Logo Przewdonik Katolicki

Artyści do kwadratu

Szymon Bojdo
Fot. Pieter Bruegel. Kalecy

Gdy patrzysz na tę sztukę, myślisz, że jest naiwna. Stoi jednak za nią historia: od pogardy i niewidzialności do akceptacji i zachwytu. To też historia codziennych zmagań i walki o swoją godność.

Pieter Bruegel starszy automatycznie kojarzy się z przedstawianiem zdeformowanych postaci, min wygiętych grymasem choroby. Niemniej dwa obrazy z ostatniego roku jego twórczości poświęcone są bezpośrednio osobom z niepełnosprawnością: Ślepcy i Kalecy. Niektórzy dostrzegają w nich studium do wcześniejszych, większych dzieł, z których mistrz stworzył osobne obrazy, ale my zwróćmy uwagę na ich wymowę. Ślepcy odnoszą się do sądu Jezusa z Ewangelii Mateusza o tym, że gdy niewidomy prowadzi niewidomego, obu grozi upadek. Chrystusowi chodzi o ślepotę duchową, jednak w artystycznej wizji trudno ją wyrazić inaczej, jak przez fizyczną chorobę. Kalecy z kolei przedstawiają grupę pięciu wykrzywionych postaci, wspierających się o kulach. Na ich głowach znajdują się kapelusze symbolizujące poszczególne stany: duchowieństwo, arystokrację, mieszczaństwo, chłopstwo i żołdactwo. Tutaj niepełnosprawność ma na celu pokazanie toczącego społeczeństwo zepsucia, które przenika wszystkie warstwy społeczne.
 
Kalecy i ślepcy
W dziełach Bruegla dostrzeżemy sposób przedstawiania osób z niepełnosprawnością zasadniczo aż do naszych czasów. Dla ludzi ówczesnych epok wszelka choroba czy deformacja była wyrazem albo Bożego przekleństwa, albo przynajmniej braku Jego błogosławieństwa. Nie każda choroba wykluczała na trwałe, ale szczególnie jeśli była przewlekła lub trwale deformowała ciało, wzbudzała lęk. Mało powiedziane: nieraz odrazę, pogardę, nienawiść. Dziś dopiero mówimy: osoby z niepełnosprawnością – historia w samym języku przedstawia nam formy odrazy: kaleka, ułomek, kadłubek, niepełnosprawny itp. Malarstwo czy rzeźba zatem raczej unikają przedstawiania takich osób. Jeśli już się pojawiają, to właśnie jako metafory zepsucia, grzechu, kary za winy, czasami nawet wcielonego zła. Szczególnie ciekawy jest w tym przypadku motyw ślepca – on z jednej strony wciąż będzie postrzegany jako pokarany za grzech: swój lub przodków, ale jednak tradycja przypisuje niewidomym właściwości prorocze. Osobę z niepełnosprawnością przedstawia się raczej w relacji do osób w pełni sprawnych, np. jako żebraków, którym łaskawie udziela się pomocy. Tak jak to bywało w społeczeństwie osoby z niepełnosprawnością były niewidzialne. Nie eksponowało się tego, co uważano za tkankę nieprzydatną. Pojawiają się oni współcześnie, zarówno w malarstwie, teatrze, muzyce, literaturze. Wspomnijmy tu jeszcze, zasługujące na potępienie freak show (widowiska dziwadeł), w których zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Europie osoby z niepełnosprawnością obwożono niczym zwierzęta w cyrku, zarabiając na nich. Niepełnosprawność jako dziwactwo to także najczęstsza obecność takich osób w literaturze, bo kim był słynny Quasimodo z Dzwonnika z Notre Dame Wiktora Hugo, jeśli nie osobą z niepełnosprawnością? Dopiero ostatnie lata dają nam znakomite dzieła o osobach niepełnosprawnych, by wspomnieć tylko prześmieszną komedię Nietykalni.
 
Sztuka dla nich
Oczywiście, jeśli traktuje się osobę jako problem, nie tworzy się dla niej sztuki. Zatem pierwsze przejawy twórczości skierowane do osób z niepełnosprawnością, to raczej protekcjonalne teatrzyki w sierocińcach, tworzone z pięknych pobudek: by zrobić coś dla nich. To traktowanie osób z niepełnosprawnością zmienia się wraz z pierwszymi próbami tzw. arteterapii. Jak sama nazwa wskazuje – to taki sposób pracy z pacjentem, w którym środkiem do osiągnięcia zdrowia lub po prostu polepszenia stanu psychicznego czy fizycznego jest sztuka. I choć nazwę terapii nadał Adrian Hill w 1942 r., to dużą rolę w propagowaniu takich metod mieli pedagodzy początku XX w., np. Janusz Korczak. Tytaniczną pracą ostatnich lat jest przybliżenie różnych dzieł sztuki osobom z niepełnosprawnością, tak by choć w jakiejś mierze mogły sobie wyobrazić, jak wyglądałby odbiór dzieła, gdyby były sprawne w pełni. Do filmów przygotowuje się audiodeskrypcję dla osób słabo- i niesłyszących, w różnych miastach można spotkać makiety architektoniczne dla osób niewidomych, a także tabliczki pisane pismem Braille’a. Różne instytucje kultury zapraszają osoby z niepełnosprawnością fizyczną czy intelektualną na spotkania, lekcje ze sztuką, teatry organizują dla nich specjalne spektakle, tym razem traktując ich już jak pełnoprawnych widzów. Granica między „my” i „oni” zaczyna się wówczas zacierać.
 
Ich sztuka
Utarło się przekonanie, że osoby z niepełnosprawnością mają ponadprzeciętną wrażliwość. Jest ona dobrym narzędziem do tworzenia, co zresztą z roku na rok widzimy na coraz liczniejszych festiwalach sztuki osób z niepełnosprawnością. Praktycznie obserwujemy ich aktywność we wszystkich dziedzinach sztuki. Wobec tego trudno uwierzyć, że pierwszy duży pokaz sztuki osób z niepełnosprawnością w Polsce miał miejsce dopiero w 1956 r., w warszawskiej Zachęcie. A dlaczego nie pamiętamy, że Beethoven miał problemy ze słuchem, aż ogłuchł zupełnie, Frida Khalo wykrzywiona była chorobą Heinego-Medina, a nasz rodzimy Nikifor Krynicki uważany był za osobę z upośledzeniem umysłowym? Na kolejnych stronicach „Przewodnika Katolickiego” przeczytają Państwo dwa teksty o sztuce tworzonej przez osoby z niepełnosprawnością: ich działania artystyczne są na najwyższym poziomie, odbiera się je nie przejętym litością, ale z pełnym szacunkiem, oceniając według standardowych kryteriów klasyfikowania sztuki. Owszem, działają one na nich jak terapia, ale to jakby efekt uboczny. Każda osoba z niepełnosprawnością, która walczy o siebie i przekracza swoje ograniczenia jest artystą. Gdy te przeciwności chce pokonywać za pomocą sztuki, to jest artystą do kwadratu.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki