Wśród komentarzy pojawiły się takie, które odrzucają tego typu cudowne wydarzenia w imię chrześcijańskiej dojrzałości. Mamy przecież Ewangelię, mamy codziennie sprawowaną Eucharystię, więc po co gonić za kolejną sensacją. Rzeczywiście, Bóg już wszystko powiedział w swoim Synu, jednak do każdego pokolenia Bóg zwraca się w szczególny sposób. W tej komunikacji pomiędzy Bogiem i ludźmi ważne są słowa i gesty, ale i wydarzenia. W ten sposób Bóg przemawiał do Izraela. Mojżesz był prorokiem, który przekazał narodowi wybranemu słowa Boga. Jednak same słowa nie wystarczyły. Niekiedy potrzebny był gest (uderzenie laską w skałę), lub po prostu cudowne wydarzenie (manna), by naród, który przyjął całym sercem słowo, wytrwał w nim. Jesteśmy istotami cielesno-duchowymi i język gestów jest dla nas czymś naturalnym. Stanowi on część międzyludzkiej komunikacji i dlatego jest czymś normalnym, że Bóg zwraca się do nas w ten sposób.
Wyzwanie rzucone wierze
Zasadnicze pytanie brzmi, nie czy Bóg może w ten sposób zwracać się do człowieka, ale co chce nam powiedzieć. I tutaj sprawa zaczyna się komplikować. Gustaw Herling-Grudziński, który wielokrotnie w swojej twórczości zmagał się z fenomenem cudu, z właściwą sobie sceptyczną manierą kończy opowiadanie poświęcone Cudowi Świętego Januarego. Co oznacza upłynnienie krwi świętego? – pyta pisarz. „Znak należy uznać za dobry czy za zły? Któż z nas na to pytanie potrafi odpowiedzieć…”. Jeśli cuda będziemy interpretować w kategoriach przychylności lub przestrogi skierowanej do człowieka przez świętego lub samego Boga, to w znacznej mierze zawęzimy pole naszego widzenia. Cud nie jest prostą zapowiedzią obfitości tegorocznych plonów albo przewidywaniem kierunku polityki zagranicznej. Cud apeluje do wiary. Można powiedzieć, że jest wyzwaniem rzuconym wierze, a nie gospodarce czy polityce. Jeśli sprowadzimy go do płaszczyzny doraźnej strategii działania, to rzeczywiście Herling-Grudziński ma rację, nikt z nas nie potrafi dać odpowiedzi na pytanie o znaczenie cudu, albo raczej: każdy będzie miał swoją odpowiedź.
Logika cudu
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że wszystkie cuda eucharystyczne dokonują się według tego samego scenariusza. Konsekrowana hostia upada na ziemię, następnie jest umieszczana w vasculum, małym pojemniku z wodą, aby się rozpuściła. Po kilku dniach okazuje się, że nie uległa naturalnemu rozpuszczeniu, ale zmieniała się w fragment mięśnia sercowego. Z tego typu cudem eucharystycznym mieliśmy do czynienia w Buenos Aires w 1996 r., gdy ówczesnym biskupem pomocniczym był Jorge Bergoglio, obecnie papież Franciszek. Według podobnego schematu przebiegały wydarzenia w Sokółce i Legnicy.
Kiedy w prasie pojawiły się informacje o sprofanowaniu hostii przez gimnazjalistów z Jasła, od razu zaczęto wiązać to wydarzenie z cudami eucharystycznymi. Zgodnie z tą logiką, nic dziwnego, że w ostatnim czasie aż dwa razy wydarzenia o znamionach cudu eucharystycznego miały miejsce w Polsce, skoro dokonuje się u nas profanacji Najświętszego Sakramentu. Jest to jedna z możliwych interpretacji. Jednak konieczne są dodatkowe wyjaśnienia. Jeśli spojrzymy na cuda opisane w Ewangeliach, to zauważymy, że ich logika jest znacznie prostsza. Cud jest przede wszystkim znakiem skierowanym do tego, który go doświadcza, a nie do kogoś, kto znajduje się w zupełnie innym miejscu. Cuda mają przekonać tych, którzy w nich uczestniczą. Osoby, które profanowały hostię, nie były świadkami cudu.
Przypadki cudów eucharystycznych związanych z faktem upuszczenia konsekrowanej hostii na ziemię pojawiły się stosunkowo niedawno. W średniowieczu prawie zawsze chodziło o niewiarę lub wątpliwości związane z realną obecnością Chrystusa pod postaciami chleba i wina. Według tego scenariusza dokonał się cud w Lanciano w 700 r., który jest pierwszym historycznym świadectwem takiego wydarzenia. Pewien kapłan, któremu często zdarzało się wątpić w przeistoczenie, w momencie wypowiadania słów konsekracji zauważył, że hostia w jego dłoniach przemieniła się w widoczny gołym okiem okrągły fragment ciała, a wino w krew. W ten sam sposób przebiegały cuda w Bolsenie i Orvieto w 1263 r. W Maceracie w 1356 r. w momencie przeistoczenia z hostii zaczęła wypływać krew. Najwięcej tego typu cudów eucharystycznych miało miejsce w XIV w.
Trzy scenariusze
Nawet pobieżne zapoznanie się z historycznymi faktami doprowadzi nas do wniosku, że istniały co najmniej dwa scenariusze cudów eucharystycznych. W pierwszym z nich, opartym na ewangelicznym schemacie, cud jest świadectwem skierowanym do człowieka, który wątpi w realną obecność Chrystusa pod postaciami chleba i wina. Ważne jest tutaj logiczne następstwo faktów: niewiara kapłana, cud i odzyskanie wiary. Cud jest skierowany przed wszystkim do niego, natomiast bez wątpienia posiada również szerszy wydźwięk.
W czasach nowożytnych przeważa inny scenariusz. Obserwujemy wzrost liczby cudów związanych z profanacją Najświętszego Sakramentu. Zasadniczo nie posiadamy informacji o tym, czy sprawcy świętokradczego czynu sami odzyskali wiarę. Cudy te skierowane były raczej do wspólnoty wiernych i miały na celu umocnienie jej wiary w realną obecność Chrystusa w Eucharystii, w związku z polemiką z protestantami. Również w średniowieczu możemy spotkać przypadki tego typu cudów eucharystycznych, jednak w czasach nowożytnych zasadniczo nie spotykamy cudów eucharystycznych powiązanych z niewiarą kapłana.
Współcześnie obserwujemy jeszcze inny scenariusz wydarzeń o znamionach cudu eucharystycznego. Hostia nie jest sprofanowana, jak również nie ma mowy o niewierze czy wątpliwościach kapłana. Hostia przypadkowo upada na ziemię i zgodnie z przepisami liturgicznymi zostaje umieszczona w naczyniu z wodą, po czym zmienia się w tkankę serca. Czym różnią się te wydarzenia od dwóch poprzednich scenariuszy? Przede wszystkim nie ma tutaj mowy o momentalnym pojawianiu się krwi. Cud dokonuje się nie na oczach wiernych, ale w pojemniku z wodą, na który nikt nie patrzy i tak naprawdę nie wiadomo, w którym momencie następuje przemienienie.
Odmienić serce
Wiele osób stawia pytanie, co chce nam Bóg przez te wydarzenia powiedzieć. W średniowieczu cuda eucharystyczne dotyczyły zagadnienia samego aktu wiary w realną obecność Chrystusa pod postaciami chleba i wina. W czasach nowożytnych dotyczyły raczej profanacji, czyli relacji wiary i postępowania wiernych. Ostatnie wydarzenia trudno interpretować w jednym z tych kluczy. Osobiście dla mnie najbardziej znaczącym jest fakt przemiany hostii w tkankę serca. W Najświętszym Sakramencie jest obecny cały Chrystus, a nie tylko Jego serce. Jednak przemiana dotyczy tkanki serca. Bóg pokazuje nam Swoje Serce. Być może współczesne cuda nie są związane z niewiarą czy profanacją, ale z faktem, że nasze serca są uparte, czy jak mówi Biblia – kamienne. Bóg chce nam przywrócić serca z ciała.