Niezbyt miło wspominam wydarzenie na jednej z zagranicznych wycieczek sprzed kilku lat. Opiekun przez dwa pierwsze dni nie egzekwował, o której godzinie wracamy z kolejnych postojów. Po czym zupełnie bez zapowiedzi zarządził, by wyruszyć dalej – i zostawić tych, którzy się spóźniali. Owszem, mam świadomość, że ten desperacki krok był wyrazem dużej frustracji. Nie zmienia to jednak faktu, że po raz kolejny nie chciałabym jechać z nim na pielgrzymkę.
Do oddania decyzyjności grupie, wynikłej z tego frustracji opiekuna i nieświadomego odwetowego zachowania, mogło dojść w każdych okolicznościach. Jak tego uniknąć? O tym, jakie wnioski wyciągnęli z doświadczeń w swojej pracy – opowiedzieli mi o. Jozafat Gohly – od 20 lat opiekun pielgrzymek do Medjugorje, ks. Paweł Witkowski – główny przewodnik 200-osobowej grupy pielgrzymki pieszej na Jasną Górę, Kinga Tomaszewska – licencjonowany przewodnik miejski po Wrocławiu i Marcin Oleksy – wychowawca odpowiedzialny za letnie obozy formacyjne dla młodzieży. Być może któreś z nich okażą się Państwu przydatne.
Spokój się udziela
Granica pomiędzy Czechami i Austrią. Autokar popsuł się niemal na starcie pielgrzymki. Na kolejny trzeba czekać minimum sześć godzin. Przewodnik ma do wyboru: zdenerwować się, że firma przewozowa się nie przygotowała, lub znaleźć konstruktywne rozwiązanie. „Drodzy Państwo, stanęliśmy jak najbliżej miejsca, w którym możecie kupić jedzenie i skorzystać z toalet. Autokar zastępczy przyjedzie nie wcześniej niż o godz. 16.00. Umawiamy się, że przychodzicie tu o tej godzinie i wtedy poinformuję was, co dalej”. Efekt? Uczestnicy przez cztery godziny opowiadali sobie dowcipy. – Na pielgrzymce czasem zaskakuje nas nieprzewidziana sytuacja – o. Jozafat wie o nich sporo, zorganizował już kilkadziesiąt tygodniowych wyjazdów. – Wtedy to od zachowania przewodnika zależy, jak zareaguje grupa. Jeśli będę z niepokojem zastanawiał się, kiedy przyjedzie kolejny autobus, czy hotel przygotował odpowiednią liczbę miejsc i smaczne śniadanie, ludzie wyczują moje nastawienie i zareagują niepokojem. Jeśli, nawet w bardzo kryzysowej sytuacji, zachowam spokój – to mój spokój udziela się grupie – dopowiada o. Gohly.
Dbałość o atmosferę na pielgrzymce to dla o. Jozafata priorytet. – Ci ludzie czekali na ten wyjazd, zapłacili za niego i mają prawo mile spędzić czas – konkluduje. Równie ważną zasadą dla mojego rozmówcy są uprzedzające, jasne i dostosowane do konkretnej sytuacji informacje. – Uczestnik chce wiedzieć, „kto, gdzie, jak, po co, dlaczego” – by czuć się bezpiecznie. Dlatego w każdym kolejnym dniu rano informuję, co dokładnie i w jakim orientacyjnie czasie będziemy zwiedzać, jak często planujemy przerwy na toaletę, kiedy przewidzieliśmy przerwę na obiad. W ciągu dnia czuwam, abyśmy w miarę możliwości zachowali w tym dyscyplinę – dodaje. Kolejna zasada to rzetelność. Wyobraźmy sobie zawód uczestników grupy, gdy przewodniczka na początku wyjazdu powiedziała zaledwie kilka zdań o miejscu, do którego jadą. – Nawet gdy jadę gdzieś po raz pięćdziesiąty, po prostu muszę to „przełknąć” i pokazać ludziom jako coś niesamowitego. My – opiekunowie lub piloci, jedziemy po to, by ludzie przeżyli piękny czas – podsumowuje o. Jozafat.
Podejście indywidualne
Na pieszą pielgrzymkę na Jasną Górę poszedł mężczyzna, który od kilkunastu lat nie przychodził do kościoła. „Zobaczę, może się przekonam” – pomyślał. Po pielgrzymce mówił: „Zszokowało mnie, jak jesteście dla siebie dobrzy. Gdy ktoś dostrzegł, że byłem bardziej zmęczony niż zwykle, proponował, że rozłoży mi namiot. Szczególne wrażenie zrobił na mnie ksiądz, który oddawał któremuś z nas przyniesiony z plebanii kubek własnej kawy”.
Ks. Paweł Witkowski, kleryk, który od czterech lat jest głównym przewodnikiem Akademickiej Warszawskiej Pielgrzymki Metropolitalnej, o profesjonalizmie w organizacji pielgrzymki mówi niewiele. To oczywiste, on powinien być. Więcej mówi o specjalizacji. – Żeby organizować pielgrzymkę, nie trzeba mieć święceń. W naszej grupie (200–300 osób świeckich i 11–15 księży do pomocy) przyjęliśmy praktykę, że księża – jako „specjaliści od Pana Boga” – są zarezerwowani do spraw duchowych, a sprawami zaplecza zajmują się najlepiej znający się na danej sprawie świeccy. Efekt: w grupie jest mniej wewnętrznej niepewności, często maskowanej przez niesłużące reakcje, mniej konfliktów, lepsze relacje – dodaje ks. Paweł. – Jest subtelna różnica, gdy jako przewodnik jestem blisko z ludźmi: gdy pielgrzym widzi, jak myję się tak samo jak on wodą z węża, rozkładam namiot, śpię razem z nim w stodole, robię kanapki. Albo gdy widzi, jak idę na nocleg do wygodnego pokoju u miejscowego proboszcza – dopowiada. Ks. Paweł ma na pielgrzymce taki styl: z każdym z pielgrzymów nawiązuje kontakt, podchodzi choćby na kilka chwil, pyta „jak się masz”. Gdy ktoś wyjeżdża wcześniej z pielgrzymki, zaprasza, by przyszedł „przybić piątkę”, „zabiera” dalej jego intencje. Odzew jest pozytywny: ludzie czują się wyróżnieni, gdy traktuje ich nie tylko jak grupę, lecz także jak zespół jednostek. I jeszcze jedna rzecz jest dla ks. Pawła ważna: by w profesjonalnym przegotowaniu pielgrzymki, w budowaniu więzi z ludźmi, dać przestrzeń Panu Bogu. – Robimy wszystko najlepiej, jak potrafimy, jednak nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co dokładnie każdy z uczestników sobie z tego weźmie. Coraz bardziej uczę się, że ważne jest, bym w swoim działaniu coraz bardziej ufał Bogu, by moje budowanie relacji przyczyniało się do budowania Jego relacji z ludźmi – dodaje.
Dopasowanie i prowadzenie
Centrum Wrocławia. Grupa trzydziestoparoletnich biznesmenów idzie za przewodnikiem miejskim coraz wolniej i wolniej. „Pani przyspiesza” – skarży się jeden z nich. „Idę wciąż tak samo” – odpowiada przewodniczka, uświadamiając sobie, że wraz z czasem tempo w grupie spada. Kinga Tomaszewska, licencjonowany przewodnik po Wrocławiu z 8-letnim stażem, wyjaśnia, jak w pracy z grupą ważne jest i dopasowanie, i prowadzenie. – Najpierw przygotowuję się do oprowadzania, dostosowując informacje i język do konkretnej grupy, np. oprowadzając dzieci wraz z dorosłymi, przy okazji baśni i legend dodaję trochę specjalistycznych informacji. Dla grupy z innego kontynentu wyjaśniam rzeczy dla nas kulturowo lub historycznie oczywiste, jak np. data rozpoczęcia czy zakończenia II wojny światowej. Dla osób niepełnosprawnych – rozpoczynam od czegoś, co jest dla nich bliższe. Od wspólnego doświadczenia przechodzę do opowieści. Spotkanie z każdą grupą pani Kinga zaczyna od uśmiechu, życzliwości i jasnego określenia, kto tu prowadzi, kto idzie pierwszy i kto wydaje polecenia grupie. – Chociaż to zdecydowanie ja prowadzę, nie zapominam o potrzebach grupy. Choćby o tym, że uczestnicy w miarę spaceru bardziej się męczą (podczas wyjścia dłuższego niż trzy godziny dobrze jest zrobić nawet godzinę przerwy), czy o tym, że przechodząc za przewodnikiem przez ruchliwą ulicę, często czynią to dość automatycznie. Dobrze więc, bym wzięła większą za to odpowiedzialność.
Organizacja poprawia relacje
Łąka, pole, las. Tygodniowy letni wyjazd pod energetyczną nazwą „JP2 POWERTIME”, który roboczo można nazwać obozem formacyjno-sportowo-kulturalnym, jest co roku organizowany dla młodzieży przez wspólnotę Hallelujah. Ktoś z wychowawców przed wyjazdem poinformował, że młodzież nie może zmieniać zajęć, które wybrała. Inny wychowawca przepisał właśnie Gosię z grupy muzycznej do teatralnej. Marek i Jola też chcieli się przepisać. Kolejny wychowawca nie pozwolił. Zaczęło się od drobiazgu. Skończyło na żalach i pretensjach. – To zmotywowało nas, by dokonać jasnego podziału obowiązku wśród opiekunów grup. Teraz młodzież wie, kto za co jest odpowiedzialny i kogo o co pytać. Poprawiliśmy też komunikację pomiędzy wychowawcami – opowiada Marcin Oleksy, główny odpowiedzialny, z wykształcenia nauczyciel, o obozach, które jego wspólnota zorganizowała już ponad dwadzieścia razy. Mówi o codziennych, wieczornych spotkaniach, podczas których konkretnie, z nastawieniem na efekt każdy z wychowawców odpowiada na pytanie: co było rozwojowe w pracy grupą, co było trudnością, a inni podpowiadają to, co może okazać się przydatne z ich doświadczenia. – To zdało egzamin, spotkanie krótko i konkretnie, a uczestnicy naszych grup są już teraz dobrze poinformowani.
W prowadzeniu grup dobre relacje wynikają w dużej mierze z dobrej organizacji i jasnego pilnowania granic, czyli tego, za co ja jestem odpowiedzialny i za co ty jesteś odpowiedzialny, oraz empatii i życzliwości.
Fot. Arch. własne
Ekspert radzi:
Stefan Czarniecki
Pilot grup turystycznych i pielgrzymkowych, podróżnik-eksplorator, twórca programu Za siódmą górą w TV Republika.
Co jako opiekun grupy mogę zrobić, by wyjazd czy pielgrzymka były udane, a uczestnicy zadowoleni? Moja praca – oprócz wymiaru organizacyjno-logistycznego – ma jeszcze jeden, bardzo ważny wymiar: umiejętność bycia w relacji, budowania dobrej atmosfery i jasnego określania, kto pełni rolę przewodnika.
Mój autorytet jako przewodnika ze szczególną uważnością buduję przez pierwsze dwa dni. Wyobraźmy sobie, że w którymś momencie każdy z 15 uczestników wycieczki zgłasza swoje postulaty, pomysły, rozwiązania. Wtedy zamiast na zwiedzaniu skupimy się na czczej gadaninie. Aby zapobiec takim sytuacjom, jasno i w sposób zdecydowany informuję o obowiązujących zasadach i kolejnych punktach programu (choćby: o której godzinie wstajemy). W tych tematach, które uznaję za najważniejsze, by wyjazd był udany, nie wchodzę w dyskusję z uczestnikami. Taka postawa zwiększa zarówno mój komfort pracy, jak też poczucie bezpieczeństwa i komfort w grupie. Dobrze jest także zasygnalizować grupie, gdy jest się znawcą tematu, mówiąc na przykład, co robiliśmy z grupą w tym miejscu rok temu, jak to miejsce się zmieniło. To wzmacnia wiarygodność.
Obserwuję także uczestników, wychwytując osoby, które mogą okazać się w relacjach szczególnie trudne, roszczeniowe, nastawione na krytykowanie. I „zjednuję” je sobie, zapobiegając w ten sposób konfliktowym sytuacjom. A doszłoby do nich wcześniej czy później. Jeśli nawet 99 proc. grupy jest nastawiona życzliwie i zdyscyplinowana, wystarczy jedna osoba z nastawieniem negatywnym, by rozbić grupę.
Kolejna rzecz: niezwykle przydatne w pełnieniu obowiązków opiekuna grupy są umiejętność budowania poczucia bezpieczeństwa – poprzez jasne informacje – i kreowanie pozytywnego nastroju. Łagodne podejście, uśmiech przydają się szczególnie podczas nieprzewidzianych sytuacji, jak zepsucie się autokaru czy zbyt mała liczba miejsc przygotowanych przez hotel. Przydatna tu jest także elastyczność i wiara opiekuna grupy, który spośród wielu rozwiązań sprawnie wybiera to najefektywniejsze. Po wyjaśnieniu sprawy atmosferę w grupie może poprawić przekierowanie uwagi uczestników na sprawy przyjemne. Opowiedzenie na przykład o tym, co ciekawego będziemy robić jutro lub gdzie zatrzymamy się na kolejny nocleg, na którym „będziemy spać lepiej niż zwykle”.
Sytuacje niesympatyczne zdarzają się na szczęście rzadko. Gdy czasem do nich dochodzi, pokazuję fakty i to, jak sytuacja wygląda z perspektywy pozostałych uczestników. Na postawę roszczeniową, bym spełniał niemal każde oczekiwanie danej osoby, reaguję w sposób zdecydowany.
Podsumowując: moim celem jest zaprezentować grupom kolejne miejsca, zadbać o ich bezpieczeństwo, potrzeby fizyczne i w miarę dobrą atmosferę. Najefektywniejszym rozwiązaniem jest skupianie się na tym i niewchodzenie w „małe bitwy”, żal czy udowadnianie sobie nawzajem racji, lecz rozwiązywanie pojawiających się po drodze problemów z nastawieniem na cel.