Logo Przewdonik Katolicki

Ani słowa o Jezusie

Szymon Bojdo
Kadr z filmu "Bóg nie umarł 2" / fot. materiały promocyjne

Druga część filmu Bóg nie umarł wywołuje temat obecności chrześcijan w życiu publicznym. Dyskusję o istnieniu Boga obserwujemy tym razem z perspektywy sali sądowej.

Osadzona w Ameryce historia mogłaby się w zasadzie wydarzyć w każdym kraju, w którym obowiązuje demokracja liberalna. Wprawdzie wolność słowa jest tam zagwarantowana w konstytucji, jednak ma ona swoje granice szczególnie w procesie nauczania w szkole. Tym razem fabuła filmu zbudowana jest wokół procesu sądowego, jaki wytacza nauczycielce historii szkoła za to, że w czasie lekcji odpowiedziała uczennicy na pytanie porównujące działalność Mahatmy Gandhiego i jego koncepcji biernego oporu do nauczania Jezusa. Szczera odpowiedź nauczycielki powołującej się tylko na słowa z Biblii będzie mieć dla niej dotkliwe konsekwencje.
 
Neutralność – czyli co?
Tłem tych wydarzeń jest życiowe doświadczenie uczennicy, która zadaje owo pytanie. Niedawno w wypadku straciła brata i pośród jego osobistych rzeczy znalazła Biblię. To jej przeglądanie sprowokowało ją do poszukiwania odpowiedzi na egzystencjalne pytania. Nie mogła ich znaleźć u rodziców, których podstawowym celem było zarabianie pieniędzy i skierowanie córki na dobre studia. Kiedy jednak na jej pytanie odpowiada nauczycielka, rodzice natychmiast podejmują akcję uratowania swojej córki z indoktrynacji. Wygląda na to, że dotychczas to, co działo się w szkole, niewiele ich interesowało.
I tu dochodzimy do bardzo ważnego problemu poruszonego w filmie Bóg nie umarł 2. Wprawdzie zabiegani rodzice często chcieliby przerzucić obowiązek wychowania dzieci na szkołę, ale nie potrafią jednoznacznie określić systemu wartości, w jakim miałoby to następować. Wierzą oni, że możliwy jest porządek neutralny, cokolwiek miałoby to znaczyć. Praktycznie oznacza on anulowanie wszelkich odniesień do jakiejkolwiek religii, a szczególnie chrześcijaństwa. W ocenie autorów filmu takie podejście prowadzi do absurdalnych sytuacji, kiedy to cały dorobek kultury, a także historyczne fakty nie mogą być przytaczane w publicznej debacie.
Kolejną kwestią podejmowaną przy okazji procesu nauczycielki historii jest słabość instytucji szkoły.  Rozpięta jest ona pomiędzy roszczeniami rodziców, którzy chcieliby maksymalnego zaangażowania nauczycieli w kształtowaniu młodych ludzi, ale raczej z pominięciem aspektów etycznych czy moralnych, tak by przygotować dobrego absolwenta i przyszłego studenta. Naciski na szkołę miałyby też wywierać organizacje, których celem jest propagowanie określonych modeli wychowania, a za którymi niejednokrotnie stoją fundusze możliwe do wykorzystania przez szkołę. Od zdrowego rozsądku ważniejsze jest wypełnianie dyrektyw postawionych przez kuratorium. Szkoła nie może być w takim układzie miejscem swobodnej dyskusji, w której młodzież realizuje swoje aspiracje i w której można kształtować obywatelskie postawy.
 
Dobry przykład
Osobną sprawą jest kwestia samego procesu sądowego, a także osadzenie pojęcia neutralności światopoglądowej i rozdziału Kościoła od państwa w prawie. Amerykański proces sądowy to jak wiemy próba przekonania ławników wybranych spośród obywateli do pewnej wersji wydarzeń. W takiej sytuacji interpretacja prawa zależy od dobrze dobranych argumentów, a rację ostatecznie będzie miał ten, kto będzie bardziej przekonywujący. W tym filmie nie ma może tak ostrego dylematu, przed jakim stanęli ławnicy w słynnych 12 gniewnych ludziach, ale i tak pokazuje on naiwność myślenia o tym, że prawo może w sposób obiektywny uchronić interesy grupy obywateli. Wszystko przecież zależy od tego, czy znajdzie się dobrego prawnika, który przedstawi atrakcyjną argumentację.
Nie można nie zauważyć genialnej funkcji edukacyjnej tego filmu, stąd widziałbym jego odbiorców wśród młodzieży, która obserwując proces nauczycielki historii, pozna kilka historycznych faktów dotyczących osoby Jezusa Chrystusa, ale także będzie mogła zobaczyć, w jaki sposób można się organizować, by wyrazić poparcie wobec wyznawanych poglądów (warto podkreślić, że nie przeciwko komuś, ale w imię konkretnej sprawy).
Dla starszych film może być nauką dyskutowania o trudnych światopoglądowych kwestiach. Mimo wysokiej temperatury sporu brak tam bowiem personalnej argumentacji czy krwawej jatki emocjonalnych wywodów. Nieco na wyrost w tego typu produkcjach jest ukazywanie chrześcijan jako grupy szczególnie prześladowanej i znajdującej się w opresji, ale sposób rozwiązania tego sporu pokazuje, jak wielką siłę ma prawda, w którą wierzymy.
Film operuje poetyką, którą trzeba lubić. Dialogi są co prawda nieco sztuczne, ale sama fabuła nie jest skomplikowana chyba właśnie ze względu na dydaktyczną role obrazu. Pojawiają się w nim sympatyczne postacie z pierwszej części Bóg nie umarł – nieco gapowaty pastor, nawrócony Chińczyk czy uzdrowiona cudownie dziennikarka – po to, by spointować sytuację, zawsze wprowadzając jakąś mądrość z Biblii, którą akurat mają pod ręką. Trzeba przyznać, że choć nie jest to kino najwyższych lotów, to jednak jest to próba zaistnienia chrześcijan i ich problemów we współczesnej kinematografii.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki