Logo Przewdonik Katolicki

Królewscy chrześcijanie

Jacek Borkowicz
Fot. AFP_EAST NEWS

Mimo strat ponoszonych w Syrii i Libanie Kościół melchicki trwa, pomagając ofiarom walk. Co więcej – włącza się w ruch na rzecz zjednoczenia zagrożonego chrześcijaństwa Bliskiego Wschodu.

Melchici to odłam katolicyzmu reprezentujący jeden z kilku starożytnych Kościołów wschodnich. Poznawanie tych chrześcijan zacząć należy od wyjaśnienia ich nazwy. Termin „melchici” (czasem „melkici”) pochodzi od aramejskiego słowa „melk” oznaczającego króla. Muzułmańscy Arabowie, dla których król to „malik”, określają swoich sąsiadów terminem „królewscy” – w tym wypadku „cesarscy”, gdyż chodzi tu o historyczne określenie wyznawców chrześcijaństwa bizantyjskiego. Sami zainteresowani wolą definiować się jako „prawowierni” względnie „prawosławni”. W tym rozumieniu wszyscy bizantyjscy chrześcijanie Bliskiego Wschodu są zarówno „prawowierni”, jak i „cesarscy”. Jednak w Europie, dla rozróżnienia tych pozostających i niepozostających w unii z Rzymem, przyjęto nazywać „prawosławnymi” niekatolików, zaś „melchitami” grekokatolików, czyli unitów. W Izraelu, Libanie, Syrii i Iraku (do określenia tych ziem pomocna jest kolejna nazwa historyczna: Lewant, do której odwołuje się Państwo Islamskie) melchici i prawosławni tworzą jeden z odłamów rodzimego chrześcijaństwa.
 
Arabizacja Kościoła
Związani historycznie z Bizancjum, prawosławni i melchici długo używali w liturgii języka greckiego. Jednak w życiu codziennym większość z nich od ponad tysiąca lat mówi po arabsku. Dlatego w ciągu ostatnich pokoleń można prześledzić postępującą arabizację tych Kościołów – arabski stał się językiem ich modlitwy, po arabsku też mówią jego hierarchowie. W procesie arabizacji melchici znacznie wyprzedzili prawosławnych. W XVI w. do pozostającego pod panowaniem tureckim Lewantu przybywali z Rzymu misjonarze, którzy nawiązali bezpośredni kontakt z miejscowymi chrześcijanami. Sprzeciwiali się temu greccy, prawosławni patriarchowie Antiochii z siedzibą w Damaszku, jednak również do niektórych z nich przemawiały argumenty na rzecz zjednoczenia z Rzymem. W 1634 r. patriarcha Eutymius II Karmah otwarcie opowiedział się za zbliżeniem z Zachodem, nakazał drukować po arabsku (w miejsce greki) księgi liturgiczne oraz wysłał do Stolicy Apostolskiej delegację, która omówić miała warunki zjednoczenia. Nie doszło do niego, gdyż po kilku miesiącach rządów patriarchę otruli przeciwnicy unii.
Na dłuższą metę nie zahamowało to związków z Rzymem, czyli z Europą. Unijną akcję podjął w 1682 r. Michael Saifi, biskup Tyru i Sydonu (dzisiejszy Liban). Na terenie jego diecezji całe osady zamieszkałe były przez chrześcijan rytu bizantyjskiego. W jednej z nich, Dżun (Joun), postrzelony śmiertelnie z broni palnej wieśniak na skutek modlitwy biskupa – odbywającego właśnie wizytację pasterską – ocknął się i wstał. Obecni uznali to za cud. Na pamiątkę tego wydarzenia bp Saifi powołał zakon bazyliańskich salwatorianów. Ich klasztor istnieje w Dżun do dzisiaj.
 
Ukraińcy Bliskiego Wschodu
Kontynuatorem dzieła Saifiego był biskup Agapius II Matar, który w 1811 r., w niedalekiej od Dżun wiosce Ain Traz założył greckokatolickie seminarium duchowne. Od dwustu już lat dostarcza ono duszpasterskie kadry wspólnocie Kościoła melchickiego. W Ain Traz odbywają się też synody tego Kościoła, który skupia mówiących po arabsku grekokatolików Libanu, Syrii i północnych obszarów Izraela.  
Bp Matar dał się poznać jako zdecydowany przeciwnik latynizacji. Związki ze Stolicą Apostolską powodowały, że po stu latach istnienia Kościół melchicki, pod względem obrzędowości, upodabniał się do rzymskiego wzoru. Promotorami tego kierunku byli franciszkanie z Kustodii Ziemi Świętej w Jerozolimie, a także greckokatolicki metropolita Bejrutu. Bp Matar uważał natomiast, że wspólnota melchitów, pozostając z Rzymem w jedności dogmatów, winna zachować odrębność swoich liturgicznych zwyczajów, wywodzących się jeszcze z czasów starożytnego chrześcijaństwa. Dzięki niemu melchici do dziś pielęgnują wiele obrzędów, odróżniających ich od rzymskokatolickich współbraci. Melchici, stojący na pograniczu Wschodu i Zachodu, przypominają pod tym względem grekokatolików ukraińskich, których wspólnota od długiego już czasu jest obszarem ścierania się wpływów bizantyjskich i łacińskich.
 
Społeczna elita
Współwyznawcami ubogich wieśniaków spod Tyru i Sydonu byli bogaci kupcy z Damaszku. W XVIII i XIX w. wielu z nich przeniosło się na teren Libanu, gdzie położyli podwaliny pod rozwój miejscowej klasy średniej. W dalszej konsekwencji doprowadziło to do gospodarczego, cywilizacyjnego, a wreszcie politycznego wyodrębnienia się tego obszaru jako państwa. We współczesnym Libanie, podobnie jak w Syrii, melchici stanowią jedną z najlepiej wykształconych, a także zamożnych grup społeczeństwa. Jeśli chodzi o Syrię, tak było aż do wybuchu wojny.
Wzrastające znaczenie melchitów powodowało zazdrość ich prawosławnych, a także muzułmańskich sąsiadów. W 1860 r. krwawy pogrom chrześcijan w Damaszku, w którym straciło życie kilka tysięcy osób, uderzył przede wszystkim właśnie w  miejscowych grekokatolików. Rzeź chrześcijan paradoksalnie przyspieszyła cywilizacyjny rozwój tych ziem. Francja, Wielka Brytania i Stany Zjednoczone, interweniując na rzecz ofiar, wymusiły na rządzie tureckim zgodę na wzmożone inwestycje Zachodu na tym obszarze. W Libanie i Syrii zaczęto budować bite drogi, koleje, a także fundować szkoły z zachodnim modelem nauczania.
 
Krytyczna decyzja
Zachodnia cywilizacja przyniosła też zachodnie idee. Z końcem XIX w. w Syrii i Libanie szerzyć się zaczął ruch arabskiego nacjonalizmu. Mówimy po arabsku, więc wszyscy jesteśmy Arabami – głosili jego przywódcy. Syryjscy i libańscy prawosławni w większości poszli w tym kierunku. Melchici, jako bardziej związani z Zachodem, są pod tym względem nieco powściągliwi, chociaż również wśród nich zwycięża tendencja określania się jako Arabowie. Jej zwolennikiem jest m.in. obecny patriarcha Grzegorz III Laham. Ale bywało też inaczej. W 1979 r., podczas wojny domowej w Libanie, grekokatolik, major Saad Haddad utworzył własną armię, która w sojuszu z siłami zbrojnymi Izraela walczyła z Palestyńczykami. Haddad był zwolennikiem libańskiego separatyzmu, odcinającego się od ogólnoarabskiej wspólnoty.
Wojna w Syrii postawiła tamtejszych melchitów w krytycznej sytuacji. Ogarnięty walkami kraj opuściły miliony uchodźców. Jeśli chodzi o chrześcijan, którzy w Syrii stanowią mniejszość, zagraża to nawet ich fizycznej egzystencji jako wspólnoty. Przed tym samym problemem stoją dziś melchici i prawosławni, stąd biorą się gesty hierarchów ich Kościołów na rzecz ponownego zjednoczenia chrześcijan tradycji bizantyjskiej. Z kolei Grzegorz III Laham apeluje do swoich wiernych, by wytrwali i nie opuszczali ojczyzny. Chodzi nie tylko o dobro samego Kościoła melchickiego – argumentuje patriarcha. Chrześcijanie Bliskiego Wschodu są pomostem porozumienia między Europą a światem islamu. Jeśli zabraknie ich w Lewancie, zatriumfuje tutaj islam konfrontacyjny – wojowniczy i antyeuropejski. Nie będzie to dobre ani dla Europy, ani tym bardziej dla bliskowschodnich chrześcijan.      
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki