Logo Przewdonik Katolicki

Chodzenie po szkle

Anna Sosnowska

Do dziś nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak skomplikowanym procesem było torowanie drogi Bożemu miłosierdziu – najpierw w Watykanie, a potem w całym Kościele.

Słowo „miłosierdzie” odmieniamy dziś przez wszystkie przypadki, a nad jego znaczeniem z zaangażowaniem dyskutują i teologowie, i publicyści. Jednak nie zawsze tak było. Jeszcze w 1981 r. ks. Stanisław Olejnik w komentarzu do encykliki Dives in misericordia napisał, że pojęcie miłosierdzia „jest (...) spychane jeśli nie do lamusa idei martwych, to przynajmniej na peryferie katolickiej myśli społecznej”. Co wpłynęło na zmianę tego trendu? W historii odkrywania przez wierzących największego przymiotu Boga szalenie ważną rolę odegrała nie tylko św. Faustyna, ale także Jan Paweł II. Książka Ewy K. Czaczkowskiej Papież, który uwierzył. Jak Karol Wojtyła przekonał Kościół do kultu Bożego Miłosierdzia odsłania szczegóły tej fascynującej i trwającej kilkadziesiąt lat ewolucji. – Nam się wydaje – mówi w rozmowie z „Przewodnikiem Katolickim” autorka – że Wojtyła, kiedy został metropolitą krakowskim, po prostu otworzył proces beatyfikacyjny s. Faustyny, a potem, kiedy został papieżem, dokończył to dzieło, wynosząc ją na ołtarze i ustanawiając Niedzielę Bożego Miłosierdzia. Tymczasem historia tych zabiegów jest znacznie bardziej skomplikowana i bogata, a momentami przypomina chodzenie po szkle.
 
Odkrycie
Wszystko zaczęło się od… Andrzeja Marii Deskura, którego Karol Wojtyła poznał w 1942 r. Późniejszy kardynał opowiedział przyszłemu papieżowi o objawieniach s. Kowalskiej, a później przez lata pomagał krakowskiemu biskupowi „torować drogę Bożemu Miłosierdziu w Watykanie”. Przecież przez dziewiętnaście lat (od 1959 do 1978 r.) ten kult w formach przekazanych przez s. Faustynę był w Kościele zakazany. Wpływ na decyzję Świętego Oficjum, jak pisał ks. Michał Sopoćko, miały trzy czynniki: rzekome dogmatyczne nieścisłości w Dzienniczku (rzekome, ponieważ stwierdzone na podstawie kiepskiego tłumaczenia zapisków), użycie na obrazie Jezusa Miłosiernego polskich barw narodowych oraz brak poparcia ze strony naszego episkopatu. Wśród opinii przekazanych przez hierarchów do Watykanu w 1957 r. dominował ton pełen ostrożności i rezerwy. Na tym tle zdecydowanie wyróżniała się broniąca kultu Bożego miłosierdzia opinia z Krakowa, przygotowana w imieniu tamtejszego abp. Eugeniusza Baziaka przez księdza (!) Karola Wojtyłę. – Było to dla mnie jednym z największych odkryć przy pracy nad książką – mówi Ewa K. Czaczkowska.
 
Strategia
Kolejne odkrycie wiąże się z już zasygnalizowaną, nieocenioną – a dotąd niedocenioną – rolą, jaką w szerzeniu orędzia o Bożym miłosierdziu odegrał kard. Andrzej Maria Deskur. To dzięki niemu na jednym z watykańskich korytarzy, w przerwie obrad trzeciej sesji Soboru Watykańskiego II, mogło się odbyć spotkanie bp. Wojtyły z kard. Alfredem Ottavianim, ówczesnym sekretarzem Świętego Oficjum. Wojtyła zapytał, „co zrobić, żeby cofnąć zakaz kultu Bożego Miłosierdzia. Ottaviani nic nie odpowiedział, tylko spuścił głowę. Wtedy (...) metropolita Krakowa pospieszył z drugim pytaniem: a może by rozpocząć proces beatyfikacyjny Siostry Faustyny? Ottaviani odpowiedział: «To jest droga»” – relacjonuje Ewie K. Czaczkowskiej kard. Kazimierz Nycz. Czyli najpierw trzeba uporządkować zamieszanie wokół zakonnicy z Łagiewnik, a dopiero potem zająć się zalecanymi przez nią formami nabożeństwa.
Autorka książki Papież, który uwierzył… dotarła także do listu, w którym kard. Deskur udziela bp. Wojtyle bardzo konkretnych wskazówek, co należy zrobić w ważnej dla nich sprawie. Otóż trzeba wykazać (działając w miarę możliwości w tajemnicy) świętość życia Faustyny i łaski uzyskane przez wiernych za jej wstawiennictwem, wpłynąć na zmianę stanowiska Episkopatu Polski, zwłaszcza prymasa Stefana Wyszyńskiego, oraz przedstawić Świętemu Oficjum dowody na to, że wcześniej dostarczony do Watykanu tekst Dzienniczka był źle przetłumaczony.
– Ten list odnaleziony w archiwum metropolitalnym w Krakowie był dla mnie ogromnym zaskoczeniem – przyznaje Ewa K. Czaczkowska. – Na pewno spisane w nim wskazówki są syntezą tego, o czym ci hierarchowie wcześniej rozmawiali, ale też ewidentnie pokazują dwie rzeczy: duży wpływ kard. Deskura na usankcjonowanie kultu miłosierdzia Bożego oraz prawdziwą, głęboką przyjaźń, jaka łączyła go z Wojtyłą.
 
To, co ukryte
Wokół s. Faustyny i jej objawień narosło tyle kontrowersji, że każde z wymienionych w liście działań wymagało niezwykłej roztropności i dyplomacji. A także absolutnej uczciwości. Czaczkowska opisuje zabawną historię związaną z wybitnym dogmatykiem ks. Ignacym Różyckim. Kard. Wojtyła (kiedyś uczeń Różyckiego), znając jego naukową rzetelność i krytyczne podejście, zlecił mu teologiczną analizę Dzienniczka. Profesor początkowo nie miał najmniejszej ochoty zajmować się pismem jakiejś „analfabetki”. Zajrzał do Dzienniczka „ot tak, dla zabicia czasu”. Oderwał się od niego dopiero po kilku latach, stwierdzając bez cienia wątpliwości, że „świętość s. Heleny-Faustyny jest prawdziwie heroiczna, a jej objawienia noszą wszelkie znamiona pochodzenia nadprzyrodzonego”.
Ogrom pracy włożony przez Wojtyłę w sprawę kultu Bożego miłosierdzia został, co ciekawe, właściwie pominięty przez najpoważniejszych biografów Jana Pawła II. – Nie podkreśla tego w swoim Świadectwie nawet kard. Stanisław Dziwisz – mówi Ewa K. Czaczkowska. – Przez tyle lat obserwowaliśmy Jana Pawła II, a nie zdobyliśmy się na taką syntezę. Być może śmierć papieża w wigilię Niedzieli Miłosierdzia Bożego oraz jego beatyfikacja i kanonizacja wypadające w to święto były potrzebne właśnie po to, żebyśmy wreszcie dostrzegli ten tak ważny aspekt jego życia.
 
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki