mózgowa, odpowiedzialna m.in. za samokontrolę, dojrzewa do 25. roku życia. Jednak często przedstawiane jest to tak, jakby nastolatkowie w ogóle nie korzystali z kory przedczołowej i byli niezdolni do samokontroli i empatii. Tak było relacjonowane badanie prof. Sary Jayne Blakemore i zespołu z 2007 r. Sięgnięcie do oryginału badań pokazuje coś innego. Mianowicie u nastolatków kora przedczołowa jest o wiele bardziej aktywna niż u dorosłych. Dorośli mają już wyrobione pewne ścieżki neuronalne, dzięki którym łatwiej jest panować nad impulsami, okres dorastania to czas, gdy ludzie muszą włożyć o wiele więcej wysiłku w uzyskanie tego samego rezultatu.
Innymi słowy – nastolatki są zdolne do empatii i samokontroli, tylko jest to dla nich zwyczajnie trudniejsze. Późniejsze badania profesor Blakemore sugerują właśnie takie wyjaśnienie. Nastolatki nie zawsze sobie poradzą i dlatego właśnie tak bardzo potrzebują doradztwa, przewodnictwa poukładanych emocjonalnie i moralnie dorosłych. Oznacza to, że zanikanie zainteresowania działaniami na rzecz rodziny nie jest spowodowane biologią, a innymi czynnikami. Może dziecko ma coraz więcej nauki, zaangażowania w życie szkoły, przyjaźnie itp. i dlatego potrzebuje na nowo rozmów o wspólnocie, jaką stanowi rodzina i o tym, dlaczego to ważne?
 
Samospełniające się proroctwo
Warto zastanowić się, na ile z niepokojem oczekujemy „nieuniknionej” zamiany dziecka w zbuntowanego nastolatka? Jeśli z lękiem oczekujemy okresu dojrzewania swych dzieci, zaczynamy postrzegać ich zachowania właśnie przez filtr swoich lęków; snujemy w głowie złowieszcze historie wyjaśniające, dlaczego dziecko zachowuje się tak a nie inaczej. Ma podkrążone oczy? Boimy się, że pod wpływem zdeprawowanych kolegów sięgnęło po narkotyki czy dopalacze. Mówi, że nie chce zapisać się na jakieś zajęcia dodatkowe, a chce na inne? Domyślamy się, że ktoś ma na nie zły wpływ albo że rezygnuje ze wspaniałych, rozwijających je zajęć na złość rodzicom. Wyraża swoje zdanie nieco podniesionym tonem głosu – widzimy w tym bezczelne stawianie się. Innymi słowy – zaczynamy przypisywać dziecku złe, buntownicze intencje. Gdy się czegoś obawiamy, łatwo wpadamy w tę pułapkę. A przecież to cały czas to samo dziecko. Ma podkrążone oczy? Może zwyczajnie się nie wyspało? Rezygnuje z zajęć dodatkowych? Może zwyczajnie zmieniło zainteresowania?
Nie chodzi tu oczywiście o ignorowanie ewentualnych sygnałów ostrzegawczych mogących świadczyć o problemach dziecka. Chodzi o to, by nie kierować się lękiem i przeświadczeniem o nieuchronnym fatum utraty kontaktu z nastolatkiem, buntu, bezmyślnego poddawania się impulsom itp. Właśnie w okresie dorastania dobry kontakt i rozmowy z dzieckiem są szczególnie istotne. Zmieni się sposób rozmowy, jednak cały czas jesteśmy dla nich wychowawcami i przewodnikami. Co więcej, nastolatkowie na tę pomoc ze strony dorosłych liczą.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki