Logo Przewdonik Katolicki

„Krzyżowcy” bez krzyża

Marek Dłużniewski
Fot. YOAN VALAT/PAP EPA

Zamachy w Paryżu pokazały, że nawet społeczeństwa otwarcie odcinające się od chrześcijańskiej tożsamości nie są i nie będą wolne od groźby islamskiego terroryzmu.

„Paryż trząsł się pod ich stopami, a ulice stały się dla nich za wąskie. Rezultat ich ataku to minimum 200 zabitych Krzyżowców i wielu więcej rannych, niech Allah będzie pochwalony” – to fragment cytowanego przez media oświadczenia, jakie Państwo Islamskie (ISIS) wydało nazajutrz po zamachach w stolicy Francji. Islamiści przeszacowali jedynie liczbę zabitych. Uwagę w przytoczonym zdaniu zwraca jednak nie błąd w rachunku, a słowo „Krzyżowców”. Wszak muzułmańscy terroryści zaatakowali w sercu kraju, który swoich chrześcijańskich korzeni najchętniej by się wyparł, a swej laickości broni jak niepodległości. Dla bojowników ISIS nie miało to jednak większego znaczenia.
 
„Rzym” może być wszędzie
Wydawać by się mogło, że procesy laicyzacyjne, jakie zachodzą w całej Europie, a we Francji mają szczególnie długą tradycję, powinny zabezpieczać Stary Kontynent przed atakiem ze strony wojowniczego islamu. Wyraźny kryzys cywilizacji chrześcijańskiej trwa od lat, a Europa coraz mniej przypomina samą siebie sprzed wieków, kiedy broniła swoich wartości, skutecznie przeciwstawiając się muzułmańskiej fali. W relacjach islamu z chrześcijaństwem, zwłaszcza w konfrontacyjnym charakterze tych stosunków, istotne miejsce zajmował „Rzym”, definiowany jednak nie tylko geograficznie, ale aksjologicznie. „Rzym” był bowiem nośnikiem wartości, dla chrześcijan tych najświętszych, zaś dla islamistów tych, które cechują „niewiernych”. Czym „Rzym” może być obecnie dla muzułmanów spod znaku ISIS? Ciekawą odpowiedź daje analiza, której autorem jest kanadyjski dziennikarz Graeme Wood, zamieszczona w magazynie „The Atlantic”. Obszerny tekst opisuje Państwo Islamskie na wielu płaszczyznach. Na ISIS patrzy się tu nie tylko przez pryzmat ekspercko-akademicki, ale także oczyma wspierających kalifat islamskich kaznodziejów, do których dotarł autor. Wśród wielu kontekstów pojawia się też zdefiniowanie „Rzymu”. W pierwszych wiekach relacji islamu z chrześcijaństwem „Rzymem” było przede wszystkim to, co reprezentowało Cesarstwo Bizantyjskie. Obecnie, według różnych źródeł, na których opiera się Państwo Islamskie, pod pojęciem „Rzymu” mogą mieścić się po prostu armie „niewiernych”. W takim ujęciu nie muszą to być więc tylko gorliwi chrześcijanie, ale także społeczeństwa w tych państwach, które uległy sekularyzacji, a które walczą z kalifatem.
 
Mecz „krzyżowych krajów”
Idąc tym tropem, każdy i wszystko, co związane jest z cywilizacją zachodnią, może być przez ISIS utożsamiane z „Krzyżowcami”. Jakkolwiek z naszej perspektywy, wiedząc, jaki jest dzisiejszy stosunek społeczeństw Europy Zachodniej do wartości chrześcijańskich, może nam się to wydawać dziwne, to jednak bardzo czytelny obraz takiego podejścia znajdziemy w przytaczanym już oświadczeniu wydanym przez ISIS po paryskich zamach. Określenia odnoszące się do „Krzyżowców” pojawiają się tam kilka razy. Jedno z nich zostało już wymienione w cytowanym fragmencie. Ale to nie wszystko. Paryż nazywany jest stolicą, która niesie sztandar krzyża w Europie. ISIS mówi, że „Allah rzucił przerażenie w serca Krzyżowców na ich własnej ziemi”. Francja i Niemcy, których reprezentacje rozgrywały towarzyski mecz piłkarski w Saint-Denis na Stade de France, nieopodal, którego doszło do pierwszego wybuchu, określane są jako „dwa krzyżowe kraje”. Wreszcie interwencję militarną na Bliskim Wschodzie, w którą zaangażowała się Francja, przedstawiciele ISIS określają jako „krucjatę”. Jeśli więc przyjmie się przytaczaną definicję „Rzymu” i z niej wypływającą definicję „Krzyżowców”, to widać, dlaczego na pierwszy ogień ISIS wcale nie musiał iść plac św. Piotra w Rzymie, a laicki Paryż.
 
Świeckie świątynie świeckich bogów
W oświadczeniu Państwa Islamskiego Paryż został też określony mianem „stolicy plugastw i perwersji”. Tym plugastwem dla ISIS jest już samo to, że stolica Francji reprezentuje „Rzym” i „Krzyżowców”, którzy walczą z Państwem Islamskim na Bliskim Wschodzie. W interpretacji takiego a nie innego wyboru celów zamachów można jednak pójść dalej. Plugastwem może być przecież także styl życia preferowany dziś w Europie Zachodniej. Stąd też terroryści nie zaatakowali (pustych) kościołów, ale te miejsca, które w zlaicyzowanym świecie je zastąpiły. To one stały się „świeckimi świątyniami” zrzeszającymi tłumy. Te „świeckie świątynie” to sale koncertowe, restauracje, bary i stadiony. W świecie otwarcie kwestionującym obecność Boga w sferze publicznej, w tych „świeckich świątyniach” czci się „świeckich bogów” – gwiazdy muzyki i sportu, czy po prostu beztroskie i bezrefleksyjne życie.
Oczywiście nie możemy totalnie negować masowej rozrywki. To byłoby ascetycznym fanatyzmem graniczącym z szaleństwem. Problemem jest jednak to, że zabawa stała się substytutem wartości. Islamscy bojownicy postrzegają to bardzo radykalnie. W swoim oświadczeniu zgromadzonych na koncercie w Bataclan określili jako „setki bałwochwalców na festiwalu perwersji”.
Wycofująca się z chrześcijaństwa Europa zostawia więc coraz więcej miejsca islamowi. „Muzułmanie mają plany dla Francji. Po internecie krążą mapy, które umieszczają Francję w Ummie, czyli wspólnocie islamskiej. Islam zawsze uważał się za religię misyjną” – mówił kilka miesięcy temu w wywiadzie dla miesięcznika „Fronda” francuski historyk, Alain Besancon.
Podcinające swoje korzenie społeczeństwo, które zamiast Boga wybiera beztroską zabawę, dla islamskich terrorystów jest celem podwójnie uzasadnionym. Nie może więc dziwić, że w styczniu, także w Paryżu, zaatakowano, nie redakcję katolickiego magazynu, ale właśnie siedzibę „Charlie Hebdo”, które posługiwało się bluźnierstwem, także w rozumieniu katolickim.
 
Pacyfka zamiast krzyża
Polityczna reakcja na zamachy ISIS to zadanie dla liderów. O wiele ważniejsza powinna być reakcja społeczna. Oczywiście to, że Msza św. żałobna sprawowana w katedrze Notre Dame po paryskich zamach zgromadziła tłumy, może być pozytywnym sygnałem, że część społeczeństwa zwraca się do Boga, choćby tylko wtedy, gdy „trwoga”. Na ile taka postawa miała głębsze podłoże, a na ile wynikała tylko z emocji, czas pokaże.
Jednak wiele społecznych gestów, które pojawiły się jako echo zamachów i ukojenie społeczne po tych atakach, każe powątpiewać w szerszą religijną refleksję. Świadczyć może o tym choćby akcja w pobliżu teatru Bataclan z wykonaniem na fortepianie przeboju Imagine, w którym John Lennon wyobrażał sobie świat bez religii. Jeszcze innym przykładem płytkiej reakcji na paryskie zamachy jest popularność urastającej do rangi symbolu grafiki przerobionej pacyfki (znaku głównie lewicowych ruchów antywojennych), w którą wpisano wieżę Eiffla. Jeśli Francuzi, a szerzej także inni Europejczycy, w tym trudnym momencie, ograniczą się jedynie do tak pustej refleksji, to sami siebie skazują na porażkę. A dla islamistów i tak pozostaną „Krzyżowcami”.
 
 
 
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki