Logo Przewdonik Katolicki

Franciszek od Miłosierdzia

Zbigniew Nosowski
Papież Franciszek / fot. PAP

Gdyby papieżom nadawano przydomki, jak dawniej królom czy książętom, to Franciszek mógłby z pewnością być nazwany Miłosiernym. Czy może raczej: Franciszkiem od Miłosierdzia Bożego.

Za dwa miesiące ma ukazać się książka będąca zapisem rozmowy papieża z włoskim watykanistą Andreą Torniellim. Zatytułowana będzie Imieniem Boga jest miłosierdzie i zostanie oczywiście wydana z okazji Nadzwyczajnego Roku Jubileuszowego Miłosierdzia. To kolejny z wielu przykładów, jak kluczowe znaczenie przypisuje Franciszek odkrywaniu tej właśnie cechy Boga.
 
„Daj się omiłosierdzić”
Jorge Mario Bergoglio był wrażliwy na Boże miłosierdzie od dziecka. Wnikliwie ukazuje to Austen Ivereigh w znakomitej książce Prorok. Biografia Franciszka, papieża radykalnego. Ten angielski autor spędził wiele czasu w Argentynie, podążając śladami swego bohatera. Przyszły papież chodził do przedszkola w klasztorze Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, mieszczącego się przy placu Miłosierdzia, niedaleko jego domu rodzinnego. Jak opisuje Ivereigh, „Jorge nienawidził siedzenia w sali i zawsze chciał wyjść na zewnątrz. Siostry śmieją się dzisiaj, że to była pierwsza zapowiedź tego, co teraz papież planuje dla Kościoła”.
Jako 17-latek Jorge miał (w konfesjonale!) doświadczenie miłosiernej miłości Boga, który „jest wobec nas wierny, mimo że my odwracamy się od Niego” – czytamy w Proroku. Uzna później, że kwestią absolutnie fundamentalną w wierze chrześcijańskiej jest doświadczenie miłosierdzia Boga, które wyprzedza nasze ludzkie starania. Ivereigh opisuje nawet neologizmy, jakie tworzył kard. Bergoglio w języku hiszpańskim, aby w zaskakujący językowo sposób ukazywać Boga ludziom przyzwyczajonym często do myślenia, że na Jego miłość trzeba sobie zasłużyć. Jeden z nich to słowo misericordiando lub misercidordiar, używane w znaczeniu, które polscy wydawcy tej biografii przełożyli jako „daj się omiłosierdzić”.
W odniesieniu do Boga używał też kard. Bergoglio pewnego słowa ze slangu popularnego w Buenos Aires: Dios te primerea („Bóg cię wypierwszy”). Stosował je do opisania postawy Boga, który – jak ojciec w przypowieści o synu marnotrawnym – nie czeka biernie na syna, lecz wychodzi mu na spotkanie, szuka go, wyprzedza go swoją miłością, zanim jeszcze tamten wypowie słowa przeprosin. Dziś Austen Ivereigh i inni biografowie papieża piszą o takich tworach słownych jako „bergoglianizmach”, które w specyficzny, popularny sposób przekazują głęboką treść teologiczną.
 
Miłosierni jak Ojciec
Nic więc dziwnego, że temat Bożego miłosierdzia pojawił się w nauczaniu Franciszka tuż po wyborze na papieża. „Dla mnie najmocniejszym orędziem Pana jest miłosierdzie” – mówił 17 marca 2013 r., odwiedzając parafię św. Anny w Watykanie w pierwszą niedzielę po decyzji konklawe. „Pan nigdy nie jest zmęczony przebaczaniem: nigdy! To nas męczy proszenie Go o przebaczenie”.
Tego samego dnia, podczas pierwszego swego rozważania przed modlitwą Anioł Pański, papież Franciszek nawiązał do książki kard. Waltera Kaspera Miłosierdzie. Klucz do chrześcijańskiego życia (po polsku wydało ją Wydawnictwo Święty Wojciech): „Książka ta […] zrobiła na mnie duże wrażenie, bardzo duże... Kard. Kasper uważa, że usłyszenie słowa «miłosierdzie» zmienia wszystko. To najlepsze, co możemy usłyszeć: że zmienia świat. Odrobina miłosierdzia czyni świat mniej zimnym i bardziej sprawiedliwym”.
W ciągu niespełna trzech lat pontyfikatu temat miłosierdzia wracał w nauczaniu Franciszka naprawdę wielokrotnie. Wizja Boga, który najpełniej objawia swoją wszechmoc w łasce przebaczenia, pociąga oczywiście za sobą analogiczną wizję człowieka i Kościoła. Doświadczenie miłosierdzia ze strony Boga to zatem wezwanie do podobnej postawy wobec innych ludzi. Mamy być miłosierni tak jak Ojciec nasz jest miłosierny (to właśnie wezwanie jest hasłem Roku Jubileuszowego). A Kościół ma być sakramentem Bożego miłosierdzia.
 
Czułość rewolucyjna
W ujęciu Franciszka miłosierdzie Boga jest niezwykle czułe dla człowieka. W 2001 r. kard. Bergoglio mówił: „Tylko ten, kto doświadczył miłosierdzia, kto doznał czułości miłosierdzia, dobrze się czuje przy Panu. Proszę obecnych tutaj teologów, aby nie donieśli na mnie do Świętego Oficjum i do Inkwizycji, jednak […] ośmielam się powiedzieć, że uprzywilejowanym miejscem spotkania jest pieszczota miłosierdzia Jezusa Chrystusa wobec mojego grzechu”.
Dziś jako papież ukazuje miłosierdzie jako „wielkie światło miłości, czułości. Bóg nie przebacza za pomocą dekretu, ale miłosnym dotykiem, opatrując nasze rany grzechu”. Pisze o tej czułości Boga w adhortacji Evangelii gaudium: „Każdy człowiek jest przedmiotem nieskończonej czułości Pana”. Dzisiejszy świat bardzo potrzebuje czułości, a wcielenie Boga to właśnie rewolucja czułości – głosi papież. „Syn Boży przez swoje wcielenie zachęcił nas do rewolucji czułości”.
Analizując tę Franciszkową wizję, kard. Kasper wskazuje w książce Papież Franciszek. Rewolucja czułości i miłości, że nie chodzi tu oczywiście o rewolucję w przyjętym powszechnie rozumieniu tego słowa – zburzenie istniejącego porządku, by na jego miejscu ustanowić coś zupełnie nowego. Chodzi o powrót do źródeł Ewangelii. O uwierzenie w to, że dogłębnie można zmienić świat nie przez burzenie kolejnych Bastylii, lecz przez odrobinę miłosierdzia. 
 
Być bliżej        
Czułość miłosierdzia – zdaniem Franciszka – może naprawdę realnie zmieniać świat: „serce po sercu” i w ten sposób budować społeczeństwo głęboko ludzkie. Czasem oznacza to także zmianę struktur, ale nie od struktur należy zaczynać. Ta rewolucja ma się dokonać najpierw w naszych sercach i umysłach, a następnie stać się nawróceniem pastoralnym Kościoła.
Tu pojawia się kluczowa kategoria Franciszkowego myślenia o człowieku: bliskość. Bliskość wobec innych (wszelkich innych) to i klucz do jego osobistej popularności, i jego nieustanny apel do wierzących, i jego program dla Kościoła. Papież apeluje: „Pierwsze przykazanie duszpasterskie brzmi: bliskość; być blisko ludzi”. Przekonuje: „Nie możemy tylko powtarzać: «musisz to, musisz tamto»; potrzebna jest bliskość, która jest czułością, jakiej nauczył nas Jezus”.
Program Franciszka to: być bliżej Boga, bliżej ludzi, bliżej świata, zwłaszcza bliżej ubogich. Stosunek do ludzi słabych, marginalizowanych, odrzucanych, biednych to test wiarygodności naszego chrześcijaństwa. Święci – mówi Franciszek – to „ci, którzy nie obawiają się przytulenia przez Boże miłosierdzie. Dlatego rozumieją oni te wszystkie ludzkie nędze i towarzyszą ludowi z bliska. Nie gardzą ludem”.
W tym ujęciu Kościół ma być odzwierciedleniem czułości i niezasłużonego miłosierdzia Boga wobec każdego człowieka. „Główną belką, na której wspiera się życie Kościoła, jest miłosierdzie. Wszystko w działaniu duszpasterskim Kościoła powinno zostać otulone czułością, z jaką kieruje się do wiernych; nic też z jego głoszenia i z jego świadectwa ukazanego światu nie może być pozbawione miłosierdzia” – czytamy w bulli Misericordiae vultus („Oblicze miłosierdzia”) ogłaszającej specjalny Rok Miłosierdzia.  
 
Bogiem jestem, nie człowiekiem
Pasja, z jaką Franciszek głosi ogrom Bożego miłosierdzia wobec ludzi, jest wyjątkowa, choć, rzecz jasna, samo przesłanie nie jest zaskakujące. Zresztą również w nauczaniu papieża na ten temat mnóstwo jest odniesień zarówno do objawionej prawdy o Bogu, jaką przedstawia Pismo Święte, jak i do nauczania jego poprzedników. Szczególnie często Franciszek przywołuje św. Jana Pawła II, podkreślając trafność jego intuicji, zwłaszcza co do ustanowienia święta Bożego Miłosierdzia.
I choć nie ma w tym nauczaniu nowości, to jest ono świeże i odkrywcze także w interpretacjach, jakich dokonuje Franciszek. W cytowanej już wyżej poruszającej bulli Misericordiae vultus do mnie przemówił szczególnie fragment odwołujący się do Księgi Ozeasza. Doświadczenie tego proroka, pisze papież, „pomaga nam zrozumieć przekroczenie sprawiedliwości w kierunku miłosierdzia”. Lud był wówczas niewierny przymierzu, oddalił się od Boga. „Według ludzkiej logiki słuszne jest, by Bóg myślał o odrzuceniu niewiernego ludu”. I takie słowa słyszymy najpierw z ust Ozeasza.
Wkrótce jednak „prorok zmienia radykalnie swój język i objawia prawdziwe oblicze Boga: «Jakże cię mogę porzucić, Efraimie, i jak opuścić ciebie, Izraelu? […] Moje serce na to się wzdryga i rozpalają się moje wnętrzności. Nie chcę, aby wybuchnął płomień mego gniewu i Efraima już więcej nie zniszczę, albowiem Bogiem jestem, nie człowiekiem”. Bóg nie przychodzi, żeby zatracać, lecz, żeby ocalić. „Gniew Boga trwa tylko chwilę, podczas gdy Jego miłosierdzie trwa na wieki”. Bóg jest miłosierny, bo nie jest taki jak my, ludzie, domagający się surowej kary.
 
Między rygoryzmem a pobłażliwością
Szczególnym miejscem doświadczenia miłosierdzia, jak często powtarza Franciszek, powinna być spowiedź. Spowiedników przestrzegał papież przez niebezpieczeństwami „nadmiernego rygoryzmu lub zbytniej pobłażliwości. Żadna z tych postaw nie jest miłosierna, ponieważ w takim przypadku spowiednik nie bierze odpowiedzialności za osobę. Rygorysta umywa ręce, ponieważ odsyła do przykazania. Pobłażliwy umywa ręce, mówiąc, że «to nie jest grzech» lub coś podobnego. Ludziom trzeba towarzyszyć, a rany powinny być leczone”.
Bardzo ważne jest tu Franciszkowe rozumienie miłosierdzia jako postawy pośredniej pomiędzy rygoryzmem a pobłażliwością. Dlatego mówi i o liberalnej pokusie świętej naiwności, i o konserwatywnej pokusie nadmiernej surowości. Miłosierdzie nie lekceważy bowiem prawdy o złu moralnym grzechu, nie obniża wymagań, ale przede wszystkim nie potępia osoby.
W homilii podczas nieszporów w katedrze w Hawanie papież przywołał niezwykle wymagające stwierdzenie św. Ambrożego: „Gdzie jest miłosierdzie, tam jest duch Jezusa. Tam gdzie jest surowość, tam są tylko Jego słudzy”. Przyznam się, że czytając te słowa, drżę, z niepokojem myśląc o sobie samym i moim życiowym świadectwie. Czy tam, gdzie ja jestem, jest miłosierdzie?
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki