Logo Przewdonik Katolicki

Pieniądze testerem człowieka

Michał Bondyra
Ks. Jacek Stryczek / fot. R. Woźniak

Rozmowa z ks. Jackiem Stryczkiem, duszpasterzem ludzi biznesu, twórcą „Szlachetnej Paczki”, o pieniądzach.

Jezus był socjalistą?
– (Śmiech) Na pewno nie był. Coś takiego jak socjalizm wyrosło na gruncie kultury chrześcijańskiej w Europie dlatego, że ideały ewangeliczne tułały się w głowach ludzi, tak że ci zaczęli kombinować i stwarzać alternatywne rozwiązania, zresztą niezbyt mądre.
 
Zapytałem, bo są środowiska, które idą dalej, stawiając nawet znak równości między Jezusem a Marksem.
– Takie myślenie wynika z dwóch rzeczy. Po pierwsze, faktycznie ideologia Marksa była tworzona jako alternatywna religia zakorzeniająca się w chrześcijaństwie. Równocześnie w czasach hipisowskich próbowano z Jezusa uczynić człowieka. Wrażliwego na innych ludzi, ale tylko człowieka. W tym nurcie najważniejszym i właściwie jedynym przykazaniem było przykazanie miłości bliźniego. Interpretowano je zresztą dowolnie. Jezusa jako tylko człowieka zaczęto wkomponowywać w doktryny polityczne takie jak socjalizm. To duże nadużycie.
 
Jezus wspierałby dziś wolny rynek czy model państwa opiekuńczego?
– W czasach Jezusa nie było pomocy socjalnej. Tamten świat był zbudowany na prostej zasadzie, o której pisze św. Paweł: „Kto nie pracuje, niech też nie je”. Św. Paweł podczas swojej działalności misyjnej też pracował. Wyplatał kosze, pracował przy produkcji namiotów. Sam się utrzymywał. Wracając do Jezusa. Zwróćmy uwagę, że Jezus nigdy sam nie daje jałmużny. Jeśli komuś pomaga, na przykład paralitykowi, by wstał z łóżka, niewidomemu, by przejrzał, czy opętanemu, to tylko po to, by ten ktoś mógł pracować. W Jego czasach nikomu nie przychodziło do głowy, żeby nie iść do pracy. To było tak oczywiste, że na kartach Ewangelii się o tym nie pisze.
 
W tym świetle bezrobotni dziś powinni dostawać zasiłek?
– Doświadczenie bezrobocia jest bardzo trudne. Myślę, że sens ma wspieranie człowieka w okresie przejściowym, kiedy traci pracę, nie należy go jednak demoralizować pomocą socjalną…
 
Płaca minimalna też demoralizuje?
– To trudne pytanie. Ważny jest chyba punkt odniesienia. Nie jestem prawodawcą ani politykiem i nie mam aspiracji, aby tworzyć prawo. Zajmuję się tym, by człowiek dobrze mógł sobie poradzić w życiu. Moim zadaniem jest otworzenie człowieka, zmotywowanie go do efektywnej pracy albo do tego, by mógł zmienić pracę, którą ma, na lepszą. Chcę stymulować ludzi do rozwoju, by uczciwie mogli zarabiać więcej.
 
Praca powinna być bezpieczna czy rozwojowa i dająca satysfakcję?
– Uważam, że nie istnieje coś takiego jak bezpieczna praca, bo biznes polega na ryzyku. Nawet jeśli robisz coś dobrze, może znaleźć się ktoś, kto zrobi to lepiej i taniej. To jest ryzyko, które powinni ponosić nie tylko właściciele i zarządzający firmą, ale i pracownicy. Gdy tak się dzieje, praca dla pracowników zmienia się w wyzwanie. Człowiek nie może żyć w stagnacji, bo się rozleniwi i stwierdzi, że nie musi się starać. Wtedy, jak dopadnie go kryzys, to będzie bezradny. To jest tak jak z tym, który nie uprawia sportu i nie ma wyrobionych mięśni. Jak będzie musiał wejść na szczyt góry, nie poradzi sobie, bo tych mięśni nie ma. Nie przystosował się do sytuacji kryzysowej.  
 
Rzuca Ksiądz pieniądze do puszek żebrakom?
– Od wielu lat nie rzucam. Uważam, że żebractwo to świetny zawód. Daje około 200 zł dziennie. Jak ktoś raz tyle zarobi, to do żadnej innej pracy nie pójdzie. To jest cały problem żebraków.
 
Ale pomaga Ksiądz na wielką skalę biednym przez „Szlachetną Paczkę”. Niekonsekwencja?
– Nie. Co to za lekarz, który każdemu przepisuje aspirynę? Żeby kogoś uleczyć, trzeba najpierw zdiagnozować jego chorobę, a potem zaordynować leczenie. Bo bieda ma różne oblicze, nie można przykładać do niej jednej miary.
 
Dlaczego w Biblii pieniądze nazywane są pejoratywnie jako mamona? Są złe?
– Jezus dostrzega, że mają one wpływ na człowieka, zmieniają jego sposób patrzenia na świat. Mogą uwodzić w taki sposób, że gdy ktoś ma ich dużo, może myśleć, że jest ważniejszy, że ma więcej przywilejów. Mogą demoralizować w sensie korzystania z życia bez pamięci. Bez limitów. Jak ten bogacz, co pobudował spichlerze i będzie jadł, pił i używał. Człowiek musi oprzeć się pokusie. To jest dla niego wyzwanie. To jest ta mamona. A we fragmencie: „Nie możecie służyć Bogu i mamonie” chodzi o to, że same w sobie pieniądze nie są złe. Stają się takie, gdy zastępują Boga.
 
Skoro o cytatach: „Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego”. Mocne.
– Tak. Pokazuje, że człowiek bogaty ma tendencję, by przypisywać sobie dodatkowe wartości z tego tytułu, co ma, a nie kim jest. To samo dotyczy profesora, któremu się wydaje, że tytuł naukowy predestynuje go do bycia lepszym, niż jest w rzeczywistości; księdza, który chce czerpać korzyści z zajmowanego stanowiska. A Bóg nie pyta o to, co masz, a kim jesteś. Bo w świecie Bożym posiadanie nie stanowi wartości. Droga do Boga polega na tym, by być fajnym, by Jemu chciało się z nami spędzić wieczność.
 
 
 
Czyli Jezus nie piętnuje bogatych.
– Jasne, że nie. Więcej, nie ma żadnego fragmentu w Ewangelii, w którym Jezus spożywałby posiłek z ubogimi, a jest wiele, w których je z bogatymi. Przecież On miał wielu bogatych przyjaciół: Józefa z Arymatei, który ufundował mu grób; Nikodema. Jezus tylko raz powiedział: „Sprzedaj wszystko, co masz”. To był specyficzny przypadek młodego bogacza, który w czasach, gdy nie było start-upów, był jednocześnie młody i bogaty. Pewnie odziedziczył majątek po zmarłych rodzicach i chciał wyrazić do nich miłość, troszcząc się o ich dziedzictwo. Ale był zwrócony do przeszłości, nie wybrał swojego życia. Jezusowe „rozdaj wszystko i pójdź za mną” oznacza zacznij życie na nowo. Przecież nie jest  powiedziane, że gdyby tak zrobił, nie dorobiłby się jeszcze większego majątku.
 
Pieniądze mają zapewnić godziwy byt czy życie w luksusie?
– Moja analiza Ewangelii doprowadziła mnie do przekonania, że w świecie Boga nie jest ważne, czy ktoś ma dużo, czy mało pieniędzy. Istotne jest, czy ktoś jest sprawny i czy jest odporny na pokusy, ma kręgosłup moralny. Widać to w przypowieści o talentach. Jeśli ktoś pomnożył pięć talentów (jeden talent to 34 kg złota!) i dał sto procent zwrotu kapitału, to oznacza, że jest sprawny biznesowo. Do tego nie uległ pokusie i oddał panu – miał kręgosłup moralny. Z punktu widzenia Ewangelii pieniądze są więc testerem człowieka. Bóg przez nie sprawdza, czy może mu ufać, może powierzyć większe zadania. Widać to w listach św. Pawła: „Biskup ma być mężem jednej żony, w majątku dorobiony”, czyli już sprawdzony.
 
A co z biedą na kartach Ewangelii?
– Na jej temat nie ma tam dużo. Ewangelia rozróżnia biedę – gdy ktoś ma mało i ubóstwo – gdy ktoś mało potrzebuje i promuje to drugie. Nie sztuką jest być biednym, nie umieć zarabiać. To raczej niezaradność życiowa. Sztuką jest zarobić dużo i wszystko rozdać. 
To, że Jezus przyszedł do ubogich i chorych to jedno, bo Jego pasją jest wydobywanie z człowieka tego, co w nim najpiękniejsze, rozwijanie go. Choć Jezus nie kieruje się w ocenie tym, kto ile ma, to nie promuje bezradności życiowej.
 
Chrześcijanin powinien zarabiać miliony?
– Tak, fajnie byłoby, gdyby wielu chrześcijan zarabiało miliony. Jedni mogą potem ten majątek rozdać według uznania, inni zachować. Trzeba być wiernym w małych rzeczach. Ale nie każdy musi być milionerem. Mnie pieniądze nie kręcą. Jestem sprawny w zarządzaniu ogromną organizacją pozarządową, w pomaganiu ludziom, w pracy w Kościele. Ale nie robię tego dla pieniędzy. „Po owocach ich poznacie”. Wynik to te owoce, ale wyniki nie zawsze mierzalne są pieniędzmi. Pamiętajmy, że chrześcijaństwo to ubóstwo, inaczej asceza, samoograniczanie się. To nie znaczy, że nie mamy mieć radości i nie mamy korzystać z życia. Trzeba ograniczać swoje potrzeby, bo można mieć mało i nie żyć w ascezie.



Ks. Jacek Stryczek
Duszpasterz akademicki, duszpasterz ludzi biznesu. Pomysłodawca, współzałożyciel i prezes Stowarzyszenia „Wiosna”. Opiekun Wspólnoty Indywidualności Otwartych. Znany z nowatorskich pomysłów ewangelizacyjnych, PR-owiec. Laureat Nagrody Polskiej Rady Biznesu im. Jana Wejcherta w kategorii działalność społeczna, laureat Nagrody NIK im. Władysława Stasiaka, Gentleman Roku 2014.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki