Logo Przewdonik Katolicki

Armagedon

Natalia Budzyńska
Islamscy ekstremiści napadli na Bibliotekę Centralną w Mosulu i spalili około dwóch tysięcy książek / fot. PAP

Czy można myśleć o zabytkach, kiedy giną ludzie? Czy jest sens wymagać od tych, dla których życie ludzkie jest niewiele warte, żeby byli ostrożni wobec dziedzictwa kulturowego? Te pytania stają się istotne, gdy uzmysłowimy sobie skalę zniszczeń wojennych na Bliskim Wschodzie.

Na początku roku agencje podały wiadomość o tym, że islamscy ekstremiści napadli na Bibliotekę Centralną w Mosulu i spalili około dwóch tysięcy książek. Wśród nich znalazły się mapy i książki z czasów Imperium Osmańskiego. Świadkowie mówią, że nie tylko ta biblioteka straciła swoje cenne zbiory, poszkodowane są także biblioteki Muzeum Miejskiego, Kościoła Łacińskiego, klasztoru Ojców Dominikanów i archiwa Biblioteki Sunnitów Muzułmańskich. Od kilkunastu miesięcy niszczone są zabytki starożytnego świata, których na Bliskim Wschodzie przetrwało bardzo wiele. To ironia losu, że miejsca, które w przeszłości oparły się armiom Aleksandra Macedońskiego, Czyngis-chana, Timura Chromego i Saladyna mogą zostać dokumentnie zniszczone pod ostrzałem wojsk Państwa Islamskiego. Niektórych z nich już nigdy nie zobaczymy. Najbardziej zagrożone są Syria i Irak, a więc region, gdzie znajduje się najwięcej skarbów wczesnych cywilizacji. Z obszarów dotkniętych wojną dochodzą głosy o rozgrabionych muzeach, rozkopanych stanowiskach archeologicznych i starożytnych budowlach obróconych w gruzy.

Rabunek
Zniszczenia zabytków podczas II wojny światowej po raz pierwszy unaoczniły konieczność podjęcia działań mających na celu ochronę dóbr kultury w czasie zbrojnych konfliktów. W 1954 r. została podpisana konwencja haska, która nakłada na państwa ochronę dziedzictwa kulturalnego w czasie wojen. Niestety postępowania tej konwencji często były łamane w przeszłości, właściwie podczas wszystkich konfliktów w drugiej połowie XX w. Zalecenia konwencji haskiej nie były przestrzegane podczas wojny w Korei, Wietnamie, Palestynie i w byłej Jugosławii. Co więcej, walkę z dobrami kultury wypowiadały w historii współczesnej rządzące dyktatury, czego najdobitniejszym przykładem była dewastacja zespołu Angkor w Kambodży w latach 70. Obecnie konwencja jest jawnie łamana w krajach Bliskiego Wschodu, nic sobie z niej nie robią również terroryści z Państwa Islamskiego. Muzealnicy i archeologowie od początku z lękiem spoglądali na konflikty w tamtym rejonie, opinia publiczna uświadomiła sobie zagrożenie dopiero w 2001 r., kiedy świat obiegła wiadomość o wysadzeniu w powietrze przez talibów gigantycznych posągów Buddy w Afganistanie. „To była ciężka praca. Zajęła nam 20 dni” – powiedział jeden z talibskich urzędników po tym barbarzyńskim czynie. Zaraz potem wydano nakaz zniszczenia wszelkich dzieł sztuki nieislamskiej. Tysiące skarbów sztuki starożytnej w Muzeum w Kabulu uznano za zaginione, większość nielegalnie wywieziono z kraju, zrabowano i sprzedano. Paradoksalnie, handel zrabowanymi dziełami sztuki daje chociaż nadzieję na ich odzyskanie. Handlują bowiem także bojownicy Państwa Islamskiego. Z zabytków Syrii i Iraku utrzymują swoje wojsko, co wcale nie jest tajemnicą. To szybki i łatwy zysk, mimo że za kradzieże zabytków grozi wieloletnie więzienie. Zabytki wywożone są najczęściej do Europy i kupowane przez indywidualnych nabywców. Wprawdzie największe muzea i domy aukcyjne mają zasadę niekupowania zabytków o nieznanym pochodzeniu, ale popyt na przedmioty starożytne wciąż rośnie. Na przykład tabliczka z napisami klinowymi warta jest na rynku od 200 do kilku tysięcy dolarów, przedmioty unikatowe mogą osiągnąć cenę nawet miliona dolarów. Dla handlarzy ważny jest tylko przedmiot, dla historyków sztuki i archeologów także miejsce, z którego go wykopano. Pozbawienie go tego kontekstu sprawia, że ubożeje także nasza wiedza o dziedzictwie kulturowym ludzkości. Problemem są nie tylko islamscy fundamentaliści grabiący muzea i stanowiska archeologiczne, ale europejscy multimilionerzy, którzy na kominku stawiają sobie wartą kilkaset tysięcy euro figurkę z Mezopotamii. Dopóki będzie istniał zbyt, dopóty islamiści będą mieli fundusze na broń.

Pożegnanie z zabytkiem
Na początku grudnia zeszłego roku Irina Bokova, dyrektor generalna UNESCO, wezwała do utworzenia stref ochrony kultury wokół miejsc dziedzictwa kulturalnego w Syrii i Iraku. Zainteresowana tym jest także prywatna fundacja non profit World Monuments Fund, zajmująca się ochroną dziedzictwa architektonicznego na świecie, która współfinansuje badania archeologiczne w tym rejonie. Dla wielu ekspertów najpoważniejsza katastrofa ma miejsce w syryjskim mieście Aleppo. Labirynt uliczek starej części Aleppo to skrót całej historii ludzkości. Znaleźć tu można pozostałości fryzów z epoki brązu i fortecy z czasów rzymskich, XII-wieczny meczet, kolorowe średniowieczne domki i XVII-wieczne medresy. Całe Stare Miasto znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO. U stóp jednej z najpotężniejszych fortec średniowiecznego świata, Cytadeli Kalat Halab, w 1996 r. niemieccy i syryjscy archeologowie odkopali świątynię Teszuba, liczącą pięć tysięcy lat. Budynek i jego monumentalne płaskorzeźby stworzone przez starożytnych Hetytów są zabytkiem bezcennym. Wiadomo, że poważnie zniszczona została większość zabudowań Starego Miasta, spalono siedemnastowieczny suk, będący największym w historii zadaszonym targowiskiem na świecie, oraz bibliotekę z tysiącami manuskryptów. Zniszczeniu uległ również Wielki Meczet w Aleppo, zaliczany do najstarszych meczetów świata. Od dwóch lat notuje się ataki na inny zabytek Syrii – średniowieczny zamek Crac des Chevaliers, twierdzę rycerzy położoną niedaleko granicy z Libanem, która pochodzi z czasów krucjat. Liczący ponad 800 lat zamek wpisany jest na listę zagrożonych zabytków. W 2012 r. schronili się tam rebelianci, zamek ucierpiał także w 2013 r., podczas ostrzałów samolotowych miasta Hims. Zabytki kultury chrześcijańskiej i szyickie meczety niszczone są przez islamskich ekstremistów także na terenach Iraku. W ciągu ostatniego półrocza wysadzono kilka meczetów, m.in. pochodzący z XIII w. Meczet Proroka Jonasza, w którym znajdował się jego grób. Informacje dotyczące tych zniszczeń trudno zweryfikować i aktualizować. Na początku stycznia serwis IraqiNews.com podał wiadomości, powołując się na anonimowe źródła w Kurdystanie, że dżihadyści wysadzili w powietrze mury starożytnego miasta Niniwa. Inne źródła jednak uspokajają, że to nieprawda. To jednak wciąż nic pewnego, wojna na Bliskim Wschodzie nadal trwa i nie wygląda na to, żeby szybko ustała. Społeczność międzynarodowa mówi o zbrodniach wojennych, mając na myśli także kulturowy armagedon. Wiele zabytków liczących setki i tysiące lat zostało unicestwionych i nigdy ich już nie zobaczymy.
 
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki